Myrtel uważnie rozejrzała się po wnętrzu wieży, nie była to warunki które zadowoliły by porządnego hobbita - w każdym razie i tak był lepiej nocować w wieży niż w otwartym polu będą narażonym na kaprysy pogody. W wieży przynajmniej był sucho i można było rozpalić ognisko. Po za tym wieża jak tako zapewniała ochronę przed deszczem. w razie gdyby miała się nagle rozpadać w ciągu nocy.
Jednak zanim hobbici i towarzyszącym im krasnolud rozpalili ognisko i zaczeli przygotowywać się do snu, ruszyli na poszukiwania tajemniczego skarbu - w każdym razie po chwili zamieszania skarbem okazała się niewielka skrzyneczka, której zawartość okazały się dwa miecze, w każdym razie dla hobbita to był miecze ale elfów i ludzi zapewne musiały być to sztylety. Myrtel musiała przyznać rację krasnoludowi, rzeczywiście była to kunsztowna robota i na dodatek elficka.
Wtem nie spodziewanie, rozległo się dziwny świst i Dedric upadła na ziemię. Gobliny!!! - zdołała pomyśleć w panice Mirt, gdy poczuła ból przyszywający ból z boku głowy i przyłożywszy rękę skroni poczuła spływającą po niej krew.
Totalnie spanikowana i przerażona Myrtel chwyciła za procę i nie namyślając się długo wycelowała w pierwszego widzianego goblina.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |