Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2018, 14:36   #128
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Ostrze Samarythy zakończyło życie jeńca. Po wyniesieniu ciał do dżungli, towarzysze wpierw przypalili, a potem okładami Marcusa opatrzyli swoje rany. Widząc, że nie zdążą wrócić do obozu zanim cokolwiek, co tam się dzieje, się zakończy, zdecydowali się wypocząć. Jutrzejszy dzień zapowiadał się nie mniej interesująco. Leżąc przy dogasającym ogniu, wśród głosów nocnych ptaków zasnęli.
Ich sen był niespokojny, jednak nad ranem obudzili się wypoczęci. Zebrawszy ekwipunek, wyruszyli w długą drogę powrotną do obozu. Tym razem szło im się nieco łatwiej, stromizna wyspy tym razem działała na ich korzyść, a w świetle dnia wędrówka była niemal przyjemna. Jedynie wąski słup dymu, unoszący się czasem nad drzewami mógł przyprawiać o ukłucie niepokoju.


Opatrzone rany nadal dokuczały, jednak najgorsze minęło i nie utrudniały zanadto

Przy jednym z kolejnych postojów, na małej polance przy ścieżce trafili na pierwszego człowieka.

Manu, wyspiarz, którego ocalili na morzu razem z Malalą, wyszedł im na spotkanie spomiędzy drzew. Jego już wcześniej poranione ciało, pokrywały kolejne, świeższe rany. W ręku trzymał krótki miecz, taki, jakich używali marynarze i tarczę jednego z gwardzistów. A w zasadzie pół tarczy, gdyż wyglądało na to iż potężny cios przełamał ją na pół, szczęściem zostawiając fragment umożliwiający założenie na ramię. Wymęczona, pokryta tatuażami twarz rozjaśniła się nieco w uśmiechu na widok powracających.

- Żyjecie!

Głos barbarzyńcy był niski, chrapliwy, wymęczony równie mocno, jak jego ciało.
- Zaatakowano nas. W nocy, horda małych potworów prowadzona przez parę gigantów, jednego z wielką maczugą, a drugiego tak obrzydliwego jak…
Tu urwał, przez chwilę zdawało się że szuka dobrego porównania, ale widocznie nie znalazł, gdyż po chwili podjął.

- Walczyliśmy z nimi, ale choć zabijaliśmy małe stwory, to ten duży był nie do powstrzymania. Ostrza łamały się na jego skórze, gdy ze śmiechem rozbijał grupki w których stawialiśmy opór. Twoja kuzynka – wskazał na Marcusa – zabiła drugiego giganta, rzuciła w niego jakąś flaszką, ogarnął go jakiś dym, a potem padł, martwy. Wasi ludzie walczyli dzielnie, marynarze i żołnierze, ale po śmierci stwora, ten drugi wpadł w szał. Jego ciosy były nie do powstrzymania, powalił na ziemię wszystkich, a do kulawej alchemiczki powiedział, że zastąpi mu żonę. – tu Manu skrzywił się, a wyraz jego twarzy przez chwilę przypominał zwierzęcą.


- Krzyczał, żeby brać wszystkich żywcem. I chyba tak właśnie było, nawet te mniejsze bestie próbowały nas chwytać i powalać na ziemię, ale nie zabijać. Walczyliśmy, w końcu oberwałem w głowę i spadłem do rowu. Gdy się ocknąłem, nie było już nikogo. Zabrali wszystko, zapasy, broń, narzędzia. I ludzi. Nie było żadnych ciał. Mnie musieli przeoczyć, albo nie miał kto szukać. Całkiem wielu z nich zabiliśmy. Zgadywałem, że przyszli z tych ruin, więc ruszyłem za nimi. Wy też ich spotkaliście?

Wskazał na ranę Samarythy.

- I czy wiecie gdzie mogą być?

 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 16-04-2018 o 14:39.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem