Kharrick odetchnął z ulgą. Nie dlatego, że nie doszło do bójki. Nie dlatego, że przybyła straż. Odetchnął, bo go nikt nie zakuł w kajdany i nie zaciągnął na rok ciężkich robót. Pewnie bez problemu mógłby się urwać z takiego miejsca, ale nie warto było jeszcze ryzykować.
- Cóż za niesamowite wyczucie czasu rajco! Jakbyście przewidzieli, że może do czegoś takiego dojść. Kłaniam się i składam dzięki. Bez waszej interwencji niechybnie byśmy zostali pobici na kwaśne jabłko. Ja to tu ledwo zdarzyłem w ogóle wejść, a ci... ci bandyci i hultaje tak bezczelnie na nas naskoczyli! To jeszcze za co? Za dobre serce! Ach, panie rajco bez was by to miasto niechybnie pogrążyłoby się w chaosie! - mężczyzna faktycznie ukłonił się przy okazji tej wypowiedzi. Uśmiech na twarzy nie pozwalał do końca uznać wypowiedzi za szczerą.
- To ja pozwolę sobie może coś zamówić jako że osobiście niczego nie zniszczyłem. Chociaż tak pić na stojąco... No to może następnym razem! - Lepperov wycofał się od rajcy. Wyszedł nawet z karczmy. Postanowił poczekać ten dzwon i udać się z powrotem do burmistrza. Potem trzeba będzie porozmawiać z tym drugim człowiekiem. O pracy oczywiście. O pracy.
Ostatnio edytowane przez Asderuki : 17-04-2018 o 21:31.
|