Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2018, 09:12   #177
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Partridge
Ciało Lucyny bez głowy nawet nie było takie ciężkie, a z Twoją muskulaturą i szeroko pojętą kondycją poniesiesz ją ze z kilka minut dopóki nie dostaniesz zakwasów, niczym wioskowy kulturysta na sterydach po przerzuceniu widłami kilku krów. Zbysiu zaczął strzelać z papiera toaletowego, który sypał zabójczymi dla oczu drzazgami oraz pyłem zdolnym zaczopować płuca wieloletniego palacza rozmiłowanego we wdychaniu oparów z topionego styropianu. Stoi taki goły i wesoły ten drużynowy magus, a Ty zaczynasz powątpiewać, czy z całą pewnością nie skończysz dzisiaj jako rustykalny element wystroju wnętrz wprasowany w ścianę przez mało humanitarne demony.

Zbysiu
CCCHHHHLAAAASSSTTT!
Ale ten papier strzela!
CHLLLLLAAASSSTTTT!
Niczym Indianin Joe! Tyle, że nie masz kapelusza. W sumie z gołą pytą, kapeluszu i biczo-srajtaśmą musiałbyś budzić we wrogu niemałe obawy o Twoje zdrowie psychiczne.

Partridge mocno upiera się przy tachaniu ciała Lucyny, ale słabo widzisz babranie się w jej krwi, a tej skubana miała sporo, bo z tętnicy szyjnej ciągle bryzga jak szampan na imieninach ciotki, co Cię podrywała. A do najładniejszych to ona nie należała, zatem jej wizyty (a trwały nawet i tydzień) przeczekiwałeś o wodzie i mchu w pobliskim lesie. Na końcu zawsze się dowiadywałeś, że spała w Twoim łóżku, a Twoja jedyna poduszka była dziwnie mokra i lepka.

Szybko nałożyłeś swe znoszone szaty, przewiązałeś je suwenirowym paskiem, a papier schowałeś do torby, bo już trochę Ci ręka krwawi od tych wszystkich drzazg.

Co jak co, ale dalej nie masz ochoty targać zwłok Lucyny. Boisz się, że jej krew może zarazić Cię jakąś chorobą powodującą obumarcie mózgu, a przede wszystkim inteligencji. Fakt, że jak na maga masz słabe statystyki w Inteligencji, ale gorsze jest wrogiem do dupy.

Wirkucipałek
Ale to była faza. Schowałeś białe tabletki do kieszeni, w której nosiłeś muchomora, dwa guziki, złamany grosz i martwą ćmę, z której robi się coraz większa breja. Tabletki dali Ci tutejsi gospodarze, mówiąc z zapałem i szerokimi źrenicami, że idealnie wyciszają umysł, tylko potem łapie straszna gastrofaza. W sumie nie jesteś głodny, bo żołądek i przełyk wypełnia Ci żrąca gorzała, więc chwilę wytrzymasz.

Jeden z facetów, ten goły, postrzelał jak debil z papieru toaletowego, raz prawie odżynając Ci nim nos, a drugi targa bezgłowe kobiece ciało. Mag ubrał się, chociaż założył szatę tył na przód i na lewą stronę, i tak jakby są chyba gotowi do drogi.

W sumie Ci żal, że nie uciekłeś już na powierzchnię, ale przez chwilę czułeś się jak prawdziwy heros na ziołowej fazie, bynajmniej nie melisie.

- Wirkucipałku! Ucieeekaaaj, szybko! - Odezwał się znowu ten głosik w Twoim łbie, który, z racji przechowywania mało pojętnego mózgu mocno, dość mocno rezonował. Echo odbijało się od jednego ucha do drugiego.

2 Drużyna WT
Hermann i Adolf biegli za dwójką krasnoludów, którzy chyba za mocno dostali bęcki i salwowali się paniczna ucieczką. Musieli być niezbyt nawaleni, bo reszta oddziału z okrzykiem wbiegła w ich oddział i od razu zamieniła się w krwawą mgiełkę.
- Ojesu, szypcy co - Hermann zatrzymał się i zaczął konwulsyjnie dyszeć. - Czej, Adolf, nie dam rady, to chyba cholesterol. Muszę kanapkę z majonezem...
- Hermann, znowu? Jadłeś pomiędzy pacyfikacją przedszkola a świątynią Ochleja. - Adolf był zły na swojego partnera. Nie dbał o kondycję, podpijał olej z garców, w którym gotowali niegrzecznych skazańców, a z warzyw znał tylko schabowe. - Mamy target do wykonania, bo jak nie, to komendant nam dobierze się do dupska. I tak już mamy po premii, bo nie wlepiliśmy wystarczającej liczby mandatów w tym miesiącu, no chodźźźź nooo!
- Adolf, biorę wszystko sam na klatę. Do emerytury mam tylko 200 lat i chcę je na spokojnie spędzić za biurkiem po tym, jak odbędę karę w prewencji. Jak mnie strzeli zawał, to renta, a za to nawet na weekend majowy nie wyjadę...

Usłyszeli strzał, jak z bicza, do tego głos elfa. Oooo, elfigi były smaczne, takie w panierce kukurydzianej, smażone na głebokim oleju. Oba demony ruszyły w kierunku źródła dźwięków wzajemnie ubezpieczając się korbaczami, które wystarczyłyby do wyburzenia średniej wielkości bloku mieszkalnego z wielkiej płyty.

Partridge, Zbysiu, Cipałek
Idealnie zgrana drużyna - chudy tchórz, magiczny mitoman i naćpany krasnolud. Anarchia. Entropia. Skuteczność w rzutach za 3 - 0,0001%. Cipałek, jako że znajduje się najbliżej wejścia do łaźni, zauważył idącą w ich stronę (z lewej) dwójkę dużych rozmiarów demonów. Jeden jest tak gruby, że krasnoluda przekąsiłby jak krewetkę z remouladą. Po prawej bucha pożar. A na wprost wyjścia jest głęboka przepaść, pewno taka nieskończona.

Cipałek spojrzał zestrachany przed siebie, ledwo utrzymując mocz. I zobaczył w głębi zielony, fosforyzujący prostokątny znak, zawieszony tuż pod sufitem - grubego krasnoluda z kuflem biegnącego w stronę jakiegoś poziomego prostokąta. Hmmm, czy to oznacza, że jest tam bar? A może kibel, bo pijącemu piwerko przeczyściło nereczki. A może to oznaczenie, że jak jesteś nawalony to wbiegnij w ścianę?

Cipałek już słyszy głosy demonów:
- I ja do niej, że jak nie chce mandatu, to najpierw w dupę, a potem do ryja, w tej kolejności. Ale z mordy to była dobra szmata - rzekł jeden z demonów.
- I co? Uiściła, hueeee? - Zarechotał parszywo drugi demon.
- W mordę dała i powiedziała, że jest żoną szefa kontroli wewnętrznej. Dałem jej kilka dekli i rzuciła, że zapomni o całej sytuacji.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline