Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2018, 17:09   #171
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację

- Margot, strzel raz do tego zdradzieckiego chuja! Branton, bij go! Nasza trójka bierze tych tu! - wskazał bronią na rozbójników – Ruchy! - sam stanął w gotowości między swoją grupą, a atakującymi.

Ragnar wysunął się w kierunku napastników. Ruch dzielny, jednak nierozsądny. Krasnolud był wciąż bardzo osłabiony po ostatniej walce. Chwat, który dostrzegł ruch Ragnara, zrobił dokładnie to samo.

Zanim jednak Chwat się ruszył, kusznicy wystrzelili. Jeden w Brentona, strzał spudłowany, drugi w Ragnara. Ragnar spróbował wykonać unik, ale nie udało mu się. Oberwał w łeb. Bełt szczęśliwie ześlliznął się po twardej czaszce krasnoluda, jednak krew, która polała się z paskudnej rany oślepiła krasnoluda

Trójka mężczyzn biegła w stronę krasnoludów, Chwat dołączył do Ragnara.

Brenton okręcił się na koniu i ruszył na Pola. Zwiadowca był szybszy. Zdołał uciec przed Brentonem.

Margot strzeliła w plecy Pola. Niestety, spudłowała. Rzuciła kuszę za siebie i wyciągnęła sztylet, żeby bronić Ragnara. Ragnar jednak tylko czekał na przeciwników

Brenton, słysząc krzyk krasnoluda zawrócił, by osłaniać przyjaciela i zaszarżował na rozbójników. W tym samym czasie kusznicy przeładowali. Trójka mężyczyzn zaszarżowała na krasnoludy i kobietę. Ragnar uderzył, a silny cios przebił się przez kolczugę rozbójnika i rozciął udo. Tamten odparował i trafił. Znowu w głowę. Topór rozciął skórzany hełm i czaszkę krasnoluda. Ragnar padł.

Chwat nie trafił, Margot dziabnęła drugiego sztyletem w pierś i uniknęła ciosu. Chwat przyjął cios na czerep. Szczęśliwie dla niego przeżył, chociaż widać, że oberwał potężnie.

- Zwiewajcie, mamy to, po co przyszliśmy! – wrzasnął morderca Ragnara.

Brenton zawrócił konia, zostawiając uciekającego Pola samemu sobie, i zaszarżował na krzyczącego faceta. Cofnęło go kilka kroków, jednak przeżył

Margot krzyknęła:
- [i]Brenton?! Co dalej?!/i]
-Zabijemy tych morderców!

I wtedy pojawił się Franz. Cały na biało. Minął uciekającego Dawida i cwałem dotarł na miejsce, żeby zobaczyć, jak Ragnar żegna się z życiem.

Pol zatrzymał się i ogarnął po galopie.

Cień złego przeczucia zawitał przez chwilę na jego twarzy, żeby potwierdzić, że, Brenton i Ragnar znowu wdepnęli całkiem głęboko w gówno. Ragnar głębiej.

- Kurwa, spuścić z oczu nie można – najemnik zaklął i splunął. - Strzelaj w konia Pola – najemnik wskazał niziołce konia przepatrywacza. - Ani chybi, chłystek zacznie za chwilę do nas szyć z łuku.

Sam spiął konia i zamierzał podjechać bliżej Brentona. Razem z Franzem, rozbójnicy nie będą stanowili zbyt dużo roboty dla niego.

Margot spudłowała.

Janine strzeliła w w koniaPola. Trafiła. Koń oberwał bełtem pod łopatkę, zawierzgał i zatoczył się. Pol próbował utrzymać się w siodle, ale spadł paskudnie na ziemię. Coś chrupnęło, facet jęknął i zaczął powoli zbierać się na nogi.
Franz przycwałował w stronę Pola i zeskoczył na ziemię.

Jeden kuszników strzelił we Franza i trafił w głowę. Szczęśliwie hełm przyjąl na siebie większą część uderzenia i Franza tylko nieco oszołomiło.

Oszołomiony facet, który dostał lancą, przyjął postawę obronną. Pozostała dwójka uderzyła w Margot i Chwata. Margot nie udało się trafić, Chwat nie sparował ciosu i oberwał toporem w nogę. Sam spróbował odparować ciosem, ale spudłował.

Brenton wykonał dwa ataki w broniącego się topornika i spudłował dwa razy.

Franz krzyczy do Janine:

- W kuszników, kurwa! W kuszników szyj!

Kusznicy znowu przeładowali. Franz zaatakował, jednak nie trafił Pola. Margot spudłowała, Janine przeładowała. Topornicy uderzyli i spudłowali. Brenton uderzył i trafił. Przeciwnik upadł na ziemię i powoli wykrwawiał się w glebę.

Pol mówi do Franza:
- Za tobą!

Franz wiedział, że to bardzo kiepskie kłamstwo. Ale korciło go, żeby się obrócić.
Potem Pol przyjmuje postawę obronną.

Franz zaatakował i trafił. Zraniony Pol jęknął, ale wyglądał wciąż całkiem dobrze. Margot zaatakowała i nie trafiła. Janine także nie trafiła. Jeden z kuszników wystrzelił we Franza i spudłował, drugi także.

Chwat oberwał i topór wypadł mu z rąk. Brenton zaatakował jednego z toporników. Pierwszy cios strącił hełm, drugi ściął głowę.

- Pozwolę ci żyć, jak mi powiesz, kto ci powiedział o nagrodzie ze Stulejkowej Jamy - Franz wyszczerzył się do Pola.

Pol rzucił broń i cofnął się dwa kroki:
- Dobrze, poddaję się. Kilku ludzi w mieście rozdaje za wami list gończy. Mogę zaprowadzić.

Topornik, widząc co się dzieje, spróbował dać dyla. Ale oberwał od Chwata i Margot. Margot łapie przeciwnika za twarz i podrzyna mu gardło.

Kusznicy uciekli.

- Zostawmy ich szkoda ryzykować. - powiedział do grupy którą teraz dowodził. Sięgnął do juków wyjął mały metalowy flakonik. Brenton zawsze dbał o swoich. - Chwat napij się tego dzielnie stawałeś. To mikstura leczenia. - drogie ale skuteczne dodał już w myślach. - Margot eleganckie zakończenie. Wypłacę wam premie - sam zabił dwóch ale gdyby nie pomoc towarzyszy byłoby z nim krucho - Zabieram Ragnara do domu. Zabieramy też łup z tych drani - przerzucił ciało przyjaciela przez konia. I zaczął zbierać ekwipunek poległych. W oddali widział, że Franz pojmał Pola. Zastanawiał się czemu wciąż go nie zabił. Ruszył w tamtą stronę z towarzyszami.

- Margot napnij kusze na wszelki wypadek - powiedział do najemniczki.

- Zaprowadzisz, ale to swoją drogą – Franz machnął ręką – kiedy za nim uganiali się ludzie grafa, zwyczajni najemnicy jakoś niewiele znaczyli. - Może będziesz pierwszą osobą, która mi wreszcie powie, ile, kurwa, Towarzystwo wypłaca tej nagrody? Ani chybi, musi być tego mało, skoro zdecydowaliście się zabić krasnoluda i mnie – rzekł. - Jak oceniasz zdobycie tej nagrody za zwiad? Już za późno?

- Sto, sto koron. Mogę was poprowadzić, o tak. - Mężczyzna był cały spocony, twarz wykrzywiał mu grymas bólu. - Ze mną ją zdobędziecie. Tylko, do cholery, musimy iść na wschód.

- Trzymaj dupę, Pol, chyba trochę wkurwiłeś Brentona – Franz uśmiechnął się do przepatrywacza. - Ile masz ze sobą pieniędzy? – dodał.

- Jakieś pięć koron - odpowiedział z nietęgą miną.

Po czym zwrócił się do nadchodzącego Brentona:

- Sto koron! - zawołał. - Doprawdy, a mi gadają, że jestem skąpy. I o tyle żeśmy się wadzili? O sto koron do podziału? Gadałem, że kupcy nam nic nie dadzą!

- Chce go zabrać. Przez tego kurewskiego zdrajcę zabili Ragnara. Strzelił mi też w plecy.

- To mój jeniec, Brent. Ten człowiek zna ludzi, którzy nasłali go na Ragnara i na mnie. Jest tylko narzędziem w czyimś ręku, wystaw sobie. Jak byś zobaczył facjatę na pargaminie jakiegoś durnia w karczmie z obietnicą paru karli-franzów, to sam byś chwycił za miecz i poszedł zaszlachtować łajdaka. Podrzynając mu gardło, nie zyskamy nic. A konkretnie, Ragnar nie zostanie pomszczony, co więcej, dalej jakiś Czopek będzie na mnie słał skrytobójców.

- Ponadto – Franz rozłożył ręce – Pol wydaje się wiedzieć, gdzie szukać armii, co wsie pali i wyrzyna. Gdybyś wtedy pozwolił mu wybrać się na wschód i pozwolił zabrać zwiadowcom połowę nagrody, Ragnar by żył. Kto wie, dokąd zawiedziesz tych ludzi, wyprawiając się na zachód?

- Mam dla ciebie ofertę, Brent. Zróbmy ten zwiad razem, bez pierdolenia. Ja i ty do podziału nagrody. Pol mi wytłumaczy, co to byli za jedni, co chcieli mnie zabić, a nas poprowadzi prościutko do armii. A po wyprawie sobie rozsądzicie chłopcy, co tam mieliście ze sobą na pieńku. Alternatywa jest całkiem gówniana: Pol ginie i z wyprawy mamy nici. To co, jak będzie?

- Wiesz co chciałeś o tym Czopku. Skoro Pol ci powiedział. Janine wystarczy do zwiadu. Weźmiesz jego konia, broń i sakiewkę. Chciał nas pozabijać. Jest mój za twoją zgodą, wydanie go w niczym ci nie zaszkodzi. Gdyby nie on zachód byłby dobrym kierunkiem. Chciałem znaleźć Rycerzy Pantery. Ragnar nie żyje tylko przez tego gnoja. Zapłaci za to, źle trafił. Potem jeśli Janine uważa że zwiad na wschód ma sens możemy zawrócić. Mam zamiar jednak podjechać do miasta. - z troską położył dłoń na ciele krasnoluda.- To nie kierunek zabił Ragnara a ludzie. Ten który dzierżył miecz leży sztywny. Ten który nas wystawił też zapłaci. Nie próbuj mnie obwiniać. Równie dobrze pasuje przyrównanie, że żyłby gdybyś z nami był. Miałeś być przy bramie. Zostawiłeś nas a tak może dalibyśmy im radę bez straty Ragnara. Dlaczego cię nie było byliśmy umówieni!?

- Bo nie chciałeś mi powiedzieć, za ile mam się wyprawiać. Wiedziałem, że do podziału będzie mało, ale na Sigmara, mogłeś mi przynajmniej powiedzieć, za ile. I cały czas gadałeś, kurwa, o złocie, jak na rycerza. Jak mam iść na wyprawę, skoro nie pozwalasz ludziom robić swojej roboty? Ruszyłem za wami, kiedy tylko się zwiedziałem, że robią zasadzkę. – Franz rzucił wzrok Brentonowi. - Gdybyś pozwolił zwiadowcom zrobić robotę...

Franz wziął głęboki wdech.

- No cóż, trup Ragnara pozostanie trupem, niezależnie od tego, ile będę gadał. Wybacz, Pol – Franz zerwał sakiewkę z pasa Pola. - Gówniane czasy, ale to już długo nie potrwa. Możesz se zakładnika wziąć - rzekł do Brentona i skłonił się w stronę Pola, naśladując ukłon Ulliego.

Franz zwrócił się do Janine, licząc złoto w sakiewce:

- Jak ty nie idziesz na wyprawę, to ja też mam to gdzieś. Wybierasz się?

- Chwat zwiąż tego gada. - powiedział podając linę krasnoludowi. - Będziesz stawiał opór Pol, tym lepiej szybciej się sprawa rozwiąże. Brenton miał miecz i tarcze w rękach i zwrócił się do Franza.
- Interesy omawia się w kameralnym gronie Franz. Musisz się tego nauczyć. Dostałbyś odpowiedź gdybyś nie omawiał tego na środku karczmy z ludźmi których dopiero wtedy poznaliśmy. Wolałeś gdzieś zniknąć niż zapytać mnie po kolacji. Doprawdy przedziwny z ciebie człek. - przeniósł spojrzenie na Janine. - Bez Ragnara szukanie Rycerzy Pantery nie ma sensu. Zdążymy na wschód, muszę przejechać przez miasto poruszam się jednak szybko.
- Ta, zatajamy kwotę nagrody Towarzystwa, ktrórą roztrąbili na całe miasto. Pięknie, kurwa. Ragnar gryzie piach, bo nie dogadaliśmy sięFranz parsknął i spojrzał na miecz i tarczę Brentona. - Gadasz ze mną i masz żelazo wyciągnięte. Co ty, myślisz, że chcę ci kosę w kark włożyć? Czego się spinasz, Brent?

Schierke czekał na odpowiedź Janine.

- Miecz jest na Pola gdyby próbował numerów. Nie podniósłbym go na Ciebie. Nie wiem komu i co zaoferowało towarzystwo. Na ile ta oferta była publiczna na ile nie. Zresztą wciąż ogranicza się to do tego, że dałem ci wtedy znać. Rozmawiamy na osobności. Tak załatwiam umowy.

Franz machnął ręką.

- Niech będzie. Załatw te swoje sprawy i zabierajmy się stąd - rzekł.

- Możemy ruszać. A Polowi nie ufajcie, zabiłabym chujka na miejscu. Tylko najpierw wbijcie mu kilka drzazg w paznokietki, niechaj powie, gdzie są te z listami gończymi. Ja niestety nie wiem.

Margot się wtrąciła.

- Te. Mogliście dać znać, żeście, kurwa, są poszukiwani. Wzięłabym większy pieniądz.

Chwat nie wtrącał się do dyskusji, zmawiał za to modlitwę za duszę Ragnara. W sercu poprzysiągł sobie zemstę na niejakim Czopku.

- Ja nie jestem poszukiwany - uśmiechnął się na uwagę Margot Brenton - a o tym Czopku pierwszę słyszę. Właściwie za co on was gania Franz. Pieniądz daje niezły, nieźle musieliście mu namieszać. Janine jak oceniasz ten zwiad na wschód teraz? - Brenton starał się być spokojny. Miał Pola - kara go nie minie. Wpływało to na niego uspokajająco czuł jednak ból po stracie przyjaciela. Dotkliwy i palący go od środka.

- Jeżeli nie będziemy się zatrzymywać, damy radę jeszcze coś zdziałać. Armia, według moich obliczeń przemieszcza się szybko. - niziołka, gdy omawiała sprawy istotne, najwyraźniej potrafiła mówić normalnie. - Inne grupy też mają dużą szansę, ale tutaj nie chodzi o wyłączność - wszystkie informacje przydadzą się Stowarzyszeniu. Pozbądźmy się ładunku - wskazała na Pola - odstawmy biednego nieboszczyka do miasta, gdzie ktoś mu przygotuje pochówek, i ruszajmy. Wrócimy następnego dnia wieczorem, jeżeli się uda, i będzie dobrze. Tylko krasnolud i kuszniczka będą musieli odejść, nie mają koni. A przyda nam się szybkość.

- Spisali się dziś. Chwat zostanie w karczmie gdzie wydobrzeje. - drugi raz nie zabierze Brenton rannego na ciężką przeprawę.
- Chcę byś pracował ze mną dłużej. O ile się zgodzisz. Margot ciebie też się to tyczy. Macie coś przeciwko małej przerwie po dzisiejszych wrażeniach?

- Dopóki płacisz - mruknęła Margot, natomiast Chwat dodał: - Zaopiekuję się ciałem Ragnara do waszego powrotu.
- Ja bym tego tutaj wziął jeszcze na parę tortur, mój topór za mało krwi dzisiaj widział – rzekł Franz. - Musiałbym wiedzieć, co to byli za jedni, co rozdają listy gończe w mieście. Ani chybi, jeszcze zobaczę skrytobójców ze sztyletem z moim imieniem. Za co nas gania, nie mam pojęcia, listy gończe zaczęły na nas wisieć po tym, kiedy wyszliśmy z okrętu.

- [i]Im szybciej ruszymy na ten cholerny zwiad, tym szybciej zwiniemy nagrodę. Tak jak Janine gada, wymierzajcie sobie ta wasze kary i róbcie sądy, byle szybko.[/i - ponaglił Franz. - Graty zostawimy w mieście, Chwat i Margot także. Janine robi zwiad, ja i Brenton ją będziemy ubezpieczać. Ino prędko.

Pol próbował uciec, ale oczywiście mu się nie udało. Dopadła go Janine, potrącając koniem. Potem Franz i Brenton po bardzo krótkich torturach (a może i więcej).

Pol próbował uciec, ale oczywiście mu się nie udało. Dopadła go Janine, potrącając koniem. Potem, Franz i Brenton po krótkich torturach zmusili go do wyśpiewania wszystkiego: o tym, że o zleceniu na Franza i Ragnara mówią w Trójokim Węgorzu, tawernie w dzielnicy portowej. Na faceta mówili Śnięty. Plakacik posiada od prawie miesiąca. Że ma żonę (Sylwię) i córkę (też Sylwię), które mieszkają w Verborgenbucht. Że Janine to kurwa. Janine, oprócz bycia kurwą, bratała się ze zwierzoludźmi i skavenami. I że Janine to kurwa. I że przeprasza. Chciał z tego łuku zabić kusznika, który celował w Brentona. A potem zeznał, że to on chciał zabić Ragnara, a tamci przyszli z pomocą drużynie. W końcu, zemdlał.

- Janine ile z tego jest prawdą według ciebie? - zapytał Brenton niziołkę.

- To, kurwa, o mnie. To, kurwa, o kurwie - roześmiała się z udanego, według niej, żartu. - Pol z pewnością w Trójokim Węgorzu bywał. O jego rodzinie nic nie wiem.

- Dobra, Pola w ręce straży odda Chwat i Margot. Podrzućmy ich może kawałek tak żeby Zbóje ich nie dorwały. Gdyby mieli wrócić. Ja odprowadzę mojego przyjaciela w ostatnią podróż - Brenton się zamyślił. - Chwat czy balsamowanie lub jakaś forma namaszczenia ciała by ograniczyć jego rozkład... jest dopuszczalna według wierzeń waszych braci?

- Dajmy bratu odejść w ogniu. Do jego karak nie zdążymy doprowadzić jego ciała, żeby spoczął pośród swoich. Przygotuję w mieście stos.

- Gdybym chciał by mi pomógł po śmierci zgładzić swoich zabójców. To dopuszczalne? Chciałbym nim go spalimy zwabić za jego pomocą tych ludzi z Węgorza. Oni doprowadzą nas do Czopka. Ragnar był moim przyjacielem zapłaci za jego śmierć. Te cztery narzędzia mnie nie zadowalają.

Franz po drodze niewiele mówił.

- Ja tam bym go puścił, jest trochę jak ja. Nóż w kark włoży, ale tak poza tym to równy gość. I ma niezłych znajomków - Franz uśmiechnął się do Janine. - Brenton, potem będziesz sobie odprowadzał Ragnara do woli. Najsampierw, ja bym interes z armią zrobił.

- Uwinę się szybko. Miasto jest po drodze. Janine nie miała nic przeciwko. Franz gdyby nie zabili Ragnara, można by negocjować życie Pola. Niestety stało się jak się stało. Znał ryzyko podjął je. Tamci też i trzech z nich zdechło. - wzruszył ramionami. - On będzie czwarty. Chyba, że wywinie się straży. Można go było powiesić na drzewie. Tak zrobiliśmy z mutantami, jak w szesnastu uderzyli na obóz. Cześć uciekał a trzech zawisło. Mieliśmy niby handlować ich głowami i zabrać wracając ale jakoś nie wyszło. Chcę przykładem Pola pokazać, że prawo coś znaczy w tych okolicach.

- Sprawiedliwość jest po stronie tego, kto ma topór - Franz uśmiechnął się.

- Tamci też tak myśleli - wskazał głowa kierunek gdzie rozbili bandytów.

- Na szczęście, mieliśmy większe topory – najemnik roześmiał się.

 
Santorine jest offline