Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2018, 22:22   #290
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
post wspólny z Zombi, MTM, Proxy, Luną i MG

Rozmowa z Blackami zakończyła się szybko, a gdzieś podczas jej trwania Sanders miał okazję pozalepiać ubytki w ludzkich ciałach i przy okazji znaleźć czas aby obejrzeć grupę skazańców dokładniej. Nikt nie wyglądał już tak pięknie i czysto jak jeszcze godzinę temu na orbicie, przy okazji kompletowania sprzętu przed właściwą misją. Nie podobało mu się popylanie bez maski i zapasu tlenu przez metanowe lodowisko, a potem wspinanie po linie gdzieś na pokład statku. Jakoś średnio widział podobny spacer, do tego w mało pociągającym towarzystwie gnid z góry.
- Więęęc… to mniej więcej nasz transport. Ale trzeba się do niego dostać - mruknął do G27, pukając się w ucho, gdzie słuchawka - Dasz się wyrwać na spacer? Słyszałaś, będzie wrócić na górę. Nie mam odpowiedniego przygotowania - obleciał wzrokiem sylwetkę w pancerzu - Słyszałem że gdzieś tam da się znaleźć dobrą flaszkę, za jakimś barem.

- Aha. Czyli mam cię dotaszczyć na taksę, jak będziesz się mi słaniał na nogach i leciał przez ręce a w zamian za to może gdzieś w jakimś barze postawisz mi drinka?
- brunetka podsumowała wywód blondyna przecierając znowu palcami mokre włosy. Wpatrywała się chwilę w swoją dłoń zanurzoną w tym improwizowanym grzebieniu z palców i w końcu pokręciła głową. - Rany, dawno mnie tak nieudanie nikt nie zapraszał na drinka. - powiedziała z zastanowieniem jakby próbowała sobie przypomnieć inne okoliczności takich zaproszeń. - No ale cóż, innych ciekawszych ofert nie dostałam więc chyba zostaje mi udać, że miękną mi kolana i przebierać nóżkami ze zniecierpliwienia. - Grey 27 powiodła spojrzeniem po skazańcach z obydwóch grup i w końcu rozłożyła ramiona by trzepnąć nimi o swoje uda. A, że miała na sobie i ten hermetyczny pancerz który ani lekki ani zbyt miękki nie był i dokompletowane rękawice to całkiem mocno stuknęło metalicznymi stopami przy tym geście.

- Dotaszczyć na taksę kogoś, kto słania się na nogach po zbyt długiej posiadówie w barze… a nie na tym polegają randki? - Sanders zrobił minę niewiniątka, niesłusznie oskarżonego o cokolwiek nieprzyzwoitego - Ale podoba mi się twój tok rozumowania, w pełni go popieram. Zwłaszcza ten fragment o przebieraniu nóżkami. Nie martw się, jestem lekarzem. - przyłożył dłoń do napierśnika - Jestem tu aby ci pomóc… dla twojego dobra - wyszczerzył się - Zobacz z drugiej strony. Przejdziesz się ze mną, rozerwiesz się. Zyskasz podwózkę do najlepszego lokalu w okolicy i jeszcze worek prezentów. Wystarczy dać sobie postawić drina i mignąć parę pięter w górę, co to dla nas.

- No cóż. Jakaż dziewczyna nie skusiłaby się na taką propozycję.
- brunetka lekko uniosła brew do góry w nieco drwiącym spojrzeniu. Chwilę przypatrywała się najpierw blondynowi, potem powiodła spojrzeniem po innych skazańcach wreszcie znowu wróciła oczami do Grey 35. - Spakowany na tą taksę? - zapytała składając ramiona na swoim napierśniku.

James mimowolnie przysłuchiwał się rozmowie pary Grey’ów, jednocześnie bawiąc się swoimi rewolwerami. Zdążył już je załadować i powierzchownie wyczyścić po ostatnim starciu.
- Nie chcę się wtrącać, ale… - odezwał się Grey 39 po chwili namysłu. - Mógłby pan zerknąć na moje rany, panie Sanders? - zapytał niby nieśmiało.

Grey 33 była niezwykle milcząca, jeśli nie liczyć kaszlnięć, zachłyśnięć się i próby walki ze świszczącym oddechem. Nie była ranna, ale krioburza dała jej się we znaki.Popatrywała na wesoło gruchających sobie Grey 27 i Grey 35 i dostawała kurwicy, bo inaczej się tego nazwać nie dało. Takiego braku profesjonalizmu dawno nie widziała.
- Grey 35 może się kurwa… - zakaszlała się znowu nim dała radę kontynuować- zajmiesz swoim oddziałem, a powyrywasz sobie dupy później, co? - warknęła w jego kierunku, bo jeśli którykolwiek żołnierz z jej oddziału zachowywałby się w ten sposób mając rannych towarzyszy obok, szybko dostałby nauczkę. Była major przede wszystkim stawiała zdrowie swojego oddziału na pierwszym miejscu, tutaj mogła tylko zaciskać zęby i kurwić w myślach.

Sanders wzruszył ramionami, robiąc przy tym zamyśloną minę.
- No cóż. Pewnie jakaś mało roztropna miałaby opory - odpowiedział Grey 27, a potem uniósł głowę słysząc swoje nazwisko. Zmarszczył brwi i uśmiechnął się, kiwając krótko głową do rewolwerowca.
- Jasne, dawaj co masz i siadaj. Nie policzę ci tym razem przyjacielskiej prowizji… dla dobrego znajomego raptem 10% od ilości posiadanego szpeju. Niech będzie moja strata - wyciągnął łapę, czekając na medykamenty… i wtedy odezwała się Grey 33.
Blondyn zmrużył oczy, słuchając uważnie, aż na koniec uśmiech przeszedł mu na bardziej zębaty.
- Grey 33 - zwrócił się do brunetki ze snajperką niższym, bardziej chrypiącym głosem - A może kurwa wyjmiesz łeb z dupy i przestaniesz się sadzić? Polepszy ci się widoczność, a to nie wojo, policja albo inne służby mundurowe. Tu nie ma hierarchii jakbyś nie zauważyła. Chuj mnie boli kim byłaś, może nawet admirałem gwiezdnej floty. Ale teraz jesteśmy równi. Ty, ja, wszyscy - zatoczył ręką koło po schronie - Jestem miłym, spokojnym człowiekiem. I pomagam innym miłym ludziom. Wnioski wyciągnij sama - machnął ręką na zakończenie.

Zoe wydawała się zupełnie nie przejęta tym jak mężczyzna bardzo próbował okazać swoje niezadowolenie zwróceniem mu uwagi. Ba, nawet zaśmiała się na jedno z jego stwierdzeń, co niestety zaowocowało napadem kaszlu u Grey 33. Kiedy zapanowała nad własnym ciałem powiedziała “lekarzowi”
- Ta masz rację złoto włosy chłopcze, to nie wojsko, policja czy inne siły militarne, w takich dawno już zarobiłbyś naganę, czyszczenie kibli szczoteczką do zębów, albo służbę w środku nocy z obchodem wokół terenu podczas burzy. W organizacji militarnej miałbyś też ludzi, którzy broniliby Twojego tyłka, tylko dlatego, że takie mają rozkazy, tutaj ich nie ma. Tak się składa, że ty potrzebujesz żeby ktoś osłaniał ci dupę, a teraz zgadnij… - tutaj brunetka uśmiechnęła się jak kot, który połknął kanarka - komu osłonię dupę.. Tobie, skoro zamiast pomóc kumplom, od których życia zależy twoja własna dupa, wyrywasz panienki, czy dajmy na to kowbojowi, który choć robi głupie rzeczy, stara się ratować resztę oddziału? W twoim zasranym interesie jest utrzymać nas przy życiu i w jednym kawałku.. bo sorry pięknisiu, ale bez nas… szybko będziesz gryzł piach - wzruszyła ramionami, jakby chciała dodać, że ona bez niego po prostu zapakuje sobie więcej stimpaków.

Stafford zręcznym ruchem zakręcił jednym rewolwerem na palcu, po czym z charakterystycznym dźwiękiem wsunął go do kabury.
- Naprawdę cieszy mnie wasza chęć do zacieśniania relacji w drużynie - odezwał się kowboj, unosząc otwartą dłoń - ale może wrócimy do tego tematu, wiecie, w bezpieczniejszym miejscu. Bo jakby nie było, trochę się nam śpieszy - dodał w najbardziej przyjaznym tonie, na jaki było go stać.

- A co było najpierw u ciebie? - Sanders wyszczerzył się jeszcze szerzej, zakładając ręce na piersi - Nagana, szczoteczka? A dopiero potem jak zjebałaś jeszcze bardziej dali ci w gratisie Obrożę? - zamrugał do kompletu, zarzucając blond rzęsami - Widać jak broniłaś komuś dupy, albo ktoś bronił tobie. Tak skutecznie, że wylądowałaś tutaj i niespodzianka! - zaśmiał się pod nosem - Nikomu tu raczej nie zaimponujesz próbami udawania w pełni profesjonalnego żołnierza, bo już nim nie jesteś. A z tego co mi się wydaje na razie ja was lepię za frajer, chociaż kiedyś musiałabyś wywalić trzy żołdy żebym ci chociaż pół szwu założył. Było, minęło - znowu wzruszył ramionami - Ale jak wreszcie wyjmiesz łeb z dupy to ogarniesz ile tu znaczy lekarz, skoro reszta pcha się po niego z bezpiecznego terenu na nasz mały, kochany kurwidołek z metanowymi chmurkami. Więc to w waszym zasranym interesie jest mnie utrzymać przy życiu… a jestem wrednym chujem. I mającym pewne standardy - przekręcił głowę do Gomes - I nauczyli mnie czytać. Każdy z nas ma kod wywoławczy Grey. Jesteśmy jednym oddziałem jak już zalatujemy trepową nomenklaturą.

- Dobra, poszyj ich jak trzeba albo nie bo nie wiadomo ile ta taksa będzie czekać. A ty złotko uważaj. Złość piękności szkodzi.
- Grey 27 machnęła ręką do blondasa i wstała z ławki na jakiej do tej pory siedziała. Wzięła swoją ciężką broń i stanęła przed drzwiami śluzy. Tylko średnio przyjemną uwagę rzuciła w stronę Grey 33.

- W naszym zasranym interesie jest przeżyć - rzuciła w kierunku Grey 35 - Ja tu kaszlę, bo osłaniałam wasze zasrane dupy, również i Twoją pięknisiu...- chciała coś jeszcze dodać ale odezwała się Grey 27 - Wiesz co suko? Idąc po wasze dupy straciliśmy dwójkę swoich, powinniście nam kurwa dziękować na kolanach, że nie zostawiliśmy was i nie zajęliśmy się własną misją, bo bez nas nie miałabyś żadnej taksówki, a sama najpewniej byłabyś już rozerwana przez uroczego xenos. Więc miej chociaż odrobinę przyzwoitości i zawrzyj gębę, kiedy nie mówi się do ciebie.

Sanders pokręcił blond głową pięknisia, a potem sapnął przez rozdęte irytacją nozdrza.
- Suk szukaj we własnym rodowodzie, a z bliższych polecam lustro - wstał powoli, zbierając przy okazji manele - Sami się tu nie wciągnęliśmy. Ani nie otworzyliśmy drzwi do tej rudery. Każda z grup coś zrobiła i każda coś straciła. Może wreszcie zaczniemy działać jak jeden zespół bez podziałów na my i oni, co? To już się kurwa robi nudne.

Pyskówka nakręcała się całkiem konkretnie i już kolejne osoby chciały włączyć swoje trzy grosze. Grey 32 postanowiła dorzucić się niecałym dolcem, którego wystrzeliła w postaci kuli z pistoletu. Zamknięte pomieszczenie, cały schron kryty metalem przepięknie pozwolił wybrzmieć niewielkiemu hukowi jaki byłby na wolnym powietrzu, w taki sposób, że siła uderzenia przygrzmociła w bębenki wszystkim zebranym. Pisk stłumił brzdęk odbijającej się o posadzkę łuski. Wbrew pozorom zapanowała cisza, przy której pistolet mógł wrócić do kolby na kamizelce.

- WYPIER*ALAĆ DWÓJKAMI - wystukała spokojnie na klawiaturze do obecnych w schronie.

- Taa. - Gomes pokiwała głową oceniając kwaśno całą zbieraninę w bunkrze. W końcu założyła swój hełm, uszczelniła go i ustawiła ciężką broń w pozycji celującą w zamknięte jeszcze drzwi. - Dawaj blondas, zawijamy się na taksę. Otwieraj. - powiedziała wskazując hełmem na panel otwierający drzwi do śluzy bunkra.

Gdzieś w tej chwili trzasnęło radio, śląc w eter skrzeczenie syntetyka po drugiej stronie.
- Zmiana planów. OCP 3 min. Przygotować się. Idziemy po was - przekaz był krótki, zaś kończyło go skrzeknięcie i równie lakoniczne - Bez wygłupów.

- Dobra, wychodzę z Grey 35. Jak dobrze pójdzie spotkamy się po drodze. Tylko nas nie rowzalcie przez przypadek.
- Grey 27 odpowiedziała szybko i krótko po czym sama wcisnęła panel otwierania drzwi i gdy się otwarły weszła do śluzy. - Idziesz blondas? - odwróciła się patrząc do wnętrza schronu na Grey 35.

Odpowiedź na to pytanie miała Grey 32. Zdecydowanie nie zgodziła się z zastaną kolejnością. Sięgnęła ramieniem medyka łapiąc go za chabety przyciągając do siebie. Postawiony opór poddał się pod siłą milczącej technik. Sanders został przyciśnięty do ściany, a Grey 27 pozostała bez pary. Nowa osoba została wytypowana skinieniem głowy, a jej kierunek do włazu zaznaczony małym ruchem drugiej ręki.

Wpierw było zaskoczenie, a zaraz potem złość. Blondas przestał się uśmiechać, zamiast tego gębę wykrzywiła mu wściekłość zmieniając ją w maskę z grubsza tylko podobną do człowieka. Zbił bezczelne, sucze łapy, urywając kontakt, a uzyskawszy odrobinę przestrzeni, odchylił kark do tyłu i wystrzelił głową do przodu, uderzając w przód głowy G32. Odległość między ciałami powiększyła się, ale lekarz nie zamierzał kontynuować i tylko ręka drgała mu to zwijając się w pięść, to prostując.
- Jeszcze raz - syknął, wziął oddech i rzucił już spokojnie - Jeszcze raz spróbujesz to cię zabiję.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline