Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2018, 00:43   #199
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 04:15 h; 3.62 ja do Dagon V

Układ Dagon; 4:15 h po skoku; 3.62 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Zwalniali. Co prawda wewnątrz korwety nic na to nie wskazywało. Brakowało punktów odniesienia którymi ludzki umysł i zmysły mogłyby się posłużyć. Widać było ściany, korytarze, zamknięte drzwi odcinające mostek od reszty okrętu ale nic czym można by się posłużyć do oszacowania zmian lub braku zmian w prędkości poruszania się jednostki jaką lecieli przez przestrzeń. W końcu jednostki nie miały nawet okien czy podobnych pomocy dzięki który załoga mogła wyjrzeć bezpośrednio na zewnątrz. Takie były na stacjach kosmicznych które z założenia nie podróżowały poza układ w jakim je skonstruowano więc nie musiały znosić takich przeciążeń jak jednostki aktywnie podróżujące w przestrzeni a zwłaszcza hiperprzestrzeni. A jeszcze nie skonstruowano materiałów przezroczystych wytrzymujących takie potworne przeciążenia więc jednostki kosmiczne były zdane na pośrednictwo aparatury pomiarowej i analizującej otrzymane dane. I według tej aparatury jakich ekrany były na mostku to manewr hamowania odbywał się jak na razie poprawnie i korweta zaczęła zwalniać. Prędkość 0.5 ps jaką mieli jeszcze z 10 minut temu zaczęła powoli spadać. Musiała spadać powoli by nie rozplaskać wszystkich elementów nie będących elementarnymi częściami konstrukcji na ścianach i grodziach. W tym załogi a nawet samych silników. Wedle manewru zaprojektowanego przez nawigator i wykonywanego przez właśnie ponownie działające silniki kontrolowane przez komputer pokładowy za jakiś kwadrans prędkość powinna spaść do 0.4 prędkości światła.

Alex wyświetliła dane o dropshipie o jakie prosił kapitan. Wedle raportu komputera pokładowego dropshipa jednostka oberwała pewnie w tym momencie gdy oberwała ładownia i kontener z przesyłką jaką mieli dostarczyć. Mimo uszkodzeń była zdatna do lotu w przestrzeni ale już nie do wejścia w atmosferę. Sam lot w takim stanie chociaż możliwy to dla pilota i obsady do łatwych i przyjemnych by nie należał. Dropship miał rozpruty grzbiet na wysokości swojej ładowni gdzie podróżował desant albo inny ładunek. Stan anten też pozostawał wiele do życzenia co obiecywało kłopoty ze stabilną łącznością i aparaturą skanująca wspomagającą pilota. Mimo to jednak dropship był zdolny do lotu.

Doszła też odpowiedź z komputera pokładowego “SS Vegi”. Komputer prosił o odpowiedni kod weryfikujący by przekazać zbliżającej się jednostce żądane dane. Tichy wiedział, że nie mają takiego kodu a automat z drugiej jednostki odpowiedział im standardowo. Inna sprawa gdyby się tym zajęła Veronica. Ona mogła umieć sprokurować taki klucz weryfikujący aby drugi komputer pokładowy uznał ich za jednostkę z odpowiednimi uprawnieniami i podał odpowiednie dane. Ale według Alex Veronica przebywała w izolatce w medlabie. Jak właściwie prawie wszyscy pozostali członkowie załogi.

Za tą stabilizacją responderów i odpowiedzią z komputera nie szła jednak inna aktywność że strony frachtowca a ta mniejsza, korweta, dalej nie przejawiała nawet tak skromnej aktywności. Alex wyświetliła kolejny komunikat:

Cytat:
“Uwaga! Zapas tlenu załoganta Jean Paul ma czerwony alarm. Powietrza pozostało w jego butli na 60 min plus 30 min rezerwy. Nie odnotowałam by pobierał nowe butle. Ostatnie zarejestrowane uzupełnienie tlenu było 7 h temu.”


Wiadomo było co się stanie za te 1.5 h gdy tlen się skończy w skafandrze rosłego astronauty. Chyba, że zdołałby odnaleźć butle lub hermetyczne schronienie w zniszczonej strefie co Alex mogła nie zarejestrować tak samo jak całej masy informacji bez swoich czujników.





Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Linda, Drake, Rohan, Julia, Abe, Nivi i Veronica



Linda popatrzyła na Nivii, ta na Lindę i znowu obie pogrążyły się w obserwacji obiektu badań widocznego na ekranach. Obie mogły zerkać też przez szyby izolatki ale ludzkie zmysły nie dostarczały tylu informacji i detali co skaner Norton i reszta aparatury badawczej medlabu. Mimo jednak wglądu w trzewia obydwu organizmów interpretacja danych nie była taka prosta i oczywista.

Obydwie znały ludzkie ciało i w makro i w mini i w mikroskali by odczytać reakcję ludzkiego ciała pozostawionego w izolatce. Było ono pogrążone w śnie, może nawet w śpiączce. Jednak prawdopodobnie było to ściśle powiązane z obcym organizmem przyczepionym do jego twarzy czyli min. do aparatu pobierającego tlen do oddychania. Sam obcy organizm nadal żył. Skaner zdradzał aktywność jego organów a spokojne pulsowanie było widać nawet gołym okiem gdy się chwilę obserwowało scenę w izolatce. Rytm stworzenia wydawał się uspokajać. Tylko nie znając jego morfologii i redakcji właściwie nawet lekarz i biolog miały trudność z interpretacją tego stanu.

Dawka usypiacza uśpiła stworzenie? Zapadło w letarg? Czy tak zachowuje się normalnie czy to efekt usypiacza? A może ma to coś wspólnego z brakiem bezpośredniej ingerencji lub innych istot w pobliżu? Jak zareaguje na ziemskie środki farmakologiczne? Trzeba poczekać dłużej na bardziej widoczną reakcję? A jak tak to jaka by ona mogła być? Same nieznane. Nawet ten pulsujący spokój nie było wiadomo czy to przyczyna, skutek czy przypadek.


---



- Nie! Nie wrócę tam do tego potwora! - Julia szarpnęła się wyrywając się Drake’owi jakby dopiero widząc już drzwi do medlaba zorientowała się gdzie zmierzają. A dopiero co udało mu się ją uspokoić. Okazało się to dużo trudniejsze niż samo jej dogonienie i przechwycenie. Julia okazała całą gamę zachowań przestraszonego, zestresowanego człowieka w sytuacji nie tylko ekstremalnej ale i obcej. Walka z jednostką Floty, pobojowisko, zniszczenia pozostałe na “Archeonie” to wszystko jeszcze jakoś wpisywało się w zawód jakim się parali i to jeszcze rusznikarka jakoś dawała radę znieść. Ale “To coś co tu grasuje, przebija przez hełmy by wczepić się w twarz to już za wiele!”.


---



Gdy Julia właśnie wyrwała się kanonierowi nie chcąc wracać do medlaba na drzwi na korytarzu za nimi otwarły się i przepłynęli przez nie dwaj spece od techniki w towarzystwie szybującej, robociej kostki jaka była ulubieńcem Rohana. Rohan chcąc zyskać obraz na całokształt sytuacji okrętu zdecydował o zmianie planów. Więc zamiast wracać do maszynowni by zalepić drzwi na co Abe miał już naszykowane półprodukty obydwaj z robocim “pieskiem” skierowali się w przeciwną czyli w stronę dziobu i górnych pokładów. Im bliżej dziobu byli tym lepiej działała łączność i właściwie wszystko co działało na energię a uchowało się po walce z fregatą Floty i tym szaleńczym hiperskokiem.

Wedle Alex najbliżej byla grupka w lub przy medlabie bo na mostku był tylko kapitan i nawigator. Na korytarzu rzeczywiście natknęli się na kanoniera i rusznikarkę.



---




Układ Dagon; 04:15 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”



Śródokręcie; toaleta; Silvia



Nie żył. Gdy gwiazda holo i mediów przewróciła ciało na plecy okazało się, że właśnie jest to już tylko ciało. Jeden z łowców, rozpoznawała jego twarz chociaż podczas zajścia w kosmoporcie i potem podczas lotu ginął na tle bardziej żywiołowych i charakterystycznych kolegów. Ale teraz nie żył. Leżał tu nieruchomo na wciąż zimnej podłodze z rozprutym pancerzem i skafandrem. Na przodzie korpusu widniała mu potężna rana która pewnie go zabiła. Aż widać było poszarpane warstwy. Najpierw pancerza, potem skafandra, kombinezonu i podkoszulki pod spodem aż wreszcie wciąż sztywne od zimną trzewia. Z tego powodu rana szklila się dopiero odmarzajaca krwią.

Większość ekwipunku jaką młody łowca miał na sobie została albo zniszczona od tej rany albo została zgubiona gdzieś po drodze. Siła jaka rozpruła właściciela lekkiego pancerza rozpruła też jego oporządzenie, zwłaszcza te na torsie. Mężczyzna nie zginął jednak od razu. Widać było dziury na ramieniu. A tam zakrzepy krwi i odbarwienia jakie powstawały po użyciu stymulantów. A re Luca była prawie pewna, że na statku go ramię i rękaw miał cały. Mniej pewna była co do wgłębień i rys na pancerzu. Wyglądały jak postrzały. A przynajmniej na planie filmowym to tak właśnie wyglądały postrzały. Z drugiej strony jednak był to ciekawy motyw i zdobienie od broni, przez pojazdy, latadełka aż po kosmiczne jednostki skończywszy. Któż by nie lubił poszpanować bliznami prawda? Zresztą nawet jakby były prawdziwe to przy takim zawodzie jaki wykonywał nie było to nic niezwykłego. Więc nie było tak łatwo stwierdzić czy powstały jakoś teraz, na tym statku - widmie czy były już wcześniej.

Silvia zauważyła coś jeszcze. Oczywisty trop plam, strug, rozbryzgów i kropek krwi. Jeszcze albo już zaschnięte czy zwyczajnie przymrożone przez niskie temperatury jakie tu dotąd panowały. Nadal jednak dość wyraźnie zdradzały skąd przybył młody łowca. Nomen omen prowadził w stronę dziobu. Tam gdzie był też mostek. Tyle, że znikał za którymś skrzyżowaniem a do mostku powinno raczej się iść prosto.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline