Wilhelm przez dłuższą chwilę leżał bez ruchu i zastanawiał się, czy stara wiedźma domyśliła się, że usłyszane odgłosy nie były naturalnego pochodzenia i że ktoś śledził jej poczynania. Na wszelki jednak wypadek poczekał cierpliwie, aż mieszkańcy ostatniego wozu znikną mu z oczu, po czym wrócił do obozowiska okrężną drogą. Zdecydowanie nie chciał, by Boyko go zobaczył.
Następny dzień miał zamiar odpocząć po nocnych czuwaniach, a prócz tego potrenować nieco rzucanie czarów. I, oczywiście, pomagać Stirganom w codziennych pracach.