17-04-2018, 17:45
|
#28 |
| Przez pierwsze dwa dni, Kea była bardzo zadowolona z wyprawy... Podróż łodzią mile ją zaskoczyła. Spodziewała się, że trzeba będzie dużo iść dźwigając całe zapasy, a tymczasem przemieszczali się bez wysiłku i wystarczyło siedzieć sobie spokojnie - nawet bez potrzeby wiosłowania. Do tego Fungi odpowiedział jej na wszelkie pytania, dzięki czemu wiele niedomówionych rzeczy i dziwnych zjawisk wyjaśniło. Korzeń okazał się tylko me-ta-fo-rą kapłanki, czyli tak jej się tylko powiedziało, a chodziło o to że nie zniszczono źródła zła... I nie, źródło zła nie jest tam gdzie źródło rzeki, a gdzieś w podziemiach i będą musieli go poszukać. A jak je już znajdą, to mogą sami je zniszczyć zamiast nieść przez pół świata i wrzucić go do wulkanu, jak w jednej starej opowieści. A w tych górach nie było wulkanu - po prostu góry. Kozy może tam są, ale ich ekipa nie będzie mieć czasu na ich łapanie. Płynęli w górę rzeki, bo wiatr dmuchał mocno w żagiel a nurt był słaby, i nie - nurt nie nabierze sił jak sobie odpocznie bo tu zawsze jest słaby i zależy to od płaskiego terenu. A jak teren przestanie być płaski, to wysiądą z łodzi i dalej będą szli. Już niedługo. Wędzona ryba zaś smakuje inaczej niż pieczona, bo się ją inaczej robi. A niebo jest niebieskie, aby różniło się od wszystkiego innego - od chmur, słońca, liści drzew itp...
Wieczorem Kea rozłożyła sobie spanie na łodzi. Bujało lekko łodzią i półolbrzymce nawet się to spodobało - jakby kołysało ją do snu. Była też bogatsza o wiele informacji i nic nie zaprzątało jej umysłu. Do tego przytuliła się do swojej przyjaciółki.
Było więc naprawdę miło i Kea nie musiała czekać długo na sen. * * *
Gdy wysiedli z łodzi, Kea zdała sobie sprawę, że najłatwiejsza część wyprawy była za nimi. Teraz czekało ich to trudniejsze. Długi marsz pod górkę i może nawet wspinaczka. I wszystko to dźwigając sprzęt i zapasy... Ale Kea była przyzwyczajona do trudów podróży i gotowa im sprostać - stanęła z wysoko podniesionym czołem... A jednocześnie patrzyła na wodospad, który bardzo jej się spodobał.
Był piękny. Wysoki jak najwyższe drzewa i szerszy niż najszersza droga. Szumiał przyjemnie i mimo iż był daleko, dawał taką lekką bryzę. Aż miło było odetchnąć wilgotnym powietrzem. Kea nawet wyciągnęła Lilę z torby, aby i ona mogła zobaczyć to piękne zjawisko natury...
Gdy potem minęli strażników, półolbrzymka wiedziała, że do wyzwań dołączyło jeszcze jedno. Możliwości spotkania orków nie brzmiała sympatycznie, wręcz groźnie - a przynajmniej takie wrażenie sprawiali strażnicy... ciekawe, czy ci orkowie są tacy niemili jak mawiają ludzie, czy może da się z nimi uprzejmie porozmawiać? A może nie będą musieli tego sprawdzać?
Ostatnio edytowane przez Mekow : 17-04-2018 o 17:48.
|
| |