22-04-2018, 21:49
|
#343 |
| Fortenhaf – dzień piąty, noc, cdn.
Niektórzy protagoniści zlękli się demona i zadrżeli. Mogli jednak szybko odetchnąć z ulgą, gdy Otto Widdenstein splatając moc Hysh – Białego Wiatru, przeciwstawił się niepojętemu koszmarowi, który przeniknął do Fortenhaf. Osłabiony chorobą mężczyzna zachował jednak jasność i siły umysłu. Hierofanta w momencie rzucania czaru poczuł znajomą łatwość w czerpaniu z mocy, wystarczyło sięgnąć ręką, a ta napływała i pozwalała się wykorzystać. Dobrze znał to uczucie, zetknął się z nim w małej wiosce, w której dziadyga był sołtysem. Biała poświata oplotła mroczną kreaturę w momencie, gdy Oskar von Hohenberg wybiegł z siedziby zmarłego maga. Demon szarpnął się, wyciągnął łapę zakończoną szponami, zaryczał, a w jego głosie było słychać jęk bólu i zaskoczenia. Zdołał jeszcze zrobić krok naprzód i wycharczeć pojedyncze słowo. Szlachcic mógł przysiąść, że brzmiało ono - Svein…
Po czym światłość rozbłysła i demon znikł odesłany w otchłań niebytu. W tym czasie Roel Frietz zdołał ocucić Erne. Młoda służka sprawiała jednak dziwne wrażenie, zniknął gdzieś wcześniejszy blask, a z oczy biła pustka. Na twarzy malował się tępy wyraz, nie zdradzający większych emocji. - Dobrze. - Odpowiedziała tylko jednym słowem, jakby z wysiłkiem. Przez dłuższy moment przyglądała się jeszcze akolicie Morra, po czym spróbowała podeprzeć się rękami i wstać, zapominając o wyłamanym barku przez co jęknęła z bólu.
Erich von Kurst miał jednak inny pomysł. Zamiast udać się do kapłana, proponował uderzyć na siedzibę wyznawców Siewcy. Doskonale wiedział, że bez dobrego planu może być to bardzo trudne zadanie, a udanie się tam w pojedynkę z pewnością samobójcze.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
| |