Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2018, 13:29   #16
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację


Ford tatki kolebotał się wąskimi uliczkami, ale Mike Lucchini był zadowolony, że Lou poprosił go o przysługę. Znaczyło, że go akceptował. Giordano nie wyglądał na szczęśliwego. Było poobijany i grymas twarzy mówił młodemu aby uważać na starego wygę.
- Gdzie jedziemy?
- Dom Różowej Podwiązki. Szukam dziewczyny. - Lou pokazał młodemu zdjęcie. Mike na widok roznegliżowanej kobiety zacmokał i mocniej docisnął pedał gazu.
- Lou piękna kochanka. - powiedział po chwili z uznaniem - Jedziesz zaliczyć?
- Masz dziewczynę. - zapytał Luigi ucinąc pytanie.
- Mam. Piękna i porządna dziewczyna. Ale dziwki też czasem chodzę, one mają sposoby. A wiesz moja bella, ona jest taka bierna. Zawsze robimy to tak samo. Jedna pozycja.
- A ty czemu szukasz dziewczyny?
- Mam sprawę z nią do załatwienia. Zresztą, nie interesuj się młody bo kociej mordy dostaniesz.

Giordano uśmiechnął się szeroko do chłopaka, wyciągając z kieszeni pomiętoloną pięciodolarówkę i wciskając ją w dłoń Lucchiniego. Po tym wysiadł ze starego forda chłopaka, poprawiając swój płaszcz i kierując się w stronę wejścia do środka. Okazał zdjęcie modelki przy wejściu, i wszedł do środka rozglądając się.


House of Pink Garter. Wieczór

Kabaret przygotowywał się dopiero na przyjęcie gości. Trwały próby wokalistów, strojenie instrumentów. Zamiatano podłogi, czyszczono krzesła, polerowano stoliki. Część obsługi sprzątającej porzucała swoje zajęcia, aby posłuchać próbującej właśnie na scenie soulującej wokalistki z prowincji, która okazała się wyjątkowo uzdolniona wokalnie. Śmiech i brawa łamały szumy dochodzące z ulicy. Luigi i Mike poczuli się nieco jak intruzi, goście którzy zjawiają się za wcześnie.

Luigi Giordano rozejrzał się uważnie po lokalu, kiwając głową do Mike’a by zajął któryś ze stolików bezpośrednio przed sceną. Zachowywał się jakby wcale nie był intruzem - mimo iż tak się czuł, co sprawiało że czuł się nieswojo.

Podszedł następnie pod scenę, z lekkim uśmiechem słuchając wokalistki z prowincji i zagaił do kogoś z obsługi.
- Wie pan może kiedy będzie występowała Lulu Sue? Razem z moim znajomym nie pewno te dwa pociemniałe lima dodawały temu uśmiechowi innego charakteru.

Facet nie powiedział nic tylko nadal zajmował się sprzątaniem. Grymas na jego twarzy nie wróżył nic dobrego. Ale ktoś pociągnął Luigiego za rękaw marynarki.
- Zostaw Franka to kaleka. Za dużo gadał i podobno jakiś gangster upierdolił mu język brzytwą. A słyszałem przypadkiem, o co pytasz. Bo lewe ucho mam tak czułe, że potrafię podać każdy dźwięk zagrany na fortepianie. Słuch absolutny, ale mniejsza o to. Lulu Sue nie śpiewa i nie często tu występuje, choć spędza tu sporo czasu - powiedziała jedna kobieta sprzątających w kabarecie. Po czym dodała propozycję:
- Daj mi zapalić i 5 zielonych na drinki to ci opowiem więcej o niej.

Giordano przez chwilę patrzył się na milczącego faceta. Zastanawiał się nawet przez chwilę czy aby przypadkiem mu kiedyś nie zrobił z twarzy galarety. Gdy kobieta pociągnęła za jego rękaw od razu skierował wzrok ku niej, lekko przytakując głową na jej słowa.

- Czasem tańczy, ale najwięcej pozuje. - zaczęła opowiadać kobiecina. - Bo i ciało ma kształtne, krągłe i gibkie, jak się patrzy. Pozuje jako modelka do zdjęć, sztychów. A czasem jak ją przypili potrzeba to ii zatańczy nago jak się dobrze zapłaci. Ale ostatnio widać coś jej się powodzi bo i w szatkach, coraz to nowych chodzi.

- Rozumiem. - rzekł Lou - Najbardziej mnie interesuje kiedy będzie w kabarecie.
Włoch podał kobiecie banknot dziesięciodolarowy za informacje, zastanawiając się kto towarzyszył modelce przy jego aucie. Ale to pytanie zarezerwował sobie dla samej Lulu.

- To kiedy tutaj będzie? I czy widziałaś taki samochód wczoraj albo dzisiaj. - zapytał Giordano.

Po tym Little Lou wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni płaszcza, otworzył ją i zaoferował jednego kobiecie. Rozejrzał się przy tym uważnie przy lokalu czy ktoś go przypadkiem nie obserwował. Może ktoś robił sobie z niego jaja, podwędził samochód i pewnie opowiedział bajkę o tym, że samochód należy do niego.

- Nie znam się na samochodach. Ale Jerry może co wiedzieć, stali bywalcy znaczy, goście czasem dają mu parkować. Lulu pewnie będzie tu dziś w nocy, zawsze tu kończy imprezy a czasem i przenocuje - kobieta mrugnęła okiem, jakby dając coś do zrozumienia. - Zaczekajcie. Napijcie się czegoś. Będzie na pewno, ale o której to nie wiem. Ja muszę wracać do roboty.

Gadatliwa sprzątaczka oddaliła się pospiesznie. Ale Little Lue nie mógł wiedzieć, że tylko jak zniknęła im z oczu poszła prosto do pani Emmanuel opowiedzieć jej o tym, że jakiś niski człowiek rozpytuje w lokalu o Lulu.


Załatwiwszy sprawy na dziś James Caine ruszył pod adres Alice swoim czerwonym Packardem Twin 6, odpowiednio rzucającym się w oczy automobilem, godnym gwiazdy adwokackiej palestry. I jednocześnie nie będącym autem dla snobów. Idealna maszyna, którą Caine darzył sympatią. Po drodze potwierdził rezerwację stolika w Tujague's, jednej ze swoich restauracji oraz zakupił dobrą butelkę francuskiego wina na później. Do raczenia się nim w samotności lub w towarzystwie. Zależnie jak sytuacja się rozwinie. Kierując się zasadą wpojoną mu w dzieciństwie. (Punktualność jest grzecznością królów.) Pojawił się przed czasem na rogu Lafayette Avenue i Claiborne Street. Nie zamierzał bowiem pozwolić Alice czekać na swój przyjazd.

Alice wyglądała zjawiskowo w nowej sukience. Włosy miała związane, oczy delikatnie podkreślone. Nie nałożyła na twarz zbyt wiele makijażu, ta uroda była na tyle świeża, że nie potrzebował wiele retuszu. Ale czy będzie umiała się zachować jak dama do towarzystwa? Podała mu rękę do ucałowania. Gdy James zbliżył się do niej poczuł, że Alice pachnie drogimi perfumami. Zbyt drogimi jak na kogoś kogo nie stać na nową sukienkę. Wyuczona gracja nigdy nie poddawała się zbyt łatwej ocenie. Sekretarka patrzyła na Jamesa z odrobioną zadziorności.

- Czy zaproszenie na kolację to wystarczający pretekst by przejść na bardziej bliskiej znajomości, panie Caine.
- Oczywiście… Myślę że pomijając chwile, gdy klient jest obecny w kancelarii, to możemy mówić do siebie po imieniu. No i prywatnie tym bardziej droga Alice.- James złożył na dłoni kobiety delikatny pocałunek, ale trwał dość długo. Po czym zaprosił Alice do samochodu oczywiście otwierając kobiecie drzwi. Gdy ruszyli przedstawił jej propozycję wieczoru, ową kameralną kolację, na którą się przecież już zgodziła. Nie wysuwał żadnych podejrzanych propozycji, więc można było to uznać za przyjacielskie spotkanie bez jakichkolwiek podtekstów. Alice najwyraźniej miała jednak swoje podejście do sprawy.

- Lubisz gry? - zagaiła Alice. - Nie mam na myśli hazardowego nałogu. Wolisz odsłaniać tajemnice powoli czy jednym pociągnięciem? Od dawna myślałam o tobie ciepło. - To była konkretna sugestia, zbyt konkretna, by James mimowolnie nie przesunął spojrzeniem po jej sylwetce, zwłaszcza po łydkach, których sukienka nie okrywała.
- Zależy od tajemnicy. I też myślałem… zauważyłem twoją urodę Alice. Acz nie planowałem… - zaczął ostrożnie, bo sytuacja trochę wymykała się spod jego kontroli.

- Wybacz mi bezpośredniość. Miewałam już facetów, ale to byli głupcy. Niedawno zrozumiałam wiele, przewartościowałam pewne sprawy. Chciałabym się związać z kimś poważniejszy i dojrzalszym. Wiesz kogo mam na myśli. - Przesunęła wzrokiem po jego jabłku Adama. A wzrok Jamesa powędrował na dekolt kobiety, odruchowo zwolnił. I uśmiechnął się delikatnie, wzdychając.
- Te słowa kuszą Alice, ale znasz mnie dobrze… Nie uważam siebie za dobry materiał na męża.

Alice roześmiała się jak dziewczynka, która właśnie zrobiła komuś psikus.
- Ze mnie też byłaby bardziej Ksantypa niż Penelopa. Twoja sława rośnie szybko. Senatorowie dzwonią z zaproszeniami na przyjęcia. Będziesz potrzebował przebojowej kobiety u boku. Daj znak, a będę gotowa przejąć tę rolę. Mam potencjał i ukryte talenty. Potrzebuje człowieka, który pomoże mi wydobyć je z cienia. Jest taka metafora, że klejnot wydobyty z góry musi zostać oszlifowany przez artystę, a potem wystawiony na widok publiczny w pięknym pałacu, aby ludzie mogli się nim zachwycać. - Kolejne słowa z ust niewątpliwie ambitnej kobiety, rozproszyły mężczyznę na tyle by ten, zamiast pochwycić drążek zmiany biegów, zacisnął dłoń na kolanie Alice. Wycofał jednak ją szybko i dodał.

- James, widzę, że jesteś ostrożny. To ważna i niedoceniana cecha. Trzeba wiedzieć kiedy dodać gazu, kiedy pulsacyjne hamować. Bo o wypadek bardzo łatwo. - Odparła z enigmatycznym uśmieszkiem.
- Kobieta przy moim boku? Towarzyszka podczas przyjęć? - zerknął na twarz Alice dodając. - Interesująca propozycja. Rzeczywiście, tak piękny klejnot jak ty… odpowiednio oszlifowany będzie błyszczał pięknie podczas nich. Twój pomysł warty jest… sprawdzenia podczas spotkania z senatorem Langiem.
A już szczególnie podczas nudnego wernisażu Rogersa.
- Zjedzmy kolację, bo lubię jeść. Przepraszam, że jestem tak wygadana. Ale cóż ciche i uległe myszki robią wrażenie tylko na mężczyznach, którzy nie mają charyzmy. Na pewno nie należysz do mężczyzn, którzy potrzebują zdominować kobietę, aby zyskać choć trochę poczucia władzy.
- Nie przeszkadza mi twój szczebiot moja droga. - uśmiechnął się James łobuzersko i spojrzał na drogę. - Nie wybierałbym się na kolację z kobietą licząc że będzie milczeć przez cały czas.
- Bądźmy szczerzy. Jesteś moją okazją na awans społeczny.- rzekła wprost Alice.
A James skinął głową.
- Uczciwe postawienie sprawy. Aczkolwiek należy pod uwagę brać fakt, że awans społeczny wymaga wyrzeczeń i czasem pójścia na kompromis ze sobą.
Adwokat dobrze wiedział o czym mówi.

- Wiesz mój ojciec był poetą. Niestety ten zawód jak mawiała moja matka nie przyniósł mu pieniędzy. Ale duszę miał piękną i wielu ciekawych znajomych. A no i biblioteczkę. Czytujesz coś poza nudnymi księgarni prawniczymi z tysiącem paragrafów?
- Poezja bywa użytecznym wytrychem do kobiecych sypialni.- odparł żartobliwie James i dodał wyjaśniając. - Czytam czasem kryminały, czasem poematy poetów angielskich.
- Poezja wytrychem - zaśmiała się Alice - trochę więcej finezji James. Bo za taki włam idzie się siedzieć i będziesz musiał prosić kolegów o wsparcie w prokuraturze. Jakich poetów dokładnie? Zacytujesz mi coś w stosownej chwili?
- Tylko wtedy się idzie siedzieć, gdy właścicielka sypialni zdecyduje się zgłosić włamanie. Jak dotąd żadna nie chciała. - zażartował Caine i poinformował kobietę. - Edward Fitzgerald, Charles Tennyson Turner, Christina Rossetti… ci przychodzą mi na myśl w tej chwili.


Po kolacji wsiedli do samochodu i pojechali w znacznie spokojniejsze miejsce, gdzie mogli przez chwilę pobyć sami. Alice wypiła kilka drinków zdecydowanie była gotowa oddać się przyjemnościom cielesnym z Jamsem. Bo każda kobieta w głębi serca jest rozpustnicą.

[MEDIA] http://data.whicdn.com/images/4336542/original.gif[/MEDIA]


House of Pink Garter, Ranek

[MEDIA]http://images.fineartamerica.com/images-medium-large/2-gene-tierney-1940s-everett.jpg[/MEDIA]


Buduar Emmanuelle Boquet


Emmanuelle Boquet najważniejsza osoba w Różowej Podwiązce była chora. Od kilku dni męczyły ją bóle i czuła się wyjątkowo źle. Ciało miała ponętne, mimo tego, że nie była już najmłodsza. Ale kierowanie kabaretem i domem uciech stanowiło całe jej obecne życie. Gdy przymykała powieki stawały jej przed oczami sceny, których kiedyś doświadczyła. Cierpiąc boleści pomyślała jak okrutny jest czas zabierający kobiecie tak wiele.

James Caine był nieco zmęczony po upojnej nocy z Alice. Nie wsypał się ale Emmanuelle Boquet była jego bliską przyjaciółką, której nie mógł zawieść.

- James, jest mi tak źle. - Emanuelle ułożyła usta w paskudny grymas, poprawiła peniuar i opadła zrezygnowana na łóżko. - Ostatnio ciągle mam bóle. Przed tobą nie będę tego ukrywać przyplątała mi się infekcja. Miał chyba rację Sacha Guitry w Mon pere avait raison my kobiety nie mamy wieku, jesteśmy albo młode, albo stare. Tylko mi nie mów, jak ostatnio jeden starszy prominent, że wiek kobiety jest bez znaczenia. A najpiękniejsze melodie wygrywa się na najstarszych skrzypcach. Musiałam go wyprosić, choć to bardzo wpływowy biznesmen.

- Nie wyglądasz najlepiej James. Czyżbyś zabalował w nocy. Te podkrążone oczy coś mi mówią. Mam dla ciebie kilka ciekawych informacji, ale najpierw zjedz coś. - wskazała na tacę ze śniadaniem. - Opowiadaj, co ci się ostatnio przytrafiło. Za dużo myślę o sobie, za dużo rozmyślam. Odciągnij moje myśli w przyjemniejsze rejony, proszę. - powiedziała łagodnym głosem podlotka i zatrzepotała rzęsami.





Gdy Milli gościła u ciotki przed bramą rezydencji senatora zaparkowany był duży ciężarowy samochód zastawiający wjazd. Kiedy Milli chciała wyjechać z rezydencji wjazd był zablokowany. Kierowca nieudolnie cofał i zahaczył paką wyginając jedno ze skrzydeł bramy. Kierowca kłócił się z panem Norrisem, który był zarządcą posesji należącej do senatora. Dochodzili się bo Norris chciał uzyskać informacje o nazwisku kierowcy, a kierowca zwodził go próbując uniknąć odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę.

Milli zapytała Norrisa co się dzieje.
- Meble z Houston. Panienko jeszcze kilka minut. Przepraszam najmocniej ale mam problem. - wrócił i znów zaczął dyskutować i krzyczeć na kierowcę.

Tymczasem podjechała taksówka i wysiadło z niej trzech mężczyzn. Dwaj przecisnęli się obok cieżarówki. Podeszli do panienki Milli przedstawili się jako Jonas White i Adrien Brown, dziennikarze i prosili o chwilę rozmowy. Jonas White okazał się rodzonym bratem asystenta senatora. Trzeci mężczyzna niósł aparat fotograficzny i trzymał się grzecznie w odległości kilku kroków. Samochód prowadzony przez Jose nie mógł wyjechać i mężczyźni chcieli wykorzystać sytuację i bardzo grzecznie poprosili Milli o rozmowę i kilka słów komentarza o śmierci ojca.


Raymond O’Connor spędził wiele czasu badając wraki. Kilka hipotez musiał jeszcze przemyśleć, kilka śladów i tropów było wartych zbadania. Sporo musiał przemyśleć i sprawdzić. Ale wydawało się pewne, że sprawa wypadku jest ważna.

Odwiedził Falluciego i Rosenberga opierdolił ich. Dowiedział się, że lusterko było w samochodzie Giordano. Okulary znaleźli przy Martino i zapomnieli dopisać, że należały do bankiera. Wizytówek było sześć, ale dwie były czyste. Po prostu niezadrukowane papierki wizytowe nie myśleli że to będzie ważne. Są zabezpieczone w razem z innymi materiałami dowodowymi w magazynie. Przeprosili O’Connora za zaniedbania i obiecali, że następnym razem będą dokładniejsi.


Pizzeria Vito’s

Pizzeria Vito’s była prawie pusta. Poza dwoma młodymi mężczyznami nie było tam innych klientów. Jedynie dwu kelnerów i stojący za barem Joey. O’Connor zdążył się rozpłaszczyć przy barze, zapalić papierosa. Gdy nagle serie z automatów rozwalające frontowe okna pizzeri zmusiły go do szybkiego padnięcia na podłogę. Lokalizacje gdzie przesiadywała mafia częśto były narażone na ataki innych gangów.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9_4S_-cr9Rs[/MEDIA]




Wielkie okna New Orlean Sanitarium wpuszczały do budynku mnóstwo światła. W założeniu architekta miał on leczyć dostępem do uporządkowanej przestrzeni, świeżego powietrza i dużych ilości światła, które w szczególny sposób związane z duchowością łączy w sobie podobno pierwiastki intelektualne i moralne. Jakby doniośle nie wybrzmiały słowa w dniu otwarcia, tak wszystkie instytucje pożytku publicznego przechodzą w stan codziennego użytkowania, który pokrywa zapomnieniem i kurzem szczytne cele i idee jakie przyświecały ich twórcom. Tak też stało się z ufundowanym przez Howarda Blackwooda szpitalem.

Rozmowa pani Deanny Blackwood i pana Lovella odbywała się na osobności. Pani Blackwood bywała tu częstym gościem i poprosiła dyrektora o odrobinę prywatności w jednym z gabinetów. Podczas ich spotkania trwał wieczorny obchód i większość dyżurujących lekarzy była zajęta codziennymi obowiązkami. Rutyna szpitalnych godzin został przerwana przez dziwny incydent.

Jedno z wielkich frontowych okien wypadło na zewnątrz. Dźwięk tłuczonego szkła nie był na tyle głośny, by dało się go usłyszeć w ustronnym gabinecie. Jednak Deanna i Sebastian usłyszeli huk, uderzenie jakiegoś dużego przedmiotu. To mogło ich zaniepokoić, podeszli do okna i zobaczyli że coś wielkiego wypadło przez okno na drugim piętrze i spadło na samochód pani Blackwood zaparkowany przed budynkiem. Kierowca stał tuż obok rozwalonego automobilu trzymając twarz w dłoniach. Bo to właśnie opieszałość szofera i miła rozmowa z jedną z milutkich pielęgniarek nie pozwoliła mu dopełnić obowiązku pilnowania auta wyznaczonych mu przez panią Blackwood.

Niedługo pojawił się pan Virgil Wollstonecraft dyrektor New Orlean Sanitarium zaczął od tego, że zdarzył się wypadek. Nowiutki fortepian transportowany do pokoju muzycznego został wypchnięty przez trzech pensjonariuszy z oddziału psychiatrycznego, którzy wykorzystali czas obchodu i nieobecność lekarzy. Przepraszam najmocniej, ale nie mógł zająć się tym incydentem, bo zaraz przyjedzie policja. Niestety przed godziną znaleziono jednego z lekarzy, który popełnił samobójstwo.
 

Ostatnio edytowane przez Adr : 08-10-2018 o 21:51. Powód: Nowy fragment: Buduar Emmanuelle Boquet
Adr jest offline