Konto usunięte | Nieoczekiwane spotkanie Przełęcz Lodowego Wichru, Góry Czarne
14 Vorgeheim, 2529 K.I.
Zmierzch Słysząc odgłosy przypominające zbliżającą się lawinę, tudzież galop całego stada rozpędzonych koni, awanturnicy rzucili się w stronę otaczających gościniec skał, aby na wyżej położonym terenie szukać dla siebie bezpiecznego schronienia. Przez dłuższą chwilę, która wydawała się wiecznością, w napięciu nasłuchiwali zbliżającego się zagrożenia. Niepewni wobec tego co zaraz ujrzą, skryli się jeszcze głębiej w górskich szczelinach, które wystawały ponad gościniec i tylko od czasu do czasu wyglądali zza skał, aby móc zaspokoić swą ciekawość. Ostatecznie ich cierpliwość została nagrodzona, choć widok, który ukazał się ich oczom w żadnym wypadku nie napawał ich optymizmem.
Były to trzy znacznie większe od człowieka humanoidy, o masywnym cielsku, olbrzymiej głowie z równie wielkim nosem i skórze równie twardej jak otaczające je skały. Choć byli na świeżym powietrzu, bohaterowie mogli nawet z tej odległości poczuć powalający smród, który bił z paszczy tych wielkich bestii. Nie wszyscy spośród awanturników spotkali w swoim życiu przedstawicieli tego gatunku, ale każdy o nich słyszał, choćby w bajkach opowiadanych na dobranoc. Były to górskie trolle, które swym rozmiarem dorównywały chłopskiej chacie, a siłą dziesięciu wołom. Trzy olbrzymy biegły gościńcem jakby przed czym uciekały, dlatego nie zwrócili uwagi na skrytych pomiędzy skałami awanturników. Tylko jeden z nich spostrzegł Wiesiołka, który pomimo usilnych starań Daireann oraz Dietricha nie chciał opanować swych emocji na widok rozpędzonych bestii. Na szczęście dla wędrowców i owego wierzchowca, w oddali odezwały się odgłosy trąb, które spłoszyły jeszcze bardziej trolla nim ten zdołał się zatrzymać na łatwą przekąskę. Ostatecznie bestie zniknęły awanturnikom z oczu, biegnąc dalej gościńcem, a zagrożenie przeminęło równie szybko, jak się pojawiło.
Chwilę po tym wydarzeniu, bohaterowie zeszli ponownie na szlak i po krótkiej wymianie zdań postanowili iść dalej, lecz tym razem znacznie ostrożniej. Durak twierdził, że odgłosy trąb musiały należeć do wojsk Karak Hirn, albowiem charakteryzował ich głęboki i przenikliwy ton, który był cechą charakterystyczną krasnoludzkich armii. Była to pokrzepiająca wieść, choć nie potrafiła przekonać do końca nieufnych awanturników. Mimo zrozumiałych obaw, ruszyli dalej i późnym wieczorem dotarli do miejsca, w którym gościniec prowadził dnem wąskiego wąwozu. Przed wejściem do niego, ujrzeli kamienny znak strażniczy, który został pomalowany w trzech charakterystycznych barwach (niebieskiej, czerwonej i żółtej). Na jego widok Durak z niekrytą dumą oznajmił, że przekraczają właśnie granice królestwa Karak Hirn i nim zdołał choć o krok przestąpić wytyczonę przez znak strażniczy linię graniczną, wszyscy usłyszeli charakterystyczny, tubalny głos, który dochodził spomiędzy skał w głębi wąwozu:
- Karaad! - Była to krasnoludzka komenda “Ognia!”, którą znał nie tylko Durak, ale wszyscy ci, którzy służyli dawniej w armii imperialnej. W stronę stojących u wejścia do wąwozu awanturników posłana została salwa ołowiu i w rezultacie gościniec przed nimi skrył się w gęstej zasłonie dymnej, którą stworzył zsynchronizowany wystrzał z wielu muszkietów. Na szczęście dla nich, pogoda tego dnia była paskudna i jakimś cudownym zrządzeniem losu obyło się bez poważniejszych strat - jedynie niektóre kapelusze, pancerze, tudzież płaszcze wymagały wizyty u odpowiedniego rzemieślnika, w celu załatania nowych dziur.
- Kurwa! Stop! Wstrzymać ogień! To nie gobliny! - Na ścieżkę przed nimi wyskoczył krasnolud w sięgającym ziemi szarym płaszczu, który świetnie go maskował na tle otaczających gościniec granitowych skał.
- Coście za jedni?! W jakim celu tu przybywacie? - Obdarzył ich podejrzliwym spojrzeniem, kiedy rozpoznał wśród awanturników ludzi. Jego twardy wzrok na chwilę zatrzymał się też na krasnoludzie, a wyraz twarzy jakby nieco złagodniał. Na szczęście dla skrytej pod kapturem Lilou, kapitan oddziału zwiadowczego nie rozpoznał w niej elfa, najwyraźniej biorąc ją za ludzką kobietę. Mimo wszystko krasnolud nie opuścił broni, cały czas trzymając na muszce znajdującego się na samym przodzie pochodu Hansa.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |