John Whiterook
Kocie przekleństwo zakrztusiło Johna i strąciło w odmęty niekontrolowanego kaszlu.
Gadający. Kot. Ta. Powinien się tego spodziewać.
Niemrawy uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy usłyszał niecne oskarżenia. Kiwnął na przywitanie głową i nieśpiesznie usiadł po turecku obok kota.
- Dlaczego mnie śledziłeś, przyjacielu? Czy potrzebujesz czegoś ode mnie? Jeśli z łapą coś nie w porządku, to znam tutaj weterynarza...
Czyżby Szaman wysłał za nim agenta? Jakby o tym pomyśleć, to w trakcie rytuału przechodzenia miedzy światami pojawił się kot-totem, jednej z szamanek... ale tamten był cały czarny. Pozatym, ten tutaj zachowywał się jakby należał do Silvy, a John był cholernie pewien, że jej opiekunem była żmija.
__________________ "To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS |