Durak wiedział, że nie mogą pozostać tu na trakcie. Wróg może i nie wróci za szybko, ale górska pogoda mogła się zmienić w kilka chwil.
- Niech ktoś pomoże Lelianie a ja się rozejrzę. Gdzieś w okolicy musieli mieć jakiś obóz. W górach bez sprzętu długo by nie dali radę. Musieli gdzieś zostawić swoje sprzęty.- Oznajmił krasnolud i gdy mógł już się ruszyć od rannej odblokował po kilku chwilach swoją kuszę. Robota krasnoludów była porządną bronią. Niestety trochę czasu spędził na szlaku i wojnie a tam nie zawsze korzystał z niej według jej przeznaczenia, więc mogła się zaciąć.
Po jakimś czasie wrócił do zebranych przy rannej akolitce kompanów.
- Trochę dalej jest jaskinia gdzie się te łajzy zatrzymały.- Oznajmił wyłaniając się za krzaków zasłaniających łatwe podejście na skarpę.
Krasnolud pomógł rannej wgramolić się na kucyka Dai, która użyczyła wierzchowca by pomóc dziewczynie. Podeszli pod jaskinie z małymi problemami.
Noc minęła i wszystkim dała się we znaki. Jęcząca i majacząca akolitka nie dawała upragnionego snu części kompanów a Durak starał się dbać by wody jej nie zabrakło a i by gorączka nie spowodowała większych zniszczeń w organizmie niż rana.
***
Ranek nastał i wyruszyli. Droga sama w sobie nie była trudna dla khazada. Lata spędzone w górach gdy krążył po halach, dolinach czy szczytach wprawiły Duraka do takich warunków. Niestety dla reszty kompani nie była łatwą.
W pewnym momencie usłyszeli z traktu nadciągających szybkim tempem zapewne jacyś konni. Trzeba było szybko reagować. Durak wraz z Lilianą na kucu wjechali w przydrożne krzaki. Khazad ukrył ich z widoku a sam chwycił za kuszę ładując ją i schowany przy nich wypatrywał kto nadciąga.