Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2018, 22:10   #51
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka, chociaż zakończona zwycięstwem, zdecydowanie nie poszła po myśli Dietricha. Faktem było, iż bandyci mieli przewagę, nie tyle liczebną czy uzbrojenia, ale pozycyjną, ale mimo wszystko zdołali zadać pewne straty. Co gorsza między innymi przez Dietricha, który - zamiast wpakować strzałę w czerep bandyty - po prostu chybił. I co z tego, że strzała przemknęła tylko parę cali przed nosem bandyty? Pudło to pudło, nie ma się czym chwalić.
W zasadzie powinien był pogratulować kompanom udanego strzelania, ale to mogło poczekać. Byli ranni, byli bandyci, którym udało się przeżyć starcie.
Na leczeniu się nie znał i wolał tę kwestię pozostawić w rękach osób bardziej wprawnych w tej materii, dlatego też, ledwo się upewnił, że wszyscy przeżyli, pobiegł za ostatnim bandytą. Miał zamiar przyciągnąć go, nawet kosztem pogorszenia się zdrowia jeńca, a potem pomóc przy przepytywaniu.
Zabijać tamtego nie miał zamiaru, przynajmniej na razie. W końcu mógł się przydać bądź jako źródło wiedzy, bądź jako żywa tarcza.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-04-2018, 01:15   #52
 
Ascard's Avatar
 
Reputacja: 1 Ascard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputacjęAscard ma wspaniałą reputację
Słowik nie był z siebie dumny. W minionej walce nie wykazał się zbytnio męstwem. Owszem ruszył wraz z innymi ale jedyne co osiągnął to pomoc Karlowi w pojedynku z bandytą. Jego stary wysłużony kij wyglądał co najmniej groteskowo w tym starciu. Postanowił rozejrzeć się za jakąś porządniejsza bronią lub tarczą przynajmniej. Zamiast tego zauważył list gończy za ich mocodawcą. Jak każdy porządny chłop młodzieniec ani czytać ani pisać nie umiał. Podobizna była jednak bardzo trafna. Nie zdążył sięgnąć po kawałek papieru, gdy elfka sprzątnęła mu go sprzed nosa. Chłopak nie protestował, lecz tylko stanął obok niby to przyglądając się bandytą a tak naprawdę zerkając z ukosa na Karla. Cieszył się w duchu, że ktoś również nabrał podejrzeń co do ich pracodawcy.
 
Ascard jest offline  
Stary 08-04-2018, 13:33   #53
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Lilou i Karl - Awantura o list gończy

List gończy za Karlem zdziwił Lilou bardzo. Szukała informacji o powodzie, dla którego był poszukiwany, a potem ze znaną sobie wściekłością podeszła do mężczyzny i machnęła mu listem przed oczami.

- Co to ma być do cholery?! Kim ty jesteś, łajzo? - zaatakowała go słownie wystarczająco głośno, aby wszyscy ją słyszeli. Nie dała jednak wyrwać ze swych rąk listu gończego.

- Rozbieraj się do gaci i pokazuj czy nie masz śladów po należności do jakiegoś gangu!


Karl stał na skraju rozpadliny, sprawiając wrażenie kompletnie niewzruszonego słowami elfki. Jego długie, pozlepiane ze sobą włosy powiewały na silnym wietrze, przesłaniając jego oblicze. Mężczyzna przez dłuższą chwilę stał nieruchomo z nieodgadnionym wyrazem twarzy, przyglądając się poczynaniom Dietricha, który ruszył śladem banity.

- Uspokoiła byś się wreszcie - odparł po pewnym czasie, odwracając się w stronę Lilou.
- Ty jedna powinnaś ich przejrzeć, bo skoro pytasz o przynależność do gangu na podstawie znaków, to albo sama należysz do półświatka, albo do ludzi, którzy go zwalczają. Musisz mi wybaczyć, ale do tych drugich jednak mi nie pasujesz… - wyszczerzył zęby w niezdarnym uśmiechu. - Ludzie, których zabiliście to pospolici bandyci, widać to już na pierwszy rzut oka. Jasne... Niejeden stróż prawa ma pewnie więcej za uszami od tych tutaj, ale przynajmniej reprezentantów naszych najjaśniejszych elit na ogół zdobią uniformy, czy inne nie pozostawiające wątpliwości strojne lub oznaczenia. Ci zaś - wskazał ruchem głowy legnące wokół truchła - wyglądają jakby pół swojego życia spędzili kryjąc się po krzakach, a po drugie… Jeśli list gończy wydany zostałby przez władze, to zostałby oznaczony stosowną pieczęcią. W przeciwnym razie byle głupek mógłby wyznaczyć nagrodę za czyjąś głowę - Karl skrzyżował ramiona na piersi.
- Dlaczego wciąż mi nie ufasz? Wybacz mi moją zuchwałość, ale za pieniądze, które wam oferuję niejeden by zamknął dziób na kłódkę, byle tylko położyć na nich swe chciwe łapska.

- Nie pytam cię o nich, więc nie strzęp języka. A pieniądze które nam oferujesz, to wybacz, o najłaskawszy, ale na tym liście dają więcej
- Lilou zmrużyła gniewnie oczy nie schodząc z tonu. Poczyniła krok w jego kierunku, przyciskając mężczyznę niemal na skraj przepaści. Póki co dostali po dziesięć złotych na łeb, ale nie miała w zamiarze dyskutować o forsie.
- Łachy zdejmuj. Nie pytałam cię o zdanie ani o ocenę, może i jesteś bardziej wyględny i uprzejmy niż ja, ale to nie czyni cię kimś lepszym.

Karl w odpowiedzi parsknął śmiechem.
- Nie mam zamiaru dać się poniżać. Tym bardziej przez… kobietę - zmierzył ją od góry do dołu pełnym dezaprobaty spojrzeniem. - Jeśli chcesz zdobyć nagrodę za moją głowę, to proszę bardzo – zepchnij mnie. Założę się tylko, że nie ma tam opisane kto ją wystawił, a kiedy przyjdzie co do czego, to Viddlebergowie umyją od tego ręce. To zwykłe tchórze, którzy nawet zawartych umów nie potrafią dotrzymać. Cały ich majątek nie został uczciwie zdobyty…

- Już się poniżyłeś pozwalając, bym cię chroniła i eskortowała
- Lilou uśmiechnęła się półgębkiem jak mały wredus - Więc skoro nie masz nic za uszami, nie powinno ci sprawić problemu udowodnienie tego. Coś podejrzanie się bronisz jak na niewinnego, a ponoć tylko winni się tłumaczą - wyszczekała butnie.

- Dobrze, w takim razie się nie tłumaczę i nic nie udowadniam, bo nie mam takiego zamiaru. Liścik zachowaj na pamiątkę - odparł pozbawionym emocji głosem, po czym odwrócił się do niej plecami.

- Nie unoś się na nią boś za cienki. Komuś kto Ci szlachecką dupę uratował należy się szacunek. Może i prosty ze mnie chłop, ale jeśli chciałbym znaleźć tego co ten świstek rozesłał to zacząłbym szukać u Viddlebergów, czy jak oni się tam nazywali. Z tego co mówiłeś to są oni żywo zainteresowani twoim rychłym zgonem a i o jakiejś pogoni wspomniałeś przy rekrutacji. Może ogary wyprzedziły zwierzynę i zaczaiły się na szlaku. Także ciesz się żeś nas wynajął, bo samemu byście już kwiatki woniali od spodu. A skoro my ich ubili, to chyba nasze usługi lepsze i na nagrodę zasługują - odezwał się Słowik.

- To czy mi dupę uratujecie, to się jeszcze okaże - odparł buńczucznie Karl. - Oczywiście, że to sprawka Viddlebergów, ale wątpię, abyście otrzymali od nich jakąkolwiek nagrodę. Nie jestem poszukiwany przez władze i czy wam to odpowiada, czy też nie – musicie taką odpowiedź zaakceptować, bo ja i moja rodzina płacimy wam za to. O ostatecznej stawce będziecie dyskutować z moim ojcem, nie ze mną. Mam nadzieję, że utnie to kolejne próby wyłudzenie ode mnie złota pod pretekstem nieufności.

- Złota od ciebie wyłudzić nie próbuję, a twoja rodzina póki co nic nam nie płaci.
- Lilou parsknęła, jakby odpowiadanie na taki zarzut ją rozbawiło. Mężczyzna chyba lubił odwracać kota ogonem.
Zepchnięcie Karla w przepaść stało się marzeniem na wyciągnięcie ręki. Niestety, było to nieopłacalne. Już się z nim związali umową i nawet, jeśli go się pozbędą, prawdopodobne jest to, że jego wróg zacznie i na nich polować. A prócz niego rodzina Karla.
- Nie chcesz udowodnić swojej szlachetności, to nie. - fuknęła Lilou chowając list gończy
- Ale już nigdy więcej mnie nie pytaj, czemu wciąż ci nie ufam. - po tych słowach odwróciła się i kiwnęła głową do Słowika, że póki co mogą iść.
- Mam tylko nadzieję, że zauważyłeś z jaką precyzją i celnością umiem polować na szuje - rzuciła jeszcze zupełnie na odchodne. Ciała poległych już przeszukała, więc postanowiła zejść na dół. Powinna się zainteresować co z innymi.

Niewzruszony otrzymaną odpowiedzią Karl spojrzał w kierunku, w którym śladem banity podążał Dietrich z Hansem. Obu mężczyzn nie było w zasięgu wzroku, ciała poległych zostały już przeszukanie, więc nie pozostawało tu nic, co by mogło ich zatrzymać na dłużej. Karl wytarł zakrwawione ostrze miecza o płaszcz jednego z nieboszczyków, po czym ruszył za Lilou.
- Cóż… swój do swego ciągnie - mruknął pod nosem, komentując przechwałki elfki o jej zdumiewających umiejętnościach polowania szumowin. Ona jednak postanowiła pokazać brak zaufania i szacunku, więc nawet nie obdarzyła Karla spojrzeniem. Zupełnie tak, jakby nic nie usłyszała.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 08-04-2018, 14:01   #54
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dietrich i banita

- Odsuń się, psubracie! - krzyknął uzbrojony w topór banita, który znalazł schronienie w płytkiej pieczarze. Odwrócony plecami do ściany, wyraźnie kulał i jedną rękę cały czas trzymał w pobliżu rany, z której wciąż wystawała strzała Lilou. Obok jego nogi oparta była tarcza, po którą w każdej chwili mógł wyciągnąć rękę.
- Do diabła z wami! Prędzej sczeznę niż się poddam!
- Jedno drugiego i tak nie wyklucza - odparł z szyderczym uśmiechem Dietrich. - Możesz się poddać i, być może, ocalić życie, a możesz zginąć tu i teraz. Wybór chyba nie jest skomplikowany.
Mężczyzna splunął na ziemię i zaśmiał się nerwowo.
- Nie mam żadnej gwarancji - powiedział twardo banita. - I tak jestem martwy. Z ranną nogą nigdzie nie ucieknę… Wilki rozszarpią mnie po drodze. Równie dobrze możesz oszczędzić mi cierpienia - po tych słowach chwycił za leżącą obok tarczę i ścisnął mocniej topór.
- No, dawaj! Pokaż na ile cię stać! - Uderzył kilka razy toporem o tarczę, lecz mimo to nie ruszył się.
- Może i racja, że nie masz wielkich szans - stwierdził Dietrich. - Skoro więc wolisz zginąć, miast podjąć próbę, być może nieudaną, ratowania swego życia, to nie będę ci się sprzeciwiać. Nie mogę pozwolić, byś dotarł do swoich kompanów i powiedział im o nas. Ale możesz spróbować kupić sobie życie. A nuż zagrabiłeś dosyć złota... - dodał w lekką kpiną w głosie.
- Nie ma innych kompanów - zająknął się w odpowiedzi banita. - To co zostało z naszej bandy leży teraz martwe lub dogorywa na urwisku. Złoto za życie, hę? - Zamyślił się nad propozycją Dietricha. - Wątpię, abym przetrwał w dziczy z ranną nogą, ale jest tylko jedna możliwość, aby się o tym przekonać. Jaką mam gwarancję, że mnie zostawicie w spokoju?
- Nic nie ryzykujesz, jeśli się zgodzisz porozmawiać z pozostałymi - odparł Dietrich. - Ja ci gwarancji dać nie mogę, bo nie ja tam rządzę. Nikt nie rządzi, prawdę mówiąc. Mogę dać ci słowo, że osobiście cię zadźgam, jeśli nie dojdziemy do porozumienia. A może się okazać, że ujdziesz z życiem, na co, jeśli nie spróbujesz, raczej nie masz szans.
- Rozumiem - odpowiedział banita, w milczeniu rozglądając się po pieczarze. - W takim razie wolę zginąć, jak na wojownika przystało. - Choć rana w nodze potwornie krwawiła, mężczyzna rzucił się na Dietricha ze zdumiewającą prędkością, jednakże przepatrywacz był już na to przygotowany. Trzymany przez niego łuk napiął się w mgnieniu oka i wypuścił strzałę w stronę banity. Pocisk prześlizgnął się między żebra i zatopił się głęboko w sercu, zabijając go na miejscu. Na twarzy malował się pośmiertny grymas zaskoczenia… W chwili, kiedy Dietrich powalił banitę, do pieczary wkroczył Hans.
- Nie chciał współpracować? - Hans zapytał Dietricha, który przed chwilą ubił ostatniego ocalałego banitę. - Trzeba ich będzie przeszukać, może dowiemy się kto ich nasłał i dlaczego znajdowali się właśnie tu i teraz. Być może faktycznie ma to coś wspólnego z Karlem.
- Tak jakoś niezbyt - odparł zagadnięty. - Zaproponowałem mu, żeby za zdobyte skarby kupił sobie życie, ale wolał zginąć, niż zaryzykować współpracę z nami - wyjaśnił, może ciut mijając się z prawdą.
- Skoro nie chciał oddać skarbów to może ich nie mieli. Trzeba ich przeszukać. - Hans odparł Dietrichowi, po czym sam ruszył w kierunku zabitego przeszukując go dokładnie, po to by następnie rozejrzeć się po jaskini.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 10-04-2018 o 17:07.
Kerm jest offline  
Stary 10-04-2018, 17:03   #55
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Przełęcz Lodowego Wichru, Góry Czarne
14 Vorgeheim, 2529 K.I.
Świt

Po krwawo stoczonej walce nikt nie miał już wątpliwości, że tego dnia nie uda im się zajść daleko. Słońce powoli zmierzało na spotkanie z horyzontem, oni zaś mieli rannych w swoich szeregach, których otrzymane w boju obrażenia wymagały natychmiastowej uwagi. Trzeba więc było szukać schronienia, nie tylko przed grasującymi po okolicy bandytami i bestiami, lecz także przed pogodą, a ta w wyższych partiach gór potrafiła być zabójcza, szczególnie nocą. Do tego zadania wytypowany został Durak, który po dłuższym czasie intensywnych poszukiwań znalazł wejście do jaskini, wydrążonej w litej skale zaledwie kilkanaście metrów ponad gościńcem. Wbrew pozorom, kryjówka nie była oczywista i trzeba było wytężyć wzrok, aby dostrzec ją z poziomu przełęczy. Zaglądając do środka, awanturnicy znaleźli pozostałości po innych wędrowcach - trzy śpiwory, pięć wełnianych koców, garść zwierzęcych skór oraz drewno na opał. Nad przygotowanym paleniskiem zawieszony został nawet opróżniony kociołek, który nosił ślady wielokrotnego użytkowania. Durak wyjawił pozostałym awanturnikom, że tego typu miejsca są dość powszechne w pobliżu krasnoludzkich królestw i służą wędrowcom jako schronienie przed pogodą oraz innymi zagrożeniami. Pokrzepieni tą informacją, bohaterowie mogli wreszcie odpocząć po długiej i męczącej podróży.

Noc upłynęła bez żadnych przykrych niespodzianek, choć dla Leliany okazała się ona istnym piekłem, bo kiedy adrenalina po stoczonej walce wreszcie opadła, ból w przedramieniu powrócił ze zdwojoną siłą, uniemożliwiając jej zaśnięcie. Na szczęście dla niej, Durak całą noc czuwał u jej boku, starając się pomóc kobiecie na miarę swoich sił. Krasnolud zmieniał przesiąknięte krwią opatrunki, obkładał mokrą szmatą rozpalone gorączką czoło, a także karmił do oporu przygotowaną przez Dai potrawką, albowiem Leliana miała spore trudności z posługiwaniem się swoją ranną ręką. W końcu jednak i ona zdołała na chwilę zmrużyć oczy, lecz mimo to ciche pojękiwania kobiety towarzyszyły awanturnikom niemalże przez całą noc...
Kolejny dzień przywitał ich znacznym pogorszeniem się pogody. Wiatr przybrał na sile, a wieczorna mżawka o świcie przybrała postać nawałnicy. Stan Leliany nieznacznie uległ poprawie, choć wciąż trawiła ją silna gorączka i ledwo chodziła o własnych siłach. Awanturnicy wiedzieli, że jeśli nie otrzyma porządnej opieki medycznej, to śmierć będzie tylko kwestią czasu. Na szczęście dla niej, Daireann zdołała uratować w wiosce swojego wierzchowca od trucizny, którą ktoś mu podał i teraz Wiesiołek mógł ponieść na grzbiecie ranną kobietę.
Karl mając na względzie fatalną pogodę i równie kiepski stan towarzyszki podróży, nawet nie próbował forsować dalszego marszu, ale mimo to każdy wiedział, że kolejne godziny zwłoki mogą okazać się dla nich zgubne. Postanowiono więc opuścić jaskinię o świcie i ruszyć dalej w drogę, próbując tego dnia zajść najdalej jak to tylko było możliwe u boku rannej towarzyszki.

Gościniec, którym się poruszali piął się coraz wyżej, przez co lejący z niebios deszcz sprawiał, że musieli teraz zmagać się z formującymi się na dnie przełęczy potokami wody, spływającym błotem i drobnymi kamieniami, które wydawały się spadać na nich na równo z deszczem. Nie były to warunki sprzyjające podróżom, jednakże Karl był zdania, że takie załamanie pogody jest dla nich błogosławieństwem, albowiem znacząco opóźni pościg.
- Zostawiliśmy po sobie wiele śladów. Wiedzą, że byliśmy w wiosce, niebawem pewnie też dowiedzą się, że przekroczyliśmy Bramę Lodowego Wichru, jeśli znajdą ciałą bandytów, ale wątpię, aby zdecydowali się na dalszy pościg w warunkach takich jak te. To dla nas wielka szansa, przyjaciele, aby zostawić ich daleko w tyle - mówił podczas podróży tonem głosu, który sugerował, że sam siebie próbuje przekonać, aby się nie poddawać w obliczu wrogich im sił natury.

Awanturnicy podróżowali gościńcem przez wiele długich godzin, choć w tym czasie zdołali pokonać zaledwie pięć mil, co i tak było zdumiewającym tempem, jeśli wziąć pod uwagę trudności z jakimi musieli się zmagać. Przemoczeni do suchej nitki, trzęśli się z zimna, a mimo to, w swoim uporze, nie poddawali się ani na chwilę. Z czasem zaczęli się coraz bardziej zbliżać w stronę ośnieżonych szczytów Gór Czarnych. Wielokrotnie podczas swojej wędrówki usłyszeli też odległe, echem odbijajace się od górskich ścian przełęczy odgłosy trąb, które świadczyły o bliskości Rogatego Grodu. Pokrzepieni tą informacją, przyspieszyli tempa w nadziei, że przed końcem dnia przekroczą granicę krasnoludzkiego królestwa Karak Hirn.
Dotychczasowa podróż, choć bardzo uciążliwa, obyła się bez większych niespodzianek. Wszystko jednak miało się już wkrótce zmienić. Na kilka godzin przed zmierzchem, Lilou jako pierwsza wyczuła jak gościniec pod ich nogami zaczyna drgać jakby zmierzało w ich stronę stado galopujących koni lub co gorsza - górska lawina. Na swoje szczęście, awanturnicy pokonywali właśnie odcinek przełęczy, który charakteryzował się nieznacznie podniesionym terenem po obu stronach gościńca, na który dość łatwo dało się wspiąć. Nie mieli jednak dość czasu, aby zastanawiać się nad właściwą kryjówką, albowiem cokolwiek się do nich zbliżało, poruszało się wyjątkowo szybko i było bardzo blisko ich pozycji. Decyzja więc musiała zostać podjęta błyskawicznie i równie sprawnie wyegzekwowana…

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 10-04-2018, 19:03   #56
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka co prawda była zwycięska, ale nie obyło się bez strat. A Liliana oberwała na tyle poważnie, że obawa o jej życie była uzasadniona. Całe szczęście, że Durak zdołał odnaleźć jaskinię, w której można było spędzić całą noc, na dodatek w warunkach o wiele lepszych, niż jakikolwiek nocleg, który mogliby zorganizować na własną rękę. Ktoś dbał o to miejsce - zapewne każdy rozsądny podróżny, któremu udało się tutaj trafić - bądź przez przypadek, bądź kierowany informacjami uzyskanymi od innych wędrowców.
A Dietrich postanowił, że nim opuści to miejsce, to (chociażby) uzupełni zapas drewna.

Noc nie należała do najspokojniejszych.
Fakt - miejsca było dosyć, nikt nikomu nie wchodził na głowę, ognisko dawało trochę światła i ciepła. Ale pozostawała sprawa Leliany, która nie tylko z trudem zdołała cokolwiek zjeść, ale i spać nie mogła. A to nie napawało optymizmem.
Trzeba było jak najszybciej znaleźć medyka, a stan zdrowia dziewczyny wykluczał jakikolwiek pośpiech.

Pogoda również jakby się sprzysięgła przeciwko nim. Zimno, deszcz, wiatr... Nawet zimowa odzież nie do końca spełniała swoją rolę. A gdy wreszcie zamajaczył cień szansy na dotarcie do bezpiecznego miejsca, nadciągnęło kolejne niebezpieczeństwo.
- Tam! - Dietrich wskazał towarzyszom niedoli tę stronę szlaku, gdzie (jego zdaniem) łatwiej było było się ukryć.
Sam złapał kuca za uzdę i pociągnął go na drugą stronę, gdzie Wiesiołek zdoła się dostać bez problemów.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-04-2018, 08:36   #57
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Noc Hansowi minęła szybko, zbyt szybko. Podczas jego warty nie działo się nic specjalnego. Co jakiś czas odwracał wzrok patrząc na Lilou. Ostatnimi czasy zdał sobie sprawę, że coraz bardziej zależy mu na tej dziewczynie. Gdy przyszła jej kolej warty podszedł do niej i dłonią pogładził ją po twarzy.- Już czas, teraz twoja kolej pełnić wartę - powiedział najciszej jak potrafił. Wiedział, że zareaguje na te słowa. - Spokojnej warty - uśmiechając się powiedział do elfki po czym sam położył się obok jej posłania. Przez chwilę nie mógł zasnąć czując obok jej zapach unoszący się w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą spała. W końcu zmorzył go sen. We śnie widział ciało przykryte płaszczem, jego płaszczem. Gdy próbował odsłonić twarz, ktoś chwycił go za ramię. - Był już dzień

Dzień jeszcze bardziej przygnębiający niż poprzedni. Musieli ruszać, pomógł Durakowi usadzić Lelianę na kucu. Dzięki bogom, że Dai udało się uratować kuca, bo teraz musieliby jeszcze nieść ze sobą prowizoryczne nosze. Szli i szli najczęsciej w milczeniu, narzekając w myślach na pogodę. Gdy nagle usłyszeli zbliżający się hałas.
Hans rozejrzał się dookoła szukając schronienia, widział że Dietrich robi to samo ciągnąc ze sobą kuca. Ponad gościńcem wypatrzył świetne schronienie dla nich. - Chodź ze mną - chwycił za rękę Lilou i pociągnął ją za sobą wspinając się po prawym zboczu gościńca.
 
Feniu jest offline  
Stary 15-04-2018, 09:40   #58
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Elfka była chodzącą bombą, która mogła wybuchnąć w każdej chwili i rozwalić na miazgę łapę tego, kto śmiał ją uruchomić. Póki co najbliżej tego zaszczytu był Karl, ale nastolatka starała się jakoś radzić ze swymi emocjami.

Lilou nie była typową elfką. Wszystko przez to, że jako dziecko została porwana. Wiedział o tym Hans i wiedziała Leliana. Ta kobieta była dla niej kimś w rodzaju dobrej ciotki, do której zawsze może się zwrócić. I nawet po głowie pogłaszcze. Dlatego też Lilou gotowała w sobie tyle emocji, że aż od nich kipiała. Była już nie tylko wściekła na Karla czy na siebie - było jej przykro. Najbardziej nienawidziła siebie za to, że nigdy nie postarała się nauczyć zasad pierwszej pomocy. W półświatku złodziejskim takie zdolności były na wagę złota, ale Lilou zawsze najbardziej dbała o swoją dupę, a nie innych. Wszystko zmieniło się dopiero, gdy poznała Hansa i Albrechta, ale te wspomnienia znowu podkręcały jej emocje.

Przez większość nocy elfka nie mogła się uspokoić i zasnąć. Jęki Leliany nie drażniły jej, po prostu sprawiały, że było jej smutno. Zaciskała nieświadomie szczękę, że aż czuła ból w żuchwie. Próbowała rozluźnić twarz, ale nie potrafiła. Ramiona jak i szyja również zaczęły jej dokuczać. Wiedziała, że się nie wyśpi. Choć właściwie wiele snu nie potrzebowała. Może się uda.

Słyszała jak Hans idzie w jej kierunku. Poznała jego kroki. Miała lekki sen, była czujna i wrażliwa na dźwięki. Po chwili poczuła też dotyk zimnej, szorstkiej dłoni. Zadrżała wewnątrz i obróciła się na plecy, patrząc na mężczyznę jednym okiem. Żadne ciemności nie były dla niej przeszkodą. Odwzajemniła uśmiech i kiwnęła głową, że zrozumiała.

Kiedy wstała pełnić swą wartę, dużo myślała. Zawsze miała wrażenie, że Hans traktuje ją jak młodszą siostrę. Tej wersji też postanowiła się trzymać, nie wyobrażając sobie głupot, o których śniła. Potem przez myśl przeszła jej akolitka. Lilou zastanawiała się jak mogłaby jej pomóc. Następnie dziękowała w myślach czułej Dai, która uratowała swojego kuca, a ten teraz mógł uratować Lelianę... No i Durak. Spasiony przechwałek, ale chyba dobry. Trochę wstyd przy nim było, zero ogłady... ale nie drażnił jej jakoś specjalnie. Zaśmiała się nawet krótko na myśl o Słowiku, który stanął w jej obronie podczas gdy kłóciła się z Karlem. Zabawny, prosty człowiek. Całkiem poczciwy i sympatyczny.
Mimo myśli kręcących się wokół towarzyszy, nie patrzyła na śpiących, a otoczenie. Był środek nocy, kiedy robi się najciemniej. Na szczęście jej nie robiło to różnicy. Tak właściwie to lubiła noc. Była przyjemna, nieco chłodna i deszczowa - piękna pogoda.

Dalsza podróż upłynęła w milczeniu. Chyba nikt nie miał nastroju do pogaduszek. Elfka często podchodziła do Leliany i pytała o jej samopoczucie oraz wspierała. Niedługo uda się dotrzeć do miejsca, w którym ktoś udzieli jej fachowej pomocy. To było pewne. Najpierw jednak czekało ich kilka przeszkód.

Pierwszą z nich elfka poczuła jako pierwsza. Przystanęła ściągając brwi i zatrzymując pochód swoim dziwnym zachowaniem. Uciszyła innych gestem ręki, nim w ogóle zaczęli mówić i o cokolwiek ją pytać.

Powiadomiła ich o swoich obawach jak najszybciej. Musieli coś wymyślić, gdzieś się skryć, przeczekać, poobserwować.

Hans pociągnął ją za rękę, jakby chciał porwać. Nie była na to przygotowana i poczuła w barku szarpnięcie. Nie przyczyniło się to jednak do urazu, jednak prawie potknęła się o własne nogi.

- Co ty wyprawiasz, oszalałeś?! - zrugała go swoim butnym tonem głosu, starając się zachować intonację półszeptu. Gniewną minę po chwili zastąpił lekki uśmiech z niedowierzania. Gdyby to ktoś inny ją tak szarpnął, pewnie by go kopnęła.

- Masz szczęście, że masz u mnie przywileje, bo byś z buta zarobił, łajzo. - szczeknęła jeszcze złośliwie i podążała za nim, nie wyrywając się. Miała nadzieję, że naprawdę wypatrzył dobre miejsce. Bezpieczne i idealne do obserwacji. Lilou lubiła obserwować i nasłuchiwać... Lubiła też na niego patrzeć.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 15-04-2018, 19:44   #59
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Leliana czuła się fatalnie, co do tego nie było wątpliwości. Rana dokuczała straszliwie, ból roznosił się po całym jej ciele, a silna gorączka potęgowała to uczucie.
Noc spędzona w jakiejś jaskini była istnym koszmarem. Leliana kręciła się z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji. Było jej zimno, mimo że włosy posklejane miała od potu. Jej ciało przeszywały nieprzyjemne, zimne dreszcze, a usta miała wiecznie spierzchnięte i wciąż jej się chciało pić.

Miała za to dużo czasu na rozmyślania. Cóż innego miała robić, skoro nie mogła zasnąć, a bezczynne wpatrywanie się przed siebie doprowadzało ją do szewskiej pasji.
Próbując zmusić swój organizm do snu, zamykała powieki i próbowała wyobrazić sobie, że znów jest w Tilei. Szybko jednak rana sprowadzała ją na ziemię i zaczynała rozmyślać o bardziej przyziemnych sprawach.

Czuła się beznadziejnie. Nie tylko z powodu bólu i gorączki. Wiedziała, że przez swój stan stała się balastem dla swoich towarzyszy. Przez nią nie tylko wydłuży się cała podróż, ale i szybciej mogą skończyć się zapasy. No i nie byli tak mobilni, jak wcześniej. Jak teraz mieli zwinnie unikać zasadzek?

Z bladym uśmiechem i wdzięcznością przyjmowała pomoc, jakiej udzielali jej towarzysze. Za każdym razem odpowiadała Lilou, że czuje się już lepiej, żeby się nie martwiła o nią. Elfka była naprawdę dobrą istotą. Liliana bardzo ją polubiła. Uwielbiała jej zadziorny charakter i to, że potrafiła walczyć o swoje. Życie nie szczędziło jej przykrości, a mimo to wciąż się trzymała.

- Lilou, naprawdę, jest już lepiej, gorączka zelżała, rana się goi w swoim tempie. Zaufaj mi, znam się na tym - zapewniała, starając uśmiechnąć się pogodnie.
Mimo tego była blada jak ściana, co w jej przypadku było bardzo zauważalne. Ton jej głosu również był mniej żywiołowy, jakby przygaszony. Wyglądała jak cień dawnej Leliany, z potarganymi i przetłuszczonymi włosami, ubrudzoną od pyłu i piachu twarzą i wciąż zakrwawionymi bandażami na ramieniu.

Kłamała. Owszem, znała się na tym i wcale nie było jej lepiej. Czuła jak zbliża się śmierć. Z każdą chwilą, w której nie otrzymywała specjalistycznej opieki, była coraz bliżej objęć Morra.
Leliana nie bała się śmierci. Była za to wściekła. Wściekła na samą siebie, bo umierała z żalem, nie dokonawszy w życiu tego, do czego dążyła. Nie została kapłanką Myrmidii. Nie wykazała się przed swoją boginią i miała odejść z tego świata, nie wykonawszy swojej misji.

Rozmyślała chwilami o tym, czy aby dobrze dokonała wyboru w swoim życiu. Może nigdy nie pisane jej było zostać kapłanką? Może zupełnie się pomyliła i popełniła błąd, wstępując do zakonu?
Szybko odganiała od siebie te natrętne myśli, bo wprawiały ją w jeszcze gorsze samopoczucie.

- Byłabym dobrą kapłanką, prawda…? - spytała, kiedy dopadła ją silna gorączka. Nie bardzo wiedziała, do kogo posłała do pytanie. Leżała wtedy na Wiesiołku, nie za bardzo ogarniając rzeczywistość. Być może była to Lilou? A może Dietrich? Może wszyscy słyszeli jej majaczenie? Nie miała pojęcia, zresztą zaraz później zasnęła, z nieprzyjemną myślą, że niedługo umrze będąc jedynie nic nie wartą akolitką, która do tego była teraz piątym kołem u wozu swojej drużyny.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 16-04-2018, 11:34   #60
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Durak wiedział, że nie mogą pozostać tu na trakcie. Wróg może i nie wróci za szybko, ale górska pogoda mogła się zmienić w kilka chwil.
- Niech ktoś pomoże Lelianie a ja się rozejrzę. Gdzieś w okolicy musieli mieć jakiś obóz. W górach bez sprzętu długo by nie dali radę. Musieli gdzieś zostawić swoje sprzęty.- Oznajmił krasnolud i gdy mógł już się ruszyć od rannej odblokował po kilku chwilach swoją kuszę. Robota krasnoludów była porządną bronią. Niestety trochę czasu spędził na szlaku i wojnie a tam nie zawsze korzystał z niej według jej przeznaczenia, więc mogła się zaciąć.

Po jakimś czasie wrócił do zebranych przy rannej akolitce kompanów.
- Trochę dalej jest jaskinia gdzie się te łajzy zatrzymały.- Oznajmił wyłaniając się za krzaków zasłaniających łatwe podejście na skarpę.
Krasnolud pomógł rannej wgramolić się na kucyka Dai, która użyczyła wierzchowca by pomóc dziewczynie. Podeszli pod jaskinie z małymi problemami.

Noc minęła i wszystkim dała się we znaki. Jęcząca i majacząca akolitka nie dawała upragnionego snu części kompanów a Durak starał się dbać by wody jej nie zabrakło a i by gorączka nie spowodowała większych zniszczeń w organizmie niż rana.

***

Ranek nastał i wyruszyli. Droga sama w sobie nie była trudna dla khazada. Lata spędzone w górach gdy krążył po halach, dolinach czy szczytach wprawiły Duraka do takich warunków. Niestety dla reszty kompani nie była łatwą.

W pewnym momencie usłyszeli z traktu nadciągających szybkim tempem zapewne jacyś konni. Trzeba było szybko reagować. Durak wraz z Lilianą na kucu wjechali w przydrożne krzaki. Khazad ukrył ich z widoku a sam chwycił za kuszę ładując ją i schowany przy nich wypatrywał kto nadciąga.
 
Hakon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172