~ Cholera! Co na Kossutha mamy z nią zrobić?!~ Mnich uważał, że żadne z rozwiązań, jakie się przed nimi rysowały, nie było dobre. Z jednej strony mogli wysłać Sarę samą saniami do miasta, ale istniało ryzyko, wprawdzie niewielkie, że coś mogłoby jej się po drodze przydarzyć. Zabranie jej ze sobą też nie bardzo wchodziły w grę. Pogoda, pogodą ale nie mieli zielonego pojęcia co czeka ich jeśli ruszą za łowcą i rothem. Najlepszym rozwiązaniem byłoby się rozdzielić i wysłać przynajmniej jedną osobę z kobietą do miasta, a reszt mogłaby, bez konieczności martwienia się o "żółtodzioba", podjąć trop i postarać się pomóc temu nieszczęśnikowi.
~ Kto powinien pójść a kto zostać? ~ Zastanawiał się Anathem ~ Ja i zoren mamy największe szanse na przetrwanie w tych warunkach pogodowych, no może jeszcze Amberlie. Volf wydawałby się oczywistym wyborem, a tu okazuje się, że na tej "gadzinie" zimno nie robi wrażenia. Nijak nie można podjąć decyzji. Proszę Cię Płomienisty natchnij mnie odpowiedzią![/i] ~ Diablę szczerze liczyło na wsparcie ze strony swojego Boga, niestety taka nie nadchodziła. Pozostało podjąć jakąś decyzję, każda wydawała się lepsza niż stanie tu na mrozie.
- Wybacz mi Saro, ale to zbyt niebezpieczne. Powinnaś wrócić do miasta. Jestem pewien, że kocica o Ciebie zadba. - taka odpowiedź wydawała się najwłaściwsza - Volfie, Zorenie? Może któryś z Was chciałby im towarzyszyć?[/i] - zdecydował się zapytać towarzyszy.
Alchemik niecierpliwie kiwnął głową
- Z tutaj obecnych mam najmniejsze doświadczenie w poruszaniu się w dziczy i najmniej się przydam, ale chyba jako jedyny jestem też zainteresowany pomocą temu człowiekowi. Jeśli w ten sposób ruszycie od razu i nie będziemy tracić czasu na dysputy, to mogę wrócić z Sarą. No chyba że Volf ponownie zrezygnuje z współpracy. - zakończył zirytowany. To było nietypowe - dotąd diablę nie zachowywało się tak nerwowo. Anathem wyraźnie przejął się zachowaniem towarzysza, ale rozmowa na ten temat musiała jeszcze poczekać.
- Rozsądna decyzja przyjacielu. Pytanie co z wami? - zwrócił się w stronę pozostałych.