Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2018, 21:59   #447
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Piekło w Seinäjoce - część pierwsza

Visser wzięła głęboki oddech i przez chwilę przyglądała się uważnie koledze.
- Mamy sporo możliwości… - odezwała się w końcu. – Wydaje mi się, że teatr możemy odrzucić, powstał po śmierci architekta. Budynek administracji będzie trudny do spenetrowania. Eh… Mam wrażenie, że to może być kościół, albo ratusz… Spróbujmy ratusz? – Niby zapytała, niby stwierdziła, spojrzawszy w kierunku tegoż właśnie budynku.
- To chyba ma sens - odpowiedział mężczyzna. - A może uważam tak tylko z powodu własnych uczuć… bo naprawdę nie mam ochoty na zwiedzanie kolejnego kościoła zaprojektowanego przez tego mężczyznę - zaśmiał się delikatnie. Śmiech Domenica był przyjemny, silny, przywodzący na myśl jasne, włoskie słońce. - Chyba bardziej nie chciałbym odwiedzić jedynie plebanii - nieznacznie pokręcił głową.
- Miałam nadzieję, że ucieszysz się z ominięcia kościoła, przynajmniej na razie. – Uśmiechnęła się, choć jej prognoza pogody zwiastowała bardziej pochmurny klimat, a może nawet deszczowy. – Chodźmy, szkoda tracić czas, teraz przynajmniej jest wszystko pootwierane.

Ruszyli w stronę ratusza. Wokół znajdowało się trochę ludzi, jednak nie było tłumów. Seinajoki mimo wszystko nie było najważniejszym punktem turystycznym północy Europy, choć lokalne biura turystyczne bez wątpienia chciały udawać, że jest inaczej. Mijali nieliczne grupki turystów, bardziej zajętych rozmowami między sobą, niż podziwianiem architektury zaprojektowanej przez Alvara Aalta.

Budynek znajdował się coraz bliżej.
- Czy mamy dostępne plany obiektu? - zapytał Eric. - Zaplanowane wyjścia ewakuacyjne w przypadku napaści?
Lotte wiedziała, że w zdjęciach znajdujących się w jej telefonie nie było takich rzeczy.
- Nie mamy, ale raczej to nie problem dostać je. – Odparła szybko kobieta, uznając pomysł za dobry, ponieważ powinni spodziewać się problemów. – Takie budynki powinny mieć wywieszone plany z przyczyn BHP, więc może gdzieś przy wejściu będziemy mogli się im przyjrzeć.


Do wejścia prowadziły szerokie, dziesięciostopniowe schody. Pokonali je szybko i bez najmniejszego problemu. Estetyczna fasada budynku witała ich czterema otwartymi drzwiami, nad którym zamontowano reflektory. Teraz rzecz jasna były zgaszone. Jasne słońce w pełni wystarczało do oświetlenia zarówno drogi do budynku, jak i jego wnętrza. Mimo to, jak Lotte i reszta przekonała się po wejściu do środka, elektryczne lampy i tak paliły się. Znaleźli się w niewielkim korytarzu. Tuż przed nim znajdowała sala audytorium. Po lewej Lotte ujrzała klatkę schodową, jednak była zamknięta i detektyw nie wiedziała, czy stopnie prowadzą w dół, do piwnicy, czy w górę, na wyższe piętro. Dalej znajdowało się dwoje drzwi.
- Tutaj - rzekł McHartman, wskazując ścianę, na której znajdował się plan budynku.


Na samym środku umieszczono schody, których charakterystyczny kształt został perfekcyjnie odwzorowany. Lotte ujrzała czworo drzwi oraz korytarz, na którym znajdowali się. Luigi i McHartman również bardzo uważnie spoglądali na wszystkie szczegóły budynku, chcąc je wszystkie zapisać sobie w pamięci.

Wnet rozwarły się drzwi. Ich zawiasy były bardzo dobrze naoliwione, dlatego nie wydały żadnego dźwięku. Prowadziły na korytarz - tak wynikało z planu, bo szczelina była tak niewielka, że Visser nie dostrzegła przejścia znajdującego się po drugiej stronie. Ujrzała natomiast oko. Duże, zielone, okryte wachlarzem czarnych, pomalowanych tuszem rzęs. Ich właścicielka drżała. Prędko zamknęła drzwi, kiedy spostrzegła, że Lotte ją zauważyła. Nikt inny oprócz detektyw nie zwrócił uwagę na nią. Luigi i Eric studiowali plan, a Domenico rozmawiał z Ismem, dopytując się o jego poczucie deja vu.
- Nie, to chyba nie jest nic paranormalnego. Tak mi się wydaje… w każdym razie - chłopiec odpowiedział niepewnie.
- Bądźcie czujni, coś tu nie gra. – Lotte rzuciła spokojnie, jakby mówiła o pogodzie, jednocześnie zrobiła szybko zdjęcie planu budynku. – Z tamtych drzwi wychynęła jakaś przerażona osoba i czmychnęła z powrotem. To nie wróży niczego dobrego.
Visser rozejrzała się dokoła, lustrując otoczenie w poszukiwaniu kamer. Zastanowiła się też, czy czegoś niepokojącego nie dostrzegła jak byli na zewnątrz.
Nie. Było bardzo spokojnie. Nawet ludzie aktualnie nie przebywali na zewnątrz, nie kierowali się w stronę ratusza. Nie załatwiali żadnych naglących spraw, chociaż powinna trwać godzina szczytu. Być może Seinajöki było spokojnym, śpiącym miasteczkiem, w którym niewiele się działo.
Lotte spostrzegła czujne oko kamery, czuwające nad ich głowami. Czy działała? Jeżeli tak, to ktoś obserwował nagranie, a może trafiało od razu do archiwum? Istniała też szansa, że była to jedynie atrapa, jeśli ratusz nie posiadał wystarczających środków, lub chciał zaoszczędzić.
- Przerażona osoba? Tutaj? - zapytał Domenico.
- Jak wyglądała? - zapytał McHartman, być może nieco zbyt ostro. Zdawało się, że nie mógł sobie wybaczyć, że Lotte spostrzegła coś, co mu umknęło.
- Chyba to była kobieta – odparła niepewnie. – Szybko cofnęła się uchyliwszy drzwi od korytarza. Obawiam się też, że możemy być obserwowani. Powinniśmy działać szybko. Znajdźmy może monitoring i sprawdźmy czy jest jakieś zagrożenie. I tak na razie nie wiemy gdzie szukać naszego celu, więc zadbajmy o bezpieczeństwo.

- Tak, myślę że… - zaczął McHartman, kiedy nieoczekiwane zdarzenie przerwało mu.
Ismo Pajari lekko zachwiał się. Lotte spostrzegła, że momentalnie cały zbladł. Wydawał się niezwykle słaby. Spojrzał na otoczenie spod przymrużonych oczu, jak gdyby nie w pełni rozpoznawał tego, co widział. Spróbował otworzyć usta, jednak wargi chłopca jedynie zadrżały. Zdawało się, że chciał coś powiedzieć, lecz nie był w stanie.
- Co się dzieje? - zapytał olbrzym, łapiąc go w ostatniej chwili. Inaczej chłopiec osunąłby się na podłoże. Niestety wciąż nie był w stanie odpowiedzieć.
Luigi rozejrzał się błyskawicznie dookoła w poszukiwaniu napastników, którzy mogli zaatakować chłopca. Być może spodziewał się zabojców ze strzałkami przesiąkniętymi trucizną, czy czegoś w tym rodzaju. Domenico natomiast wpierw spojrzał na Pajariego, lecz wnet zwrócił wzrok na Lotte.
Visser odpowiedziała krótkim spojrzeniem koledze, po czym swoją uwagę przeniosła na chłopca. Dotknęła jego twarzy i otworzyła powiekę jednego oka, jednocześnie sprawdzając puls na szyi. Był wyczuwalny, ale niemiarowy. Miała nieodparte wrażenie, że jego stan nie jest spowodowany pobudkami medycznymi tylko paranormalnymi.
- Weź go – rzuciła do McHartmana. Mężczyzna wnet posłuchał jej polecenia. – Trzymajmy się razem i chodźmy tam gdzie widziałam tą kobietę. Nie wycofujemy się, może jakaś aura duchów czy przedmiotu osłabiła go.
- P-pod… - mruknął cicho Ismo.
- Pod czym? - zapytał Konsument trzymający go w ramionach.
- Z-ziemia… - dodał chłopiec, jednak wnet siły kompletnie go opuściły. Jak zdawało się, utracił przytomność
- Ziemia? - Domenico wydawał się zaskoczony.

Wnet Włoch zamknął oczy i skupił się. Lotte spostrzegła lekkie drżenie jego powiek. Mrowiła ją nieco skóra przedramion i karku, choć nie wiedziała, z jakiego powodu.
- Podziemia - mruknął Dora, kiedy otworzył oczy. Wydawało się jasne, że skorzystał ze swoich umiejętności. Co wyczytał w umyśle młodego szamana? - Nie do końca to rozumiem… - zawahał się. - Ale tam w dole, pomiędzy tymi wszystkimi budynkami… one są połączone… i coś jest nie tak… Nie tak pod nami - próbował ubrać odczucia Isma w słowa.
Zebrani skierowali się ku korytarzowi, w którym zniknęła widziana przez Lotte kobieta. Otworzyli drzwi. Wnet spostrzegli pustą przestrzeń. Oraz drzwi. Mnóstwo po prawej stronie, mnóstwo po lewej. To był główny korytarz, który widzieli na planie budynku. Gdzie powinni udać się w dalszej kolejności?
- Ok, mamy trzy razy schody – powiedziała spojrzawszy na zdjęcie w telefonie. – Jedne były w holu, z którego przyszliśmy… Drugie tutaj na prawo, a trzecie tam na końcu… Któreś muszą prowadzić na dół. - Powiększała zdjęcie, choć nie była pewna czy dobrze widzi trochę niewyraźny plan budynku. – Tylko gdzie może być monitoring? I ta kobieta… Chodźmy tam na koniec, może coś będzie po drodze.

Ruszyli zgodnie z pomysłem Lotte. Korytarz był cichy i pusty. Ani człowieka, zupełnie jak gdyby przedziwny czar snu został rzucony na ten budynek. Pierwszy szedł Luigi, a tuż za nią Visser i Domenico. Za nimi McHartman, który położył chłopca na swoim barku, jak gdyby ważył co najwyżej kilka gramów. Szli dalej i nikt im nie przeszkadzał. Lotte widziała plakietki na drzwiach, jednak były w języku fińskim, którego nie rozumiała.
- To te schody? - zapytał Domenico.
Przed ich oczami pojawił się obiekt zaznaczony na mapie. Schody prowadziły zarówno w górę, jak i na dół. Jednak zanim zapuszczą się na kolejny poziom… czy powinni zbadać dokładniej parter? Może należało rozdzielić się? Czy to było rozsądne? Nie było ani śladu po dziwnej kobiecie, którą Lotte spostrzegła kilka chwil wcześniej.
- Tak, ale strasznie tu pusto. – Kobieta rozejrzała się dokoła. - Powinniśmy sprawdzić najpierw to piętro, dowiemy się czego możemy spodziewać się dalej. Dobrze byłoby znaleźć monitoring. Nie biegajmy jednak wszyscy, chłopiec niech zostanie tutaj. Ktoś zna fiński?
- Ja mam Skorpion z modułem językowym i stabilizatorem - włączył się Domenico. - Telepatia jest nieprzydatna, jak nie rozumiesz znaczenia myśli. Znam fiński i wszystkie pozostałe języki. Luigi rzecz jasna nie.
Ochroniarz lekko poruszył się, słysząc swoje imię. Przybrał lekko niepewny wyraz twarzy, jak ktoś, kto wie, że się o nim mówi, ale nie wie co dokładnie.
- Ja mówię tylko po angielsku - odpowiedział McHartman, uważnie spoglądając na Isma. - Jeżeli chłopiec tu zostanie, to ja zostanę z nim - zastrzegł, spoglądając na Lotte. Chyba zamierzał kłócić się, gdyby Lotte miała coś przeciwko.
- Nie widzę problemu, potrzebuję osoby z fińskim, więc idzie ze mną Domenico. – pokiwała spokojne głową. – Zostawimy tutaj jeszcze Luigiego, chłopiec jest priorytetem. Zresztą spróbujemy szybko wrócić, więc mam nadzieję, że nic złego nie wydarzy się.
Domenico skinął głową.
- To prawda, Ismo jest priorytetem. Nie chcemy, żeby został przez kogoś porwany. I choć wokoło nie widzę żadnych śladów Valkoinen… to być może dlatego, bo nie chcą, abyśmy je zobaczyli. Musimy mieć oczy i uszy szeroko rozwarte i spodziewać się pułapki, jeżeli byli tutaj wcześniej przed nami.
- Nie musicie mi tego mówić - odpowiedział McHartman. Ułożył chłopca na najniższym stopniu schodów tak, że prawym barkiem mniej lub bardziej stabilnie opierał się o ścianę. - Nie spuszczę z niego wzroku - mruknął, w następnej chwili wstając i zakładając o siebie ręce. Wybrzuszenie przy pasku jego spodni, gdzie bez wątpienia znajdowała się kabura pistoletu, wyglądało równie groźnie, jak olbrzymi mężczyzna.
Tymczasem Domenico zapewne tłumaczył Luigiemu, że ma pozostać wraz z Konsumentem i dzieckiem. Szofer nie oponował, choć wydawało się, że nie jest z tego powodu zbyt zadowolony.
- Idziemy? - zapytał Dora, spoglądając na Lotte.
- Tak – przytaknęła szybko i ruszyła dalej korytarzem nie cofając się na razie. – Na drzwiach są plakietki, zwróć na nie uwagę jak będziemy szli. Choć część pomieszczeń i tak warto by było sprawdzić. Dziwne, że nikogo tu nie ma.
- To prawda - mężczyzna skinął głową. Szedł obok Visser i zgodnie z jej radą uważnie przypatrywał się napisom. - Pomieszczenie gospodarcze, toaleta, toaleta dla personelu, zespół radców prawnych, kadry, administrator bezpieczeństwa informacji, dyrektor strategiczny, miejski rzecznik… konsumentów - mężczyzna lekko uśmiechnął się, jednak nie przystanął przy pomieszczeniu. Bez chwili zwłoki czytał kolejne napisy. - Pełnomocnik prezydenta miasta do spraw profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych… ciekawi mnie, czy w tym mieście są jakieś szczególne problemy z piciem, czy też może raczej to standardowa posada - lekko zmarszczył brwi. - Samodzielne stanowisko do spraw BHP, potem organizacji pracy, następnie urząd stanu cywilnego… dalej są różne wydziały - spojrzał na drugą stronę korytarza. - Obsługi rady miejskiej, organizacji ruchu, polityki mieszkaniowej i przestrzennej, zamówień publicznych i zarządzania funduszami… Czy coś brzmi szczególnie interesująco dla ciebie? - zapytał tonem sugerującym, że to raczej pytanie retoryczne.
- Wiesz czego szukamy. – Nacisnęła klamkę drzwi przy których obecnie stali, aby zobaczyć czy są w ogóle otwarte. – Jaki mamy dzień tygodnia?
- Sobota - odpowiedział mężczyzna. - Czemu pytasz? - zawiesił głos, po czym zrozumiał. - Myślisz, że tutaj są takie pustki z powodu weekendu? - roześmiał się. - Czyżby rozwiązanie tej zagadki było tak banalne? - pokręcił głową. Następnie ściszył głos. - Wiem, czego szukamy, ale nie sądzę, żeby na którychś drzwiach było napisane, że kryje się za nimi werset Aalto - mruknął.
- Domenico – zaczęła poważnie – wiem, że nie będzie cudownej strzałki z instrukcją jak trafić do wersu. – Uśmiechnęła się - szukam monitoringu. Mi dni się już mylą, ale mimo że jest weekend, to drzwi nie powinny być ot tak otwarte jeśli nikogo by tu nie było i na pewno jakiś ochroniarz powinien być, chociaż jeden staruszek. Przeważnie w takich miejscach jest ochrona, może nie jakaś wybitna, ale jest.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline