Bretończyk wsunął do kołczanu trzecią strzałę. Poprzednie dwie, połączone z salwą reszty załamały orczą szarżę. Nawet taki fakt nie powstrzymał zielonoskórych niedobitków od dotarcia do linii obrony, gdzie Olegario przekonał się o brutalności na pozór nie za wiele myślącego przeciwnika.
Sacrébleu, nawet problemy z ręką nie pomogły w zatrzymaniu słowotoku młodzieńca. Gdy
Ari'Sainen podszedł do
Olegario by go opatrzeć - "
Szkarłatny" skinął do niego z uznaniem, samemu zawijając w tym czasie kołczan i łuk w nieprzemakalną skórę. Ze spokojem potem podszedł, patrząc czy któraś z jego strzał nadawała się do użytku. Z cholewy wyciągnął nóż, otwierając paszczę już martwego orka i bez ceremoniałów wydłubał dwa orcze kły, jeszcze kucając przy truchle skinąłwszy na propozycję wspólnej podróży. Wytarł po tym nóż o futrzane łachmany orka i wsadził go tam skąd go wydobywał, orcze kły wsadzając do juków swojego konia.
***
-
François. - skinął do nieznajomych, odmawiając z lekkim politowaniem specyfiku niziołczego, Bretońska brandy jak i wino były wyłącznie przyjmowane przez jego stare trzewia, a przynajmniej do tego się przyzwyczaił. Alkoholu i tak za często nie pijał, zwłaszcza w podróży. W Parravonie, u rodziny być może będzie taka okazja. Z domyślnym, cichym spokojem potem przygotował się do dalszej podróży, wsiadając na koń i czekając aż reszta już gromkiej grupy się zbierze.