Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2018, 22:19   #121
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Plan pozostania w wiosce na noc był dobrym planem. Mokhrul przytaknął więc i ruszył na obchód. Sprawdził gdzie odszedł ów jaszczuroczłek i jak wygląda sprawa pogody. Co będzie ich czekać w nocy i następnego dnia.

Gdy wrócił, zgodnie ze swoim planem zebrał drewno na opał w sąsiednim domostwie i gdy nadszedł wieczór napalił w kominku nagrzewając i lekko oświetlając izbę. Wyszedł i zadekował się w "ich" domku na strychu obserwując okolicę. Nie to, że nie ufał przerośniętym jaszczurom. Z zasady nie ufał nikomu. Zanim ogień w kominku zgaśnie powinno minąć z pół nocy, więc wszystko powinno wyglądać naturalnie, tym bardziej, że ich izba ogrzana była za dnia, jeszcze trzymała ciepło, ale nie wydzielała już światła.
Onaga wykorzystał dzień do odpoczynku, by w nocy móc stróżować. Wziął najgorszą, psią wartę wypadającą w najczarniejszą noc, kiedy to zbudzeni po kilku godzinach snu strażnicy zwykle są najbardziej niemrawi. Zgodnie z planem stróżować miał prawie do świtu, gdzie robiąca się szarówka pozwoli innym widzieć lepiej. Jego orcza krew pozwalała na doskonałe widzenie w ciemnościach, przez co siedział w całkowitym mroku wsłuchany w odgłosy nocy, obserwujący otoczenie i dom-pułapkę z bezpiecznej kryjówki.
 
psionik jest offline  
Stary 23-04-2018, 21:29   #122
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację

Wraz z nadejściem wieczoru, gęste chmury przysłoniły całkowicie nieboskłon. Wkrótce dało się słyszeć pierwszy grzmot, a po nim kolejny. Nie minęła godzina od zmroku jak burza rozszalała się na dobre. Pioruny ciskały, a wicher dął tak silnie jakby sam Talos schodził z niebios by pokarać wszystkich, którzy mu podpadli.
Chata, w której rozbitkowie zdecydowali się nocować, trzeszczała i jęczała w swych posadach, ale dzielnie opierała się żywiołowi. Dach przeciekał w kilku miejscach, ale bez problemu można było znaleźć suchy kąt, w którym można było się modlić do swojego patrona o to by burza ustała.

Sen w takich warunkach był urywany i męczący. Chyba jedynym plusem takiej niepogody było to, że potencjalne zagrożenie w postaci piratów, dzikich bestii czy bogowie wiedzieli czego to nie kryły gęstwiny dżungli - wolało pewnie przeczekać ten czas w jaskini, czy gdziekolwiek gdzie nie padało na głowę.

~***~

Burza ucichła tuż przed świtem, zostawiając swieże chłodne powietrze i możliwość spokojnego snu. Jednak zanim jeszcze słońce wzeszło, grupa w chacie usłyszała mrożący krew w żyłach ryk. Znajomy i przyprawiający o ciarki. Gdzieś z głębi lasu, daleko od nich niosło się nawoływanie wielkiego drapieżnego jaszczura - dokładnie taki sam jak nieumarły jaszczur, przed którym uciekali.

~***~

Nastał wyczekiwany świt. Sen choć urywany i pełen obaw pozwolił rozbitkom odpocząć po długiej drodze jaką przebyli poprzedniego dnia. Po wyściubienia nosa z chaty dało się zobaczyć, że chata w której nocowali, najlepiej zniosła nocną burzę. Pozostałe budynki nosiły wyraźne ślady zniszczeń, a ta w której rozpalono ognisko stała teraz pozbawiona dachu i jednej ściany. Kawałki gontu i desek walały się wszędzie po wiosce. W tym barłogu uważny obserwator mógł dostrzec ślady. Były one rozmazane przez deszcz, ale Mokhrul nie miał problemu by je zauważyć. Tropy ludzkich stóp, które wskazywały, że ten kto je zostawił powłóczył nogami zupełni niczym zalany w trupa doker próbujący dotrzeć do swojego noclegu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-04-2018, 10:54   #123
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lejący deszcz, trzaskające pioruny, wściekle wyjący wicher - wszystko to całkiem nieźle wygląda w opowieściach, ale nie wtedy, gdy wędrowiec znajdzie się w samym centrum wspomnianej burzy. Co prawda mieli dach nad głową, ale wspomniany dach przeciekał, zaś chałupa, w której chcieli przeczekać noc, chwiała się na wszystkie strony jak pijana, trzeszcząc i skrzypiąc, gdy z trudem stawiała opór nawałnicy.
Thazar znalazł sobie co prawda zaciszny kącik pod jedną ze ścian, a potem spojrzał na jedną ze współpodróżniczek.
Podszedł do Tajgi.

- Jest noc, ciemno, zimno... Co powiesz na to, by ją spędzić razem? Pod dwoma kocami byłoby cieplej - wysunął najważniejszy argument.

* * *


W miłym towarzystwie noc minęła i szybciej, i przyjemniej. A co sobie wyobrażali inni? To już był ich problem.

Rankiem dopiero okazało się, jaką niszczycielską siłę miał orkan. I że jaszczurowaty gość miał rację, polecając ten własnie budynek. Inne chaty znacznie gorzej zniosły nawałnicę.
A co gorsza wyglądało na to, że wioskę odwiedziły kolejne żywe trupy. Czyżby wieśniacy przyszli sprawdzić, jak domy przetrwały burzę? Warto było sprawdzić, skąd przylazły i dokąd się wyniosły, a potem uciekać jak najdalej z tego miejsca.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-04-2018, 15:45   #124
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Fajnie było, jak padał sobie deszczyk. Nawet kiedy lało mocniej, a w oddali roznosił się huk błyskawic. Takie klimaty odprężały Annę, która wręcz kochała deszcz w każdej postaci. Nie było jednak fajnie, gdy temu deszczykowi towarzyszyła wichura zrywająca ściany i do tego grzmiało zaraz nad uchem, że serce na chwilę stawało. Peck zwinęła się w kącie i przykryła ciepłym kocem, ale sen ciągle przerywało jej wrażenie, że dom nie wytrzyma do rana. Wytrzymał jakimś cudem.


Wiatr mi stopy w nocy odkrywa

Wichurą silną, co dupę urywa

O takich wakacjach marzyłam


Pomimo panującej wilgoci, grajka musiała puścić w ruch gitarkę. Rankiem wszystkich powitały przygnębiające nuty i smutny wokal krótkich, trzech ledwie zwrotek. Nie miała sił na wymyślanie więcej, więc rozwlekała improwizację bardziej, niż wypadało przy tak energicznym instrumencie.

- Zanim coś powiesz Boro, wiedz, że też to widzimy - skomentowała natychmiast po opuszczeniu domku - Pewnie zadajecie sobie też to pytanie, więc powiem je na głos. Co teraz? Idziemy dalej na północ, szukać naszej ziemi obiecanej? Bo ta dziura mi nie wygląda na miasto, do którego płynęliśmy. Mogę się szwendać, nie śpieszy mi się nigdzie.
 
Avdima jest offline  
Stary 24-04-2018, 18:59   #125
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Niewyspana Jasmal, zbliżyła się do reszty towarzystwa, oglądającego zniszczone domki w okolicy. Zdecydowanie wiele jej brakowało do wcześniejszej "świeżości" i miłego dla oka, wczorajszego wyglądu. Nawet włosy miała nieco w nieładzie... przynajmniej jednak przed pojawieniem się słońca mogła się nieco pomodlić o nowe moce u swej patronki.

- Idziemy dalej na północ. Kij w oko tym całym Zombie, humanoidalnym jaszczurkom i wielkim jaszczurom, i choliba wie czemu jeszcze. Zajmujmy się własnymi sprawami, i nie wtrącajmy nosa gdzie nie trzeba - Powiedziała do towarzystwa, minimalnie się uśmiechając.

Nieco dłużej zawiesiła oko na Thazarze i Tajdze. Wcześniej jedynie przypuszczała, po nocnym dzieleniu kocyka była zaś już pewna, oni znali się z wcześniej. Czy było to dla ogółu grupy na korzyść, czy może przeciwnie?

- Zrobiłam zupę z resztek żółwia, zjedzmy, po czym ruszajmy w drogę, co wy na to?
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 25-04-2018, 10:54   #126
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ach przeciekał, ale przynajmniej trzymał się swojego miejsca i nie miał zamiaru nigdzie się z niego ruszać ku ogólnemu szczęściu. Szczęściu skutecznie tłumionemu za sprawą grzmotów i huczącego wiatru. Całe zaś domostwo trzeszczało, jęczało i jak tylko inaczej mogło skandowało swoje niezadowolenie z zastanej pogody. Niestety, ani ono, ani nikt z tych, którzy się w nim schronili nie dysponowało chociażby ułamkiem mocy pozwalającej przeganiać rozszalałe burze. Jedynym co mogli czynić były modlitwy, bądź skazane na porażkę próby snu.

odlił się więc i to żarliwie, lecz nie czynił tego w błaganiach o ratunek i opiekę dla siebie, czy swych towarzyszy niedoli, a składał je za swą córkę. Za dziecko, które spotkało niesłuszne przekleństwo i niedola, której nie była winna. Wpatrywał się więc w rycinę z zawieszonego na szyi medalionu. Szeptał błagania do Helma, by chociaż tego dnia wysłuchał go, by okazał łaskę jego córce i przełamał dręczącą ją klątwę. Mógł porwać jego duszę, mógł zostać wysłany na niemożliwą krucjatę, był gotów zrobić wszystko, byleby tylko ona wyzdrowiała.

zeptane przez niego słowa stawały się kompletnie niezrozumiałe, zlewały się w bezładny potok dźwięków. Głowę spuścił, a dłoń zacisnął na medalionie tak, aż knykcie pobielały. A burza trwała i trwała, jedynie co jakiś czas rozświetlając pomieszczenie błyskawicą ukazując cieniutkie strugi łez.

***

eszcz i wicher poczyniły wielkie zniszczenia, można by rzecz nawet, iż straszliwe. Pozrywane z domostw dachy, czy wręcz całe porozwalane całe budynki. Wszędzie walały się deski, kawałki gontu i wszystko to co walało się jeszcze jakiś czas temu wczoraj, a teraz zaśmiecało wszechobecne błoto i kałuże. W całej tej katastrofie ocalała jedynie chata, w której się skryli. Czyżby uśmiech losu, albo łaska bogów? Czyżby Helm wysłuchał jego modłów i postanowił wyznaczyć mu misję? Zaprawdę nie było to wykluczone, skoro dane mu było przetrwać bez szwanku ostatnią noc. Tylko, czy była to prawda? Czy Helm rzeczywiście miał zamiar poddać go próbie? Skąd miał mieć pewność, iż to właśnie czyni, czy też nie jest to zasługa jakiegoś mrocznego bóstwa, które ocaliło ich tylko po to, by dręczyć ich dusze kolejnymi katastrofami i nieszczęściami?

e, jak i wiele innych pytań kotłowały mu się w głowie, aż nie spuścił wzroku trzymany w otwartej dłoni medalion, na twarz wyrytą w jego wnętrzu. Jego odpowiedź. Jego odpowiedzialność. Jego cel, którego nie porzuci bez względu na to, czy pragnąłby tego sam Helm.

Bez względu na wszystko nie będziemy tkwić w miejscu. Trzeba nam iść przed siebie, a wówczas w końcu na coś trafimy. Może to być nasza zguba, albo ratunek. Tak czy inaczej lepsze to, niż siedzieć tutaj i czekać na śmierć – rzekł Edrik poważnie i z nagłym przypływem determinacji.
 
Zormar jest offline  
Stary 27-04-2018, 13:02   #127
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wieczór w chacie nie należał do szczególnie udanych, zwłaszcza że Anna wyła jak potępieniec, bezskutecznie próbując rozruszać towarzystwo. Dlatego też propozycja wspólnego noclegu, która wyszła od Thazara była miłą, choć zdumiewajacą odmianą. Nie żeby Tajga potrzebowała “kocyka”; magiczny płaszcz sprawdzał się znakomicie. Ale, jak to mówiła stryjenka, co kątem u nich mieszkała: “Faceci w łóżku są od tego, żeby grzać nam stopy”. A do stóp płaszcz nie sięgał.

- Czym chata bogata - powiedział Thazar, wyciągając manierkę, a której chlupotało jeszcze trochę płynu. - Ale nie wiem, jak czy to wino dobrze zniosło ostatnie dni.
- W taki upał to aż się prosisz o sraczkę.
- Tajga nieufnie powąchała zawartość bukłaka. - Moje może lepiej, jeszcze go nie otwierałam. - Wygrzebała z sakwy zalakowaną butelkę. Nie była pesymistką, ale ostatnie dni nie wróżyły im świetlanej przyszłości. Nie było więc co oszczędzać, nawet jeśli musiała się podzielić. Serdeczność Thazara była dość nietypowa; wcześniej nie dał się poznać jako człowiek lgnący do innych. Była ciekawa jaki jest prawdziwy powód zaproszenia.
- Może i racja... - Thazar obejrzał manierkę. - Jeszcze wczoraj dało się to pić, ale posłucham twej rady. - Schował pojemnik. - Jak ci się wiodło od chwili, gdy ruszyliśmy w różne strony świata?
- Tak sobie
- wzruszyła ramionami Tajga. - Co zlecenie to bardziej pechowe, a to chyba najbardziej. Zresztą tobie chyba też niesporo szło, skoro nająłeś się na tej łajbie?
- Mnie akurat ciekawość tu przygnała - odparł Thazar. - I, jak widać, ciekawość okazała się pierwszym stopniem do piekła. Czy też może półpiekła, bo tak mniej więcej oceniłbym te okolice. Są co prawda palmy, plaża i woda, ale nie tak bym sobie wyobrażał wymarzone miejsce na spędzenie paru miłych chwil w miłym towarzystwie.
Tajga wyprodukowała uroczy uśmiech i lekki rumieniec, choć w mdłym świetle i tak nie było wiele widać. Cóż ten czarodziej wyprawia? Podrywa ją? Chce z nią stracić dziewictwo przed śmiercią, czy co? Nie znali się zbyt dobrze, ale takie zachowanie…; z drugiej strony jednak podczas poprzedniego spotkania więcej czasu spędzał z Atheą. Kto wie, co wyprawiali po godzinach pracy?
- Ja chciałam głównie zarobić; nie interesowałam się widokami. Skoro tak, może podzielisz się ze mną ciekawostkami na temat tego miejsca? Wiesz co to za rasa, ten jaszczur? Albo ruiny czego mogą być w takiej dżungli? No bo chyba nie budowli elfów? - roześmiała się.
- Wiem trochę mało - przyznał się Thazar. - Okazja podróży pojawiła się, gdy już chciałem ruszać na północ, a potem do Cormyru. Słyszałem o wielkich gadach, latających wężach, inteligentnych jaszczurach. Takiego pewnie widzieliście. Ponoć są tu też yuan-ti. Może to ich robota, te budowle w środku dżungli... Pierwszy z brzegu marynarz w pierwszej z brzegu karczmie w Calimporcie powie ci więcej, tylko w co uwierzyć z tych opowiadanych po pijaku gadek? A że nie dżunglę chciałem zwiedzać, tylko Mezro, to i braki mam w edukacji. - Uśmiechnął się, czego w mroku Tajga raczej nie mogła zauważyć. - Ta chata to z pewnością nie budowla elfów, ale twoja obecność w pełni rekompensuje braki otoczenia - dodał z uśmiechem.
- W dobrym towarzystwie czas szybko mija - Tajga ponownie uśmiechnęła się uroczo, wzdychając w duchu z rezygnacją. Mag nie miał żadnych pomocnych informacji. Zresztą w ich sytuacji pomógłby jedynie teleport. W ostateczności mapa. Thazar nie miał ani jednego, ani drugiego. Ech. - Zbyt szybko. Musimy być jutro wypoczęci; nie wiadomo ile przyjdzie nam jeszcze wędrować. Zwłaszcza ty musisz być w pełni sił, jeśli by coś znowu nas zaatakowało. - Zrobiła minę wystraszonej kokietki, po czym roześmiała się, tym razem szczerze. W końcu pracowali razem, czarodziej dobrze wiedział, że w boju dziewczyna potrafi o siebie zadbać.
- W razie konieczności schowam się za plecami Edrika. - Thazar złożył żartobliwe zapewnienie. - To była sugestia, że mam ci dać spokój i się grzecznie położyć spać? - Uniósł brwi w kpiącym geście.
- A masz inne propozycje?
- Burza dokoła, kwintesencja romantyzmu, więc coś by się dało wymyślić... przy chęciach z obu stron - odparł.
- Nie wiedziałam, że masz takie… preferencje - zachichotała Tajga, wskazujac na towarzystwo rozłożone po chacie.
Thazar machnął ręką.
- Burza w pełni - powiedział. - Nikt nas nie słyszy, a i z widocznością są problemy. Przeszkadza ci w czymś taki klimat?
- Widzę, że masz doświadczenie w tych sprawach
- Tajga uśmiedchnęła się zalotnie. No, no, kto by pomyślał! Przeciwko widowni nic nie miała, a widać Thazar był wystarczająco wyposzczony, by również nie zwracać uwagi na resztę rozbitków. Albo widownia go podniecała; przynajmniej nie będzie miał problemu z gotowością. Ciekawe, że nie wybrał Jasmal, która tak się do niego łasiła. Tajdze to pochlebiało, nie mogła zaprzeczyć. I chyba to był główny powód, dla którego się zgodziła. - Skoro tak… - bardka pochyliła się w stronę mężczyzny, odpinając zapinkę magicznego płaszcza.

Thazar zwykle chętnie współpracował, gdy cel był słuszny, dlatego też z chęcią zabrał się za pomaganie Tajdze w pozbywaniu się górnej części garderoby. Ale Tajga do całkowitej golizny wcale nie była skora. Zimno, twardo, mokro, do tego jej za to nie płacą i niby ma się całkiem rozbierać? Nie ma głupich. Póki co filuetnie powstrzymała Thazara, zostawiając rozpięte tylko to co niezbędne i zabrała się za sprzączkę pasa od spodni, w międzyczasie całując mężczyznę w usta. Thazar na pocałunek odpowiedział z zapałem, z podobnym zapałem zajmując się biustem dziewczyny. Póki nie usłyszał zdecydowanego 'stop!', miał zamiar korzystać ze wszystkiego, czym Tajgę obdarzyła natura. Nie obdarzyła jej może zbyt hojnie, za to dziewczyna rekompensowała to wprawą, z entuzjazmem profesjonalistki doprowadzając Thazara na skraj. Cóż, smętny magus nigdy jej specjalnie nie pociągał, ale mężczyźni i tak rzadko kiedy zwracali na to uwagę gdy już zabrali się do rzeczy. Poza tym było ciemno. Kładąc się na posłaniu (ani myślała marznąć siedząc na górze) zastanawiała się jak mag zachowa się rano. Mag na pieszczoty odpowiadał pieszczotami - to całując piersi Tajgi, to sięgając między jej uda, by i jej dostarczyć przyjemności zanim od pieszczot przejdą do finału. Spodziewał się co prawda, że Tajga zechce być na górze, ale skoro taka pozycja jej nie przeszkadzała, to i on nie miał nic przeciwko temu, że może mu zmarznąć tyłek... profilaktycznie przykryty kocem. Fajerwerków nie było, ale Thazar narzekać nie zamierzał. Tajga była cieplutka, mięciutka w odpowiednich miejscach... i na tyle chętna, by nie mieć problemów ze skorzystania z ostatecznego zaproszenia.

Było to całkiem przyjemne, nie mogła zaprzeczyć, ale nudnawe, mimo że braki w technice czarodziej nadrabiał zapałem. “Można by to kiedyś powtórzyć w bardziej komfortowych warunkach. Może będą z niego ludzie”, pomyślała Tajga nim mocniej przyciągnęła mężczyznę do siebie, by skończył co zaczął i dał się jej wreszcie wyspać. We dwójkę i pod dwoma kocami było naprawdę ciepło. W innych okolicznościach pewnie postarałaby się bardziej, by zostawić nie tylko miłe wspomnienie, ale i nadzieję, na przyszłość. Ale okoliczności były jakie były, a jej na prawdę już chciało się spać. Tym bardziej, że nikt nie nalegał na warty.

- Dobranoc - powiedział Thazar gdy już było po wszystkim, okrywając ich kocami i przytulając się do dziewczyny.
- Tak, dobranoc, było cudownie - ziewnęła bardka, siląc się na zdawkowy komplement, i po chwili już spała.



Poranek był o tyle dobry, że nie zwiało ich z razem chałupą. I na tym dobre wieści się kończyły.
- Idziemy, idziemy - zgodziła się z Jasmal bez zbędnego filozofowania. Ruiny obejrzy chętnie, a i owszem, pod warunkiem, że wcześniej znajdą jakąś dogodną, cywilizowaną bazę i dowiedzą się, czy to się w ogóle opłaca. Póki co największym skarbem jaki mieli były resztki żółwia.

 
Sayane jest offline  
Stary 01-05-2018, 13:34   #128
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Edrik

Rycerz szedł cały czas pod górę, nie przejmując się ciążącym mu ekwipunkiem. Jego ramiona, plecy i nogi coraz bardziej dawały o sobie znać, lecz mąż wiedział iż cel jest warty trudu jaki wziął na swoje barki. Góra, na którą się wspinał była wysoka, lecz zbocza wyglądały malowniczo i przyjacielsko. Wszędzie dookoła rosła soczysta trawa sięgająca kolan i jedynie kamienne stopnie schodów odznaczały się w tej, zielonej scenerii.
Edrik od czasu do czasu odwracał się za siebie i spoglądał na wzgórza i lasy oraz widoczne w oddali fale mórz otaczających wyspę. Szczyt był już tak blisko, a rycerz doskonale widział kamienną budowle postawioną na czubku góry. To była niewielka budowla, o charakterystycznym kształcie, którego Edrik nigdy dotąd nie widział. Kiedy dotarł na szczyt schodów, od razu skierował swoje kroki w kierunku zikkuratu. W wejściu nie chronionym przez żadne drzwi, panowała głęboka ciemność. Rycerz już miał wejść do środka, gdy nagle ujrzał mosiężny symbol helma leżący u progu budowli.


~***~

Edrik zbudził się tuż przed świtem, zalany potem na całym ciele. Wojak dyszał ciężko, ale sen, który miał wlał do jego serca nadzieję i dziwne poczucie spokoju. Uczucie towarzyszące mężczyźnie od wczesnego poranku sprawiało, że czuł obecność Helma. Czy sen był tylko przypadkiem, czy bóstwo odpowiadało na duchowe wezwania Edrika, tego nie wiedział nikt. Jedno było pewne - Edrik po raz drugi w ciągu zaledwie kilku dni poczuł obecność Helma; raz za sprawą znalezionego symbolu, a drugi raz w swoim śnie.
Sztorm w ciągu nocy zdążył przemieścić się dość daleko, by rankiem rozbitkowie widzieli jedynie ślady po jego obecności na plaży i między chatami. Był to kolejny dzień na tajemniczej wyspie. Nikt tutaj nie rozmyślał ani nie płakał po martwym mnichu i kapłance Suczej bogini. Żeby przetrwać musieli zająć się sobą i swoją przyszłością. Ogólny plan był dość prosty. Jasmal zajęła się zupą z żółwia, zaś pozostali zwyczajnie skupili się na przygotowaniach do dalszej drogi.

Nie sposób było stwierdzić jak daleka droga ich czeka. Brak map był tutaj jednym z kluczowych problemów. Na szczęście nie brakowało im motywacji i każdy z nich chciał dotrzeć do cywilizacji.
Nim czarnowłosa kobieta na dobre zajęła się przygotowywaniem posiłku na wyprawę Onaga zaczął rozglądać się za tajemniczymi śladami pomiędzy chatkami. Początkowo półork widział w nich ślady po pijanym marynarzu, lecz taki scenariusz wykluczył jego zdrowy rozsądek. Ślady, którymi pokierował się na południe plażą doprowadziły go na skraj wioski i nim zdecydował się podążyć za nimi dalej, jego wyczulony zmysł powonienia wychwycił pośród charakterystycznej po burzy świeżości trupi odór.
Onaga odwrócił się i ujrzał jak z chaty na skraju wyłaniają się cztery paskudne sylwetki gnijących ożywieńców.
Zombi człapały w jego kierunku ciągnąc za sobą leniwie kończyny. Teraz wszystko dla półorka poskładało się w całość a ślady, które widział idealnie pasowały do nieumarłych.

~***~

Jasmal nie miała wiele roboty przy zupie. Wystarczyła odrobina cierpliwości, odpowiedni kociołek i trochę zieleniny do kawałków żółwiego mięsa. Na szczęście chata, w której nocowali oferowała wszystko. Poprzedniego dnia Boro przytargał do domostwa kociołek z sąsiedniej chatki, a kominek tutaj był dostosowany do warzenia w kotle nad ogniem. Na poddaszu udało jej się odnaleźć spory zapas ziół i grzybów, które po błyskawicznej selekcji trafiły do zupy. Na koniec wystarczyło wszystko zmieszać z kawałkami mięsa żółwia i odpowiedni czas gotować nad ogniem.
Jasmal odetchnęła z ulgą, kiedy udało jej się zrobić wszystko i teraz wystarczyło czekać. Z zadowoleniem spojrzała na kocioł, kładąc ręce na biodrach. Czarnowłosa nagle poczuła drżenie. Drewniana podłoga pod jej nogami trzęsła się, choć przez chwilę Jasmal myślała, czy to nie przemęczenie lub niedożywienie tak nią trzęsie. Nic bardziej mylnego. Całemu zajściu towarzyszyły dziwne dźwięki spod podłogi, które szybko okazały się być chmarą ożywieńców próbujących wydostać się spod ziemi do wnętrza chaty. Jasmal zrozumiała, że to już nie żarty, kiedy jedna z desek uległa i pękła, a jej oczom ukazała się pożółkła kość ramienia żwawego szkieletora…


~***~

Pozostali ocaleńcy zajmowała się sobą na zewnątrz. Jedni omawiali plan dalszego działania, inni byli zaafaerowani śladami na ziemi tak jak półrok - Onaga. Thazar dostrzegł podobne ślady, prowadzące przez środek osady na północ, w kierunku dzikiej plaży. Mężczyzna szedł chwilę mijając największe domostwa, aż dotarł na skraj osady. W poszukiwaniach towarzyszyła mu chwilowo ciekawska Anka oraz natrętny Boro. Ciekawość szybko przerodziła się w strach, gdy ledwie kilkanaście kroków w głąb plaży ujrzeli kilkunastu ożywieńców. Czarodziej nie miał wątpliwości, że to zombi. Ich ciała otaczała chmara much, a smród gnijącego mięsa przywiany morską bryzą jasno potwierdzał podejrzenia maga. Mieli wiele szczęścia, gdyż ożywieńcy stali nieruchomo gapiąc się w horyzont. Żaden z nich nie zauważył rozbitków między domami. Nim w głowie Thazara pojawił się chociażby prowizoryczny plan działania, wraz z Anką usłyszał z głębi osady poruszenie. Coś się działo wewnątrz chaty, w której nocowali. Coś niedobrego...

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-05-2018, 15:45   #129
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zasada, do której zwykle stosowali się wędrowcy, była jedna - bez względu na przeszkody trzeba było iść naprzód.
Noc w wiosce minęła, a teraz trzeba było opuścić gościnną chatę i ruszyć dalej, najlepiej w tym samym kierunku. I, najlepiej, po jakimś śniadaniu.
Zostawiszy tę ostatnią, jakże ważną kwestię, w dłoniach Jasmal Thazar ruszył na zwiedzanie okolicy. Z wioski niewiele się ostało, lecz były i inne rzeczy do obejrzenia... i nie chodziło tu o biusty współtowarzyszek podróży, choć te warte były uwagi. Niestety bywały chwile, gdy nie przyjemności i ładne widoki były najważniejsze, i z takimi niestety chwilami co rusz rozbitkowie musieli się mierzyć.

Ślady na piasku były na tyle wyraźne, że nawet taki profan jak zaklinacz nie miał najmniejszych nawet trudności w podążaniu tropem tych, co wędrowali nie podnosząc zbyt wysoko nóg.
Nawet nie musiał iść zbyt daleko... Cała grupa żywych trupów stała wpatrzona w odległy punkt, jakby stamtąd miał nadejsć ratunek... lub druga, ostateczna już śmierć.
Thazar nie zamierzał stać i czekać na to coś. Obrócił się na pięcie i ruszył niemal biegiem w stronę wioski, dziękując bogom za to, iż tuposze nie byli zainteresowani tym, co się dzieje dokoła nich.
Za to mag był bardzo zainteresowany tym, co za licho objawiło się w wiosce. Gdyby się okazało, że musieli z wioski uciekać, to z pewnością nie wzdłuż brzegu.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-05-2018, 08:48   #130
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
W oczekiwaniu na śniadanie ekipa rozlazła się po okolicy. Tajga przez chwilę udawała, że pomaga Jasmal, po czym wyłożyła się przed chatą na rozłożonym płaszczu. Trzeba było zbierać siły na wędrówkę w tym upale, toteż stanie i grzanie się nad kociołkiem nie było pożądane.

Niestety ledwie przymknęła oczy do jej czułych uszy dobiegł dziwny dźwięk z wnętrza chaty; jakby stado szczurów tańcowało pod podłogą. Bardzo, bardzo dużych szczurów. Zerwała się na równe nogi tylko po to by ujrzeć cwałującego w stronę chaty Thazara. Ranek zdecydowanie nie zapowiadał się leniwie... i chyba nie było szans na zupę z żółwiny.

Bardka naciągnęła kuszę i sprawdziła, czy sejmitar dobrze wychodzi z pochwy, po czym ostrożnie zajrzała przez okno do chałupy.

 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172