Cała ta sprawa z umocnioną pozycją von Grunwalda była dziwna. Z jednej strony ludzie bronili się przed nieumarłymi, z drugiej strony obóz przypominał jej bardziej obóz pracy niż siedzibę szlachcica.
Na spotkaniu nie odzywała się, niepytana, a że żadnych pytań skierowanych do niej nie było wolała więc siedzieć cicho. Uwagę za to przyciągnął akolita Sigmara, z którym Erica nie zamieniła zbyt wielu słów. W zasadzie z całej ich grupy najbardziej ceniła sobie Hansa, który nie mówił dużo, wolał działać.
Gdy wyszła ze spotkania z majordomusem postanowiła odnaleźć wyrzuconego wcześniej uciekiniera. Gdy już go znalazła zapytała - czy możemy gdzieś swobodnie porozmawiać?