Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2018, 23:13   #18
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Cholera, ależ tłum.

Gdy wreszcie wyszli na ten “cholerny gorąc”, wcześniej mocując się ze swoim przeklętym pancerzem, Ingemar natychmiast wysunął się na sam przód drużyny, by jak ci niby-czarownicy, o których krążyły opowieści, a nikt ich nigdy nie widział, tworzyć suchą ścieżkę przez dno tego “cholernego morza” ludzi i nie-ludzi. Zwiastował swe przejście słyszalnym z bliska chrzęstem pancerza, pewnym krokiem oraz nieprzyjemną miną dla sprawiających problemy przechodniów. Co jakiś czas oglądał się przez ramię, by sprawdzić czy nikt się nie zgubił, a zwłaszcza Coyra. Jeszcze by się potknęła o jakąś stopę, a ten cały motłoch by ją stratował. Zapewne by sobie poradziła, ale, jak to powiedział pewien starszy człowiek napotkany w trakcie jego wędrówek, “przezorny zawsze ubezpieczony”.
I znowu to pytanie: Jakim cudem, będąc ślepym, można bez większego problemu poruszać się w takim miejscu?
I kolejne: Czemu ta Akiko znowu hasa po dachach?
- Tyle osób to nawet w czterech klanach północy zebranych w jednym domu nie było! - powiedział głośno do pozostałych, rozpoczynając kolejną opowieść - Tam, skąd pochodzę, były cztery klany: Klan Łososia, ku czci Siostry Wody, Klan Salamandry, uosabiający Brata Płomienia, Klan Jelenia, żyjący z błogosławieństwem Matki Ziemi, i Klan Kruka, strzegący ścieżek Ojca Niebo. Raz na cykl, gdy cienie panowały najkrócej, wszyscy przychodzili do mojego klanu, by razem świętować, złożyć ofiary jako podziękowanie Rodzinie bądź prosić o nowe błogosławieństwa na nowy cykl… czyli “rok”, jeśli dobrze pamiętam wasze słowa. Ogniska płonęły wysoko. Wszędzie słychać było rozmowy i śmiechy. Rozstrzygano dawne kłótnie. Wojownicy mierzyli swe siły w walkach. Handlowaliśmy. Ale przede wszystkim - modliliśmy się do Ojca Niebo. Wszystko to przy śpiewach i muzyce takich osób, jak Iskierka! Wszystko to trwało aż do wzejścia*, gdy z naszej góry obserwowaliśmy wznoszącą się nad kresem** ognistą kulę. Jeśli rzucała jasne światło na doliny pod naszymi stopami, znaczyło to, że bogowie nas wysłuchali. Jeśli nie, to trzeba było pytać szamanek co to znaczy. ...Ale i tak było nas znacznie mniej niż to, co tutaj widzimy codziennie!

Świątynia! Ingemar już zdołał przyzwyczaić się do olbrzymich budynków określanych jako “domy boże” przez innych. Kiedy pierwszy raz taką zobaczył, było to dla niego nie do pojęcia, by jakiś cholerny bóg potrzebował czegoś więcej, niż długiego domu z ołtarzem. Dawno temu pytał: “dlaczego?” Oni odpowiadali: “by pokazać bożą potęgę!”. Ale on wiedział swoje - ta “boża potęga” nie objawia się przez dzieła ludzkich rąk. Dlatego Rodzina jest wspaniała! Ojciec Niebo dawał wiele słonecznych dni, Matka Ziemia zapewniała żywność i futra, Siostra Woda dbała chroniła przed chorobami, a Brat Płomień gwarantował ciepło w każdym domowym palenisku. Nie potrzebowali oni monumentów, tylko szacunku, a z tym nie było najmniejszego problemu.
Mimo to niespiesznie kroczył marmurowymi korytarzami świątyni Abadara pełen podziwu, przede wszystkim oglądając utrwalone na płótnie wizje bądź widoki. Widywał takie naprawdę rzadko, a były piękne, zwłaszcza te przedstawiające jakieś nieznane mu krainy. Kiedyś zwrócił uwagę na kilka takich obrazów w pewnym sklepie... Ale dlaczego tak dużo to kosztowało?!
- W moich stronach nie mieliśmy obrazów. Malowaliśmy za to na ciele lub rzeźbiliśmy w drewnie - powiedział pozostałym zamyślonym tonem, odwracając wzrok od przyozdobionych ścian - Na wszystko to oczywiście były powody, na przykład upolowanie pierwszego niedźwiedzia.
Tak szedł chwilę w milczeniu, słuchając rozmów towarzyszy, aż nie odezwała się Coyra. Dopiero jej słowa sprawiły, że zechciał się odezwać.
- Świątynia Ojca Niebo była prostym miejscem, Coyro, ponieważ jego domem i królestwem było wszystko, co mogliśmy zobaczyć i poczuć - w zasadzie to bardziej bąknął pod nosem niż faktycznie odpowiedział, ale akustyka tego miejsca i tak dawała wrażenie, jakby zaczęło się coś walić, gdy ten przemówił swoim basowym głosem - Ale jeśli porównujesz tego… Abdara… czy jak mu tam było, do króla, to pewnie masz rację, pewnie by chciał, by i jego królestwo wyglądało pięknie.

Wpierw dziesięć, a teraz osiemnaście tysięcy w złocie? Tak szybko się ta Wen zgodziła na niemal podwójną stawkę? Niesamowite.
Jego twarz była wyjątkowo skupiona, gdy słuchał arcykapłanki. Na tyle, że aż wstrzymał oddech.
Chrzanić złoto. Teraz chodziło o coś innego, co nawet potwierdziło chrząknięcie Coyry. Broń! Potężny artefakt, który mógł dać posiadaczowi olbrzymią moc! Być może nawet równą Gromowładnemu! Czyżby o to chodziło szamance, gdy mówiła o jego przeznaczeniu? Musiał przyznać, że po tylu cyklach zaczął już zapominać o jej słowach, ale te teraz ożyły i to ze zdwojoną siłą. Czy ten moment właśnie nadchodził? Droga do niego zapewne najeżona była niezliczoną ilością niebezpieczeństw, co nawet ilość pieniędzy mogła potwierdzić. A ta cała Tirana… Czy na pewno dadzą jej radę? Nawet jeśli przebudzi broń?
Na pewno.
Zdał sobie sprawę, że przez to wszystko zapomniał o oddychaniu. Z głośnym świstem wypuścił przez nos zawartość swych płuc i nabrał nowego, nim jego głos niczym grom rozległ się w sali.
- Jam jest Ingemar, wojownik klanu Kruka. Klnę się na Ojca Niebo, że znajdziemy tą wiedźmę i pokażemy jej gdzie jest jej miejsce.


* - poranek
** - horyzont
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 16-04-2018 o 23:20.
Flamedancer jest offline