Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2018, 18:22   #8
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację
Grissenwald, wcześniej...

Karawana wytrwale posuwała się naprzód, stale się powiększając. Mniejsze grupki podróżników dołączały do nich szukając wsparcia przeciw niebezpieczeństwom czającym się na szlaku. Z nowych towarzyszy podróży Ryżemu najbardziej do gustu przypadł Adso, drobny i niewysoki, ale wyjątkowo żwawy człowiek. Spotkali go na szlaku, gdy spacerował sobie samotnie. Chociaż określenie „spacerował” nie jest zbyt trafne. Idąc dogonił bez problemu ich karawanę, a poruszał się w takim tempie, jak gdyby inny człowiek biegł. Może przez jego nieduży wzrost, nadający mu posturę zbliżoną do niziołka tak przypadł Ryżemu do gustu. A może dlatego, że był taki różny od niego. Włosy nosił krótkie, sylwetkę miał szczupłą, jadł niewiele. Za to śmiał się dużo i gadał na okrągło. A może dlatego, że przez to gadulstwo przypominał mu młodszego brata, Bofo? Brali razem wartę na postojach i z czasem uzgodnili, że będą dalej podróżować razem. Adso wyrwał się z domu by szukać przygód w świecie i postanowił zostawić łowcą nagród. Zaplanowali, że po przybyciu do Altdorfu poszukają okazji wspólnie.
Na jednym z postojów rozłożyli obóz wspólnie z grupą drwali. Było wesoło, alkoholu było sporo, a drwale zaczęli popisywać się swoimi umiejętności w pracy siekierą. Prym we wszystkich zabawach wiódł Pietka, wymachując siekierą tak, jakby była częścią jego własnego ciała. Zgadali się razem z Adso i w dalszą podróż ruszyli już jako trójka. Adso przekonał brodatego drwala, że z takimi umiejętnościami marnuje się jako drwal. Ryży przytaknął i sprawdza została przesądzona.
W Grissenwaldzie ludzie poszli zabawić się na miasto, Ryży został pilnując karawany.

Wrócili późno w nocy, hałasując jak dwa niedźwiedzie. Ryży już chciał ich ofuknąć, gdy nagle wydało mu się, że dostrzegł za ich plecami jakiś ruch. Przesunął się tak, aby ciała Pietki i Adso zasłoniły go wzrokiem obcego i przemknął za najbliższy wóz. Ludzie minęli go nic nie rozumiejąc i śmiejąc się z jego zachowania, po czym zaczęli rozkładać się przy ognisku. Ryży nadsłuchiwał. Jakiś delikatny szmer przebijał się co jakiś czas do niego. Schylił się i zajrzał pod wóz. Z drugiej strony zauważył przyczajony jakiś cień. Cicho wyciągnął miecz i okrążył wóz. Ujrzał przed sobą skuloną postać. Ostrożnie podkradł się bliżej, przystawił miecz do jej pleców i powiedział
- Ani drgnij! - Jak zwykle, tego typu ostrzeżenie było bez sensu, gdyż ktokolwiek dźgnięty mieczem pierwsze co robi, to drgnie.
- Nie! - krzyknęła wysokim tonem postać. Adso i Pietka chwycili za broń i poderwali się od ogniska, po chwili grożąc nieproszonemu gościowi. - Nic wam nie zrobię - odezwał się ponownie głos i nie dało się nie zauważyć, że należy on do kobiety.
- Do ogniska - zakomenderował niziołek. Nieznajoma posłusznie ruszyła w stronę blasku. - Oddaj broń.
- Mam tylko sztylet - odpowiedziała, wolno sięgając i podając go rękojęścią do przodu. Adso odebrał go.
- Pietka, przeszukaj ją - polecił, po czym dodał - tylko nie bądź obleśny - bo Pietka zaśmiał się rubasznie. Nieznajoma ze wstrętem starała się odsunąć, ale zwalisty drwal sprawnie wykonał swoje zadanie nic nie robiąc sobie z polecenia Ryżego.
- Faktycznie, nic już nie ma do ukrycia - zaśmiał się zadowolony z siebie brodacz.
- Usiądźmy więc przy ogniu i posłuchajmy, co masz nam ciekawego do powiedzenia - zdecydował niziołek.
- Przepraszam was bardzo za najście. Nazywam się Alane - ściągnęła kaptur i w świetle ogniska mogli dostrzec jej delikatne rysy i długie uszy, których koniuszki wydostawały się przez opadające włosy - i podsłuchałam waszą rozmowę w karczmie - Alane wskazała na dwóch ludzi, którzy wymienili zdumione spojrzenia. - Ja… szukam… tego łowcy wampirów, o którym mówiliście… - Adso i Pietka zgodnie ryknęli śmiechem, a Ryży zmarszczył brwi.
- Powiedz mi, po co go szukasz?
- Potrzebuję pomocy, żeby pozbyć się nieumarłego
- mężczyźni przestali się śmiać i zaczęli przysłuchiwać. - Ja trochę wiem o unieszkodliwianiu nieumarłych. Sporo na ten temat czytałam i też już kilka razy z nimi walczyłam.
- A co to za nieumarły?
- Nie ma imienia. To znaczy pewnie jakieś kiedyś miał, ale ktoś bardzo się postarał, aby usunąć jakiekolwiek wzmianki na jego temat. Wiele dni poświęciłam na wytropienie jakichkolwiek informacji na jego temat. To wyklęty wiele lat temu członek rodu Rubinderów. Imienia nie udało mi się ustalić. Ród Rubinderów cieszy się dobrą opinią w Imperium, a ta czarna owca była ohydną wypaczoną i zdemoralizowaną kreaturą, dopuszczającą się mrożących krew w żyłach czynów. Szczegółów nie znam, ale gwałty na kapłankach, masowe mordy wieśniaków i tajemne rytuały związane ze składaniem ofiar. Bardzo trudno dokładnie ustalić, bo nigdzie nie jest wzmiankowane, że to właśnie on były odpowiedzialny. Z pewnych dokumentów wywnioskowałam, że został zamknięty w przytułku dla obłąkanych. Niestety, uwolnił się, dokonał bestialskich mordów na personelu i wraz z najbardziej wynaturzonymi przypadkami zbiegł. Tę część historii opieram w dużej mierze na zapiskach, które przypadkiem wpadły mi w ręce. Odnalazłam kiedyś grób, w którym pochowany był krasnoludzki kowal runów. Nazywał się Crag Granitowy Topór. Wśród jego szczątek odnalazłam magiczny notatnik. Pewien mag pomógł mi go odczytać i to bardzo ciekawa historia. Otóż, Crag odkrył odnalazł manuskrypt z nieznaną runą. Podczas próby wykucia magicznego topora z jej użyciem, coś poszło nie tak, musiała uwolnić się jakaś straszna magia. Dalsze zapiski są bredniami szaleńca i…
- To bardzo ciekawe, ale chyba trochę odbiegasz od tematu
- przerwał jej Ryży. - Mów, co z tym Rubinderem.
- No właśnie. z zapisków wynika, iż w przytułku Crag odzyskał trochę rozumu i notatki robią się bardziej składne. Opowiedział bezimienny hrabi swoją historię. Potem Bezimienny wydostał się, urządził rzeź w przytułku i zabrał Craga ze sobą. Razem odnaleźli manuskrypt i topór, po czym ten postanowił go zabić. Rannemu Cragowi udało się uciec, ale nie odzyskał już nigdy sił.
- Losy Craga chyba nas niezbyt interesują -
znowu wtrącił się Ryży. - Mów dalej, co z Bezimiennym.
- No tak
- westchnęła Alane. Wychowana jako córka skryby bardzo lubiła zawiłe historie i odnajdywanie w nich szczegółów i niuansów. - Nie wiem, co działo się z Bezimienny potem, ale prawdopodobnie znowu grabił, gwałcił i oddawał się ciemnym rytuałom. Kolejny trop na jego temat odnalazłam w dziennikach Koloni Wydobywczo-Karnej Middenheimu. Ktoś musiał go dopaść i skazać. Figuruje w aktach jako H.R., nigdzie nie pada jego imię czy nazwisko, ale pewne szczegóły na jego temat pozwalają mi sądzić…
- Alane. To wszystko jest bardzo interesujące, ale niedługo kończy się moja warta i chciałbym pójść spać a Ty na razie jeszcze nie przekonałaś mnie do tego, aby nie związać Cię i zakneblować…
- Ale przecież ja nic wam nie zrobię! Ja chcę tylko znaleźć łowcę wampirów!
- Cicho, bo pobudzisz niewłaściwe osoby
- syknął Ryży. - Ten „łowca wampirów”, którego szukasz, to ja. Więc przekonaj mnie proszę, że to, co masz do powiedzenia, będzie miało dla mnie jakąś wartość.
- Ale… Ty przecież jesteś niziołkiem?
- Alane wyglądała na zaskoczoną.
- A czego się spodziewałaś? - opryskliwie natarł na nią niziołek. - Dwumetrowego draba z barami jak wóz drabiniasty, okutanego w czarnym płaszcz od stóp do głów?
- Ja… tak… nie… to znaczy… musisz być taki niemiły!?
- W sumie, to nie muszę. Wybacz. Nazywam się Ryży Marchwiowy, to moi znajomi Adso i Pietka, a wokoło tutaj to karawana, którą eskortuję. Pewnie dlatego jestem taki niemiły dla gości, którzy skradają się nocą do obozu.
- Masz rację
- przyznała.
- Dobrze, wróćmy do tego Bezimiennego. Co z nim dalej?
- Znowu, okazuje się w jakiś niewyjaśniony sposób udało mu się uwolnić, dokonał rzezi na załodze kompanii i zbiegł. I żeby już nie przedłużać, nie wiem dokładnie co działo się z nim dalej. I nie wiedziałabym nadal gdyby nie pewne informacje, o nieumarłym. Sądzę, że to właśnie ten Bezimienny Rubinder i że wiem, gdzie leży jego grób. Teraz chcę się tam dostać i go zabić na dobre. Ale wydaje mi się, że może być dla w pojedynkę zbyt silnym przeciwnikiem.
- Niegłupie. Ale powiedz mi, dlaczego właściwie chcesz go odnaleźć i zabić?
- Bo za to dobrze płacą
- odpowiedziała Alane, wbijając wzrok w ziemię. - A inni zapłacą za jakiekolwiek księgi, jakie przy nim znajdziemy. - Po tych słowach zapadła cisza.
- A jak dobrze za to płacą?
- Trzy tysiące złotych koron.
- Jak się nad tym zastanowić, to ma to sens -
odezwał się w końcu Ryży. Kwota go oszołomiła, ale starał się jak najbardziej nie dać po sobie tego znać. - Więc Ty i nikt inny wie jak go odnaleźć. Ale gościu musi być ciężkim orzechem do zgryzienia, skoro za życia dawał nogę i z przytułku i z kolonii… to po śmierci będzie nie lada wyzwaniem. Sama więc nie dasz rady i potrzebujesz specjalistów od ubijania nieumarłych. I nie wyznacza się takiej nagrody za proste zlecenie. Taaaak… - zasępił się. - Obawiam się, że tutaj potrzeba zdecydowanie mocniejszej ekipy. Na początek - koniecznie ktoś, kto będzie potrafił otwierać zamki i rozbrajać pułapki. Jeżeli to taka szczwana sztuka z tego Bezimiennego, to i specjalista musi być nie pierwszy lepszy z…
- Znam kogoś takiego!
- ucieszyła się Alane - Moja przyjaciółka… to znaczy wiecie, znajoma… ona jest włamywaczką i na pewno byłaby zainteresowana…
- Dobra jest?
- Tak mi się wydaje.
- No to dobrze.
- Sama chętnie rzuciłabym okiem na te jego notatki
- rozległ się nagle z ciemności niewysoki głos. Po chwili usłyszeli skrzypienie skórzanego pancerza i niewysoka postać zbliżyła się do ognia. - Nieumarłego z grobu byście wygnali tym bezustannym gadaniem - zachichotała krasnoludzica. - Sigrid Silbermond jestem - to powiedziawszy, wyciągnęła rękę w stronę Alane. Ta odruchowo również podała jej dłoń, którą Sigrid energicznie potrząsnęła. - To co, przyda wam się ktoś krzepki na tę awanturę, hm? Dzielimy się po równo?
Ryży, zaskoczony jak i reszta, skojarzył sobie, że Sigrid dołączyła do nich całkiem niedawno, gdy karawana przejeżdżała przez Nuln.
- Tak jak mówiłem, potrzebna jest nam mocna ekipa. Skoro już więc jesteś wprowadzona w temat, to witam. KTOŚ JESZCZE - podniósł głos i rozejrzał się w ciemność dookoła - chciałby się dołączyć?
 
Gladin jest offline