Praca była dla niego wyjątkowo męcząca, ale nie miał zamiaru biegać za Volfem i prosić o pomoc. Natłok bodźców spowodowany miksturą sprawiał, że Zoren wolał skoncentrować się na jednym zadaniu. Wyjaśnienie sprawy ślepego przywiązania Sary do burmistrza także powinno poczekać. ~Lojalność wobec pracodawcy czy dobroczyńcy jest zrozumiała, ale negowanie rzeczywistości? Co przydarzyło się tym ludziom?~
Nagle usłyszał trzaśnięcie, jakby metalu uderzającego o metal. Pod pozorem chwili odpoczynku rozejrzał się uważnie, szukając źródła dźwięku, gdy usłyszał kolejny.
***
- Wracaj do Oakhurst, nie ma sensu Cię narażać. Mam zamiar poszukać tego pechowca. - krzyknął do Sary alchemik. Może i nie było to najrozsądniejsze, biorąc pod uwagę jego brak znajomości dziczy, ale ten łowca mógł potrzebować pomocy. - Amberlie, mogę liczyć na twoje wsparcie? Volf, może w końcu się do czegoś przydasz? - dodał, wciąż czując obolałe po kopaniu ramiona.