Mądre głowy zajmowały się ratowaniem życia i nie wolno im było przeszkadzać, a tym bardziej rozpraszać. Odciąganie od pracy lekarki i biolog równało się wydaniem wyroku na pokładową informatyczkę, złożoną niemocą na stole operacyjnym… z twarzą zakrytą żywą maską z teflonu, mięśni i kwasu. Obcą istotą niebezpiecznie blisko rąk próbujących nieść pomoc bladowłosej poszkodowanej, rozłożonej płasko na stole izolatki.
Patrzenie jak długi ogon zaciska się na gardle Veroniki i dusi ją, był dla kanoniera dwa razy bardziej nieprzyjemny. Też mógł tak skończyć, gdyby nie nadział na pręt tamtego skurwysyna w korytarzu. Pal licho ręce, które Linda połatała na słowo honoru - działały. Z potworem na mordzie Drake zostałby wyłączony na amen.
- Gdzie lecisz?! Stój! - wydarł się na znikającą w progu rusznikarkę i ruszył jej śladem po sekundzie wahania. Miał zostawić obie, mało sprawne bojowo kobiety sam na sam z tym czymś?! Z drugiej strony Red nie myślała logicznie i mogła zrobić krzywdę sobie, albo dorobić Acheronowi nowe dziury.
- Nie wyłączajcie komunikatorów - przekazał Lindzie i Nivi, dopadając do drzwi med-laba - Jeżeli to gówno zacznie dokazywać, zostawcie je i zamknijcie w izolatce. Nie bijcie się z tym, uważajcie na siebie. Zaraz wrócimy. Zaraz wrócę.