Gerhard był zadowolony z siebie. Lubił od zawsze mieć ostatnie słowo i tak było tym razem. Ruszyli w końcu do drzwi, które jak myśleli mogą prowadzić na schody i na piętro.
Uśmiech zniknął z twarzy reketera momentalnie gdy półprzeźroczysta postać ducha pojawiła się przed nimi. Werberg cofnął się o krok blednąc na twarzy i zaciskając mocno palce na rękojeści miecza i uchwytach tarczy. Nic nie mówił i tylko przełknął ślinę gdy duch zniknął.
Gerhardowi odechciało się wchodzić na górę. Duch wyraźnie dawał znak, że tam coś jest. Zacisnął jednak zęby i wziął głęboki oddech.
- Nie ma wyjścia. Idziemy na górę.- Oznajmił by sam się przekonać do tego i zarazem pokazać, że jest twardy mimo paniki, która pukała do jego świadomości.
Gdy weszli na pierwsze piętro wojownik był skupiony i ostrożny. Skinął głową gdy skręcili w prawo na schodach i wyszli na korytarz przechodząc obok wielkiej klepsydry i zegara.
- Mamy godzinę. O północy zawsze coś się dzieje w takich przeklętych i zapomnianych przez bogów miejscach.- Wyraził swoje obawy.
W okno nawet nie chciał patrzeć tylko patrząc na prężącą się przed nim kobietę poczuł więcej odwagi w sobie.
- Może są brudne Panno Heidrun.- Uśmiechnął się i zaczął oglądać zbroje.
Gerhard nie wiedział co myśleć o stojących puszkach przed nimi. Podzielał obawy kompanów.
- Taka zbroja to majątek warta. Mam nadzieję, że nie ruszy za nami.- Dodał i przygotował się do walki gdy dziewczyna wzięła miecz ze stojaka.
Gerhard postanowił, że jedną z nich musi wziąć ze sobą. Jeśli uda się ją sprzedać to złoto, które dostanie za nią bardzo wspomoże zrealizowanie jego celów a jak się okaże zbyt ryzykowny handel to w swojej siedzibie z chęcią by postawił taki eksponat na pamiątkę.