Bardag zamruczał przeciągle na słowa Aslaaka i nowo poznanego człeczyny.
- Tak też zamierzałem lecz wpierw kiszki chciałem napełnić.- Dodał zwracając się do krasnoluda.
- Czy ktoś wskaże mi drogę do umiejącego ranami się zająć?- Zapytał dość głośno by gospodyni, służki i kompani słyszeli. Khazad wiedział, że musi z raną zrobić porządek. Rany zadane przez te poczwary mogły być zatrute a nie chciał ryzykować ociąganiem kompanii.
Jednak gdy rozglądał się po izbie okazało się, że śniadaniową krzątaniną zajmowała się wyłącznie właścicielka. Ona też, donosząc jadła i kasując zań skrupulatnie, poinformowała Bardaga o położonym kilkadziesiąt metrów przed oberżą domu zielarki.
- Była tu wczoraj, tak swoją drogą. Tamtego rannego też leczy - dodała wskazując dłonią na sufit.