Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2018, 18:25   #95
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Twierdza Hutaatep, Wschodnie rubieża Nithii
Pierwszy dzień pobytu Aiszy w Hutaatep


Jeszcze będąc na dziedzińcu, kiedy pozostali szykowali się do wylotu, Kaedwynn zaczepił Auriel, prosząc ją o zamienienie paru słów.
- Nie odzywałaś się podczas prezentacji naszych nowych wojsk, a twoje zdanie liczy się dla mnie najbardziej - powiedział wojownik, na moment kładąc dłoń na jej odsłoniętych plecach, by chwilę później ją zabrać nim cokolwiek zaprotestuje. Kobieta lekko zadrżała, ale nic nie powiedziała. Na jego twarzy malował się łobuzerski uśmiech, który odejmował mu wieku, a w oczach dało się dostrzec iskry młodości.
- Co sądzisz o naszej nowej towarzyszce? Pani Kapitan Aiszy - wyszczerzył zęby w krzywym uśmiechu, by podkreślić swój ambiwalentny stosunek do niej.
- Jeśli mnie o to spytasz, to wygląda mi na wyniosłą damulkę, która jest obrażona perspektywą służenia nam - dodał po chwili, nieco ciszej, aby nikt inny nie usłyszał.

- Moje zdanie? - zdziwiła się anielica, cofając nieznacznie głowę, a po chwili przechylając ją na bok, sprawiając wrażenie szczenięcia, które nie rozumie dochodzących do jego uszu odgłosów. - Nie rozumiem czemu miałoby być ważne - zamrugała szybko oczami i mruknęła wyraźnie w zastanowieniu.

- Zdanie każdego z nas jest ważne, tak ja uważam - wtrącił się Kaedwynn. - Twoje zaś cenię sobie najbardziej, ponieważ jesteś najstarszą i najmądrzejszą spośród nas… No i też kwestia osobistych sympatii, ale na to można przymknąć oko - dodał z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Anielica zarumieniła się lekko przechodząc do konkretów.

- Aisza to chyba dumny wojownik. Sądzę, że spotkało ją w życiu coś złego, dlatego wystawia kolce i otacza się twardą skorupą - Auriel zaczesała niesforne, czarne kosmyki włosów za ucho - Ale ja się nie znam na ludziach - sprostowała uśmiechając się niewinnie i słodko, jak krucha laleczka, która pojawiła się wśród innych dla towarzystwa i umilania czasu swoim wyglądem, a nie siłą i inteligencją. Spojrzała przy tym na mężczyznę ciepło, swoimi dogłębnie czarnymi oczami.

- Może i dumna wojowniczka, ale jeśli ma nam służyć, to musi być nam lojalna. Jej oddział jest liczebny i silny, więc równie dobrze mogłaby nas zdradzić i Hutaatep przejąć na własną rękę… Chociaż z drugiej strony nie sądzę, by ktokolwiek chciałby się narażać faraonowi dla jakiś ruin - odparł Kaedwynn.

- Masz do tego złe podejście, dlatego tak to widzisz - wtrąciła Auriel - Ona ma nam pomagać, a nie służyć. Nie traktuj jej jak służbę, a inteligentnego człowieka, wtedy zmienisz zdanie.

Kaedwynn rzucił okiem na samotnie stojącą przed awanturnikami i wyglądającą na dość osaczoną Aiszę.
- Chodź, pokażemy jej kwatery i może chwilę pogadamy - po tych słowach Kaedwynn podszedł do Aiszy i stanął przed nią, w oczekiwaniu aż ta obdarzy go spojrzeniem. Kiedy tak się stało, powiedział:
- Doradca Otesh niech leci z resztą. My wam pokażemy wasze kwatery - wskazał siebie i stojącą kilka kroków dalej Auriel.

Aisza spojrzała w dal szukając powodu dla którego Kaedwynn powiedział “my”, gdy wreszcie skupiła wzrok na Auriel, wróciła myślami do stojącego obok mężczyzny.
- Prosiłabym, by najpierw zapewnić kwatery dla moich żołnierzy. Skoro… - Aisza wypowiedział to imię powoli, jakby się go ucząc - ...Otesh wyjeżdża, chciałabym byś to ty opowiedział mi o tym miejscu.

Prośba kobiety wywołała na twarzy wojownika delikatny uśmiech rozbawienia.
- Co tu dużo mówić… Kupa gruzu, ale przynajmniej dach nad głową jest. Z czasem na pewno będzie to lepiej wyglądało, kiedy wreszcie niewolnicy wezmą się do roboty. Mieliśmy małe problemy z pozostałościami po poprzednim właścicielu twierdzy, ale długo by opowiadać. Ważne, że nad wszystkim mamy już kontrolę - odparł Kaedwynn.

- Twoim ludziom wyznaczymy miejsce do spania w podziemiach twierdzy. Na razie słabo stoimy ze stosownym umeblowaniem, więc mam nadzieję, że macie własne śpiwory. Postaramy się wam zapewnić odpowiednie warunki do spania w jak najszybszym czasie, ale jako, że żyjemy na odludziu, to na wszystko trzeba czekać odpowiednio długo.
Po tych słowach Kaedwynn zwrócił się do Auriel:
- Może ty powiesz jej coś więcej? Dla mnie to wciąż kupa gruzu, szczególnie, że mam w pamięci swoje włości w Smoczych Wzgórzach. No, ale do wszystkiego trzeba dojść ciężką pracą - uśmiechnął się lekko na wspomnienie dawnego życia.

Widać było, że Aisza chce coś powiedzieć, lecz cierpliwie czekała, aż wypowie się dziewczyna do której podeszli.

Wywołana do odpowiedzi anielica zdębiała na moment i wyraźnie zesztywniała. Stała wyprostowana, w zwiewnej, białej szacie, która mimo swojej długości była na tyle lekka, że widać było spod niej szczupłe nogi od połowy ud aż po stopy. Długie, czarne włosy otaczały jasną, porcelanową i uroczą buzię, przepełnioną dziewiczą niewinnością.
- Nie jest to plemienny obóz z ogniskiem i szałasami, mimo wszystko - zaczęła niezgrabnie, jakby oddanie jej głosu przez Kaedwynna było dla niej zaskoczeniem. Gdy jeszcze za dawnych czasów chadzała u boku Malthaela, to ten, jako mądrość, przemawiał częściej. Ona jedynie miała nieść nadzieję.
- Jest tutaj biblioteka, długie i kręte korytarze, kilka całkiem przytulnych pokoi, a i widok z wież niezgorszy. Aktualnie jest tutaj bezpiecznie, a to chyba najważniejsze - zakończyła rozluźniając się lekko i wypuszczając niespiesznie powietrze przez pełne i delikatne, bladoróżowe usta.

- Kupa gruzu. Da się ją zjeść, wypływa z niej źródło? - Aisza mówiąc pierwsze słowa wpatrywała się w Auriel, kiedy ślad lekkiego uśmiechu zagościł na jej policzkach w połowie skrytych za tkaniną, przeniosła wzrok na Kaedwyna. - Werbujecie ludzi z okolicznych osad, a czy będziemy w stanie się wyżywić? Faraon zadbał o to, byśmy nie byli dla was ciężarem w pierwszy rok, ale wciąż musimy o tym pamiętać. Niegdyś te rejony były atakowane przez zielonoskórych, po tym co słyszałam na dziedzińcu widzę, że nadal nie jest tu spokojnie. Jennici na ogół nie sprawiają problemów, lecz na północny-wschód, na Równinach Tanagoro sprawy mogą mieć się inaczej.

Kiedy wkroczyli do jednego z otwartych korytarzy twierdzy Huutatep, Aisza odwinęła skrywające jej oblicze luźne okrycie. Twarz miała owalną z widocznie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i niewielkimi dołeczkami w policzkach. Włosy czarne, spięte w kok, a oczy koloru bursztynu.
- Faraon nie przysłałby nas, gdyby faktycznie było tu bezpiecznie. - kontynuowała - Chcę wiedzieć jakie macie problemy i z jakimi zagrożeniami się zmagacie. Gdzie są najbliższe oazy i pod czyją są kontrolą. Przydadzą się mapy i spis ludności. Należy zadbać o dostawy i bezpieczeństwo karawan kupieckich, warto pomyśleć o strażnicach.

- Proszę nie mówić o niebezpieczeństwie - wtraciła Auriel stanowczym, acz przyjemnym dla ucha, melodyjnym tonem głosu - To co może dręczyć to miejsce to co najwyżej przeciwności losu bądź ukierunkowane zło. Póki co jednak nie wiemy o żadnych problemach - uśmiechnęła się subtelnie - Prawdziwe niebezpieczeństwo zagraża całemu światu, a nie jednemu miejscu. Jeśli Faraon przysłał cię by wyeliminować zagrożenie, to nie odniósł się do jednej lokacji, co najwyżej wskazał miejsce, które będzie centrum zarządzania. Co do dalszych pytań, jak już wspomniałam mamy pokaźną bibliotekę, a tam i mapy się znajdą. Jeśli jednak uznasz, że mogą być niedokładne, to osobiście rozejrzę się po okolicy i w ciągu godziny podam informacje na temat obszaru wokół nas w odległości około kilkudziesięciu kilometrów - Anielica mówiła niezwykle spokojnie i miło, zupełnie jakby opowiadała jakąś przyjemną, romantyczną legendę. Jej głos idealnie pasował do wyglądu słodkiego niewiniątka, aż ciężko było wierzyć, że Auriel ma jakiekolwiek zdolności.

Aisza przytaknęła anielicy, uśmiechając się przy tym trochę niepewnie.

- Są też bardziej przyziemne problemy - wtrącił się Kaedwynn, spoglądając z ukosa na Auriel. - Powszechny brak wody, jest chyba największym z nich, ale na szczęście dla nas spore zapasy znajdują się pod ziemią. Trza łapać za szpadel i kopać studnie, do czego może uda mi się namówić zarządcę niewolników - wojownik na chwilę zamilkł, przyglądając się w ciszy przechadzającym się po murach rzemieślnikom, którzy z planami twierdzy w ręku najwyraźniej spekulowali od czego zacząć.
- Mapy znajdziemy w bibliotece, Auriel ma rację, ale trzeba będzie nanieść na nie aktualne terytoria dzikich ludów oraz nithijskich wiosek pod naszym protektoratem. W tym mogłabyś się nam przydać, Auriel. Dzięki twoim zdolnościom, łatwiej będzie nam poznać pozycje potencjalnych nieprzyjaciół - po tych słowach zwrócił się do Aiszy:
- Oaz jest niezbyt wiele. Zwykle jedna na kilkaset mil. Mamy na głowie siedemdziesiąt rodzin, które na szczęście potrafią same o siebie zadbać. Plany budowy strażnic wydają się być zbyt dalekosiężne, albowiem aktualnie nie mamy wystarczającej liczby wojsk, aby obsadzić tyle stanowisk. Otesh mówił coś o odbudowie gościńca prowadzącego ze wschodu na zachód, aby ściągnąć tu karawany i drobnych handlarzy, ale to będzie tytaniczną i niezwykle kosztowną dla nas pracą, ponieważ najpierw musimy wyeliminować wszystkie znajdujące się w okolicy gościńca plemiona, które mogą stanowić zagrożenie dla podróżujących - Kaedwynn ciężko westchnął na samą myśl o czekającej ich pracy. Wysłano ich na pustynię, nadając im niezwykle rozległe, ale pozbawione wartości ziemie. Zbudowanie tutaj ośrodka cywilizacyjnego może potrwać dłużej niż im starczy lat.

Aisza uniósłszy prawą dłoń, rozmasowała kark, dając sobie chwile na zastanowienie.
- Liczny i podzielony wróg nie musi wcale nim być. Z pewnością są wśród nich skłócone plemiona, jedne silniejsze i bardziej cywilizowane. Kaedwynnie… czy dobrze zrozumiałam, że to Ty rządzisz w Huutatep?

Kaedwynn zaśmiał się głośno, słysząc słowa Aiszy.
- Jeszcze nie doszliśmy do tego kto tu rządzi, tak naprawdę. Chyba każdy po trochu - odparł z uśmiechem na twarzy. - Może dlatego to takie trudne przedsięwzięcie, ale o dziwo nikogo jeszcze nie naszła myśl o wepchnięciu sztyletu komuś w plecy. Na razie zbyt dużym wyzwaniem jest przekonanie kogokolwiek, a zwłaszcza Larana, o wydaniu większej sumy pieniędzy. Ten czarownik to prawdziwy dusigrosz i mam wrażenie, że trochę za bardzo wziął do siebie swoją nową rolę - zaśmiał się tym głośniej na wspomnienie dumnego maga.

- … a jednak to oni polecieli do karawany, podczas gdy Wy z Auriel… - Aisza wzruszyła ramionami - Czasem dobrze gdy kształtuje się to w naturalny sposób. Przydałoby się rozeznanie w owych plemionach. Co myślisz Auriel o zleceniu jednemu z silniejszych plemion ochrony karawan? W zamian za pewną opłatę oczywiście pobieraną od kupców, lub jako podatek Hutaatep. - Aisza zadając to pytanie zdawała się badać ostrożnie Auriel.

- Plemię w którym ja spędziłam większość ziemskiego życia, właściwie całe, nie było zainteresowane żadnymi kosztownościami. Liczyła się jedność formy ducha i ciała - kobieta niepewnie wzruszyła ramionami - Nie znam tutejszych plemion, ale jeśli mają takie samo podejście, to tylko możliwość zaznania spokoju mogłaby do nich przemówić. - odpowiedziała zgodnie ze swymi myślami, nie komentując wcześniejszej sugestii Aiszy, choć mimowolnie spojrzała na Kaedwynna z lekkim uśmiechem i nieśmiałością, na co i Aisza uśmiechnęła się skrycie.

- Kaedwynnie? - kapitan ponowiła swoje poprzednie pytanie, tym razem kierując je do mężczyzny.

- Myślę, że pytasz się o zdanie złej osoby - odparł wojownik, po czym podszedł do drzwi prowadzących do kasztelu i otworzył je, zapraszając obie kobiety do środka. Ruszyli długim korytarzem, mogąc podziwiać nagromadzone przed dawnych władców Hutaatep zabytkowe przedmioty, obrazy, czy inne kunsztownie wykonane elementy dekoracji. Po pewnym czasie dotarli do znajdującej się na tyłach kuchni. Było tam wielkie palenisko, na którym można było upiec dzika, a nawet i kilka, lecz Kaedwynn szedł dalej, ostatecznie podchodząc do kolejnych wąskich drzwi, które otworzył, odsłaniając przed nimi mały, zagracony schowek. Pochylił się nad jedną ze skrzyń, którą w następstwie otworzył i wyciągnął z niej kołdrę z powlekaną poduszką, którą nachalnie wcisnął w ramiona Aiszy.
- Ja preferuję dość siłowe rozwiązania, a metoda dziel i rządź, bardziej pasuje do mojego świętej pamięci skorumpowanego ojca-tyrana - odparł beztrosko, po czym dodał:
- Oto twoja pościel. Masz szczęście, bo będziesz spała na górze. Została tam jeszcze jedna wolna komnata, ponieważ z jakiegoś powodu doradca Otesh obawia się spania na poziomie wyższym niż parter. Twierdzi, że mu słońce przeszkadza, ale wszyscy wiedzą, że to wymówka i do tego słabo przekonywująca - powiedział z pozbawionym emocji wyrazem twarzy.
- Śniadanie o świcie. Jakieś pytania?

Aisza miała mnóstwo pytań.
- Nie. - odpowiedziała krótko.

- W takim razie szoruj na samą górę. Pierwsze drzwi na lewo, to od teraz twoja komnata - odparł beztrosko Kaedwynn. Auriel jedynie uśmiechnęła się przyjaźnie do kobiety, nic nie mówiąc.

Kapitan odczekała, aż ta dwójka znudzi się oczekiwaniem na kolejne słowa, by już samemu skierować się we wskazane miejsce. Z jakiegoś powodu rozmowa ta zaowocowała trudnym do wytłumaczenia, gorzkim rozczarowaniem. Czuła się lekceważona, uczucie z którym często musiała się borykać, jednak tutaj miała w dużej części związane ręce i przynajmniej na razie nie wiedziała co z tym począć. Miała pod sobą oddział oddanych żołnierzy, jednak rozkaz faraona narzucał na nią obowiązek służenia obcym z innego świata. W dodatku brak było tutaj jednego przywódcy. Żołnierze nie lubili niejasnych sytuacji, a Aisza również była żołnierzem. Z rozkazów nie wynikało bezpośrednio całkowite posłuszeństwo i w tym widziała swoją szansę. Pomóc w osiągnięciu celów, ale kształt owej pomocy zamierzała dyktować osobiście.

Komnata Aiszy była skromna, jak większość w tej nowo-zamieszkałej fortecy. Grube, kamienne mury wcale nie dawały w tym świecie przyjemnego uczucia chłodu, bijącego dzięki niższym temperaturom w nocy, bowiem w tym świecie słońce górowało nieustannie. W świecie Aiszy spiekota bijąca od ścian była czymś normalnym, a w bezwietrzne dni najwyższe pomieszczenia zawsze były tymi najcieplejszymi.

Kapitan złożyła koce, mające zwiększyć wygodę snu, jakiś czas, przemierzając powolnym krokiem pomieszczenie, obejrzała swoją nową komnatę. Biła się z myślami, lecz postanowiła wstrzymać się z osądem nad nowymi “władcami” Hutaatep do czasu poznania każdego z nich razem i osobna. Wpatrzona w surowy krajobraz za oknem, wreszcie postanowiła rozpocząć “rozpoznanie terenu”.

Zawijając się na nowo w chusty, poszła obejrzeć Huutatep od środka. Chciała zobaczyć jak aktualnie obsadzone są mury, gdzie trenują owi żołnierze Khargara, postarała się rozlokować żołnierzy i udała się na naradę z Cyriccusem, dziesiętnikami, którzy pozostali w mieście - “Daktylem”, “Uciętym Palcem” i “Poetą” oraz drużynowymi saperami - Kiłą i Rzeżączką.

Twierdza Hutaatep, Wschodnie rubieża Nithii
Sztab Aiszy

- Powiadają, że przybyli z innego świata... - kobieta, pełniąca funkcję kapitana wraz z Cyriccusem stała naprzeciw pięciu wybranych żołnierzy, z rękoma zaplecionymi z tyłu za pasem - … i takie też najwyraźniej mają zwyczaje.

- Ucięty i Poeta, rozpocznijcie rutynowe treningi razem z człowiekiem zwanym Rozplataczem Czaszek. Chcę by nasz oddział miał oparcie w nowych rekrutach, ale również chcę dowiedzieć się jak najwięcej o orężu Pozaświatowców, ich zbrojach oraz taktykach. Chcę byście nawiązali współpracę i wyciągnęli z niej jak najwięcej. Pragnę, byście wykrzesali krztynę sympatii do Khargara. Niech Ucięty Palec składa meldunki na koniec każdego dnia.

- Kiła i Rzeżączka, gdy tylko powróci udajcie się do Otesha, zaś w między czasie oceńcie stan murów i zaznaczcie najsłabsze miejsca. Spróbujcie odnaleźć stare mapy Hutaatep i zlokalizować miejsce, gdzie niegdyś była studnia. Przekażcie to mi oraz Oteshowi, a następnie doglądajcie prac budowniczych.

- Cyriccusie, niedawno rozmawiałam z kobietą imieniem Auriel. Ma zaktualizować dla nas mapy okolicy. Chciałabym byś ją w tym wspomógł, a jednocześnie na własne oczy zbadał teren. Dopilnuj, by mapy zawierały miejsca przebywania tutejszych plemion, ich przybliżoną liczebność i wewnętrzne napięcia. Być może będzie trzeba zasięgnąć języka, w takim przypadku zastanowimy się co dalej wspólnie... - Aisza spojrzała na Daktyla, dając tym samym do zrozumienia, że to ostatnie będzie prawdopodobnie także jego zadaniem.

Na reakcję Dziesiętnika łuczników nie trzeba było czekać.
- Pani… - Daktyl skłonił się lekko raz, potem drugi. - Digaagga… jeśli tylko będę w stanie pomóc...

- Możecie odejść askari. Daktyl pozostań jeszcze, rozmieścimy łuczników. - te słowa kapitan tylko w części były prawdą.

 
Rewik jest offline