Lejący deszcz, trzaskające pioruny, wściekle wyjący wicher - wszystko to całkiem nieźle wygląda w opowieściach, ale nie wtedy, gdy wędrowiec znajdzie się w samym centrum wspomnianej burzy. Co prawda mieli dach nad głową, ale wspomniany dach przeciekał, zaś chałupa, w której chcieli przeczekać noc, chwiała się na wszystkie strony jak pijana, trzeszcząc i skrzypiąc, gdy z trudem stawiała opór nawałnicy.
Thazar znalazł sobie co prawda zaciszny kącik pod jedną ze ścian, a potem spojrzał na jedną ze współpodróżniczek.
Podszedł do Tajgi.
-
Jest noc, ciemno, zimno... Co powiesz na to, by ją spędzić razem? Pod dwoma kocami byłoby cieplej - wysunął najważniejszy argument.
* * *
W miłym towarzystwie noc minęła i szybciej, i przyjemniej. A co sobie wyobrażali inni? To już był ich problem.
Rankiem dopiero okazało się, jaką niszczycielską siłę miał orkan. I że jaszczurowaty gość miał rację, polecając ten własnie budynek. Inne chaty znacznie gorzej zniosły nawałnicę.
A co gorsza wyglądało na to, że wioskę odwiedziły kolejne żywe trupy. Czyżby wieśniacy przyszli sprawdzić, jak domy przetrwały burzę? Warto było sprawdzić, skąd przylazły i dokąd się wyniosły, a potem uciekać jak najdalej z tego miejsca.