Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2018, 14:32   #175
Avdima
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
WSZYSCY OPRÓCZ STEFFENA

Sigmaryta słuchał przywitania majordomusa, nie odzywając się słowem. Miał na uwadze grupę z którą przybył i nie chciał ich zostawiać, ale ostatecznie przytaknął i zgodził się na propozycję gospodarza. Majordomus ucieszył się wyraźnie na tę nowinę, zszedł ze schodów i poprosił, żeby duchowny poszedł za nim. Lothar wysłuchał krótkiej uwagi Ulliany i ruszył, nie chcąc zwlekać. Powiedział tylko na odchodne, by nikt nie wpadał w kłopoty, ponieważ wierzył, że może nie ma się czym w ogóle przejmować i zwykła rozmowa rozwieje wszelkie wątpliwości.

Erica również nie zamierzała tracić czasu, zaraz po odejściu akolity, sama wyszła poszukać wąsatego jegomościa, który towarzyszył im podczas podróży do posiadłości. Za nią wyszedł Hans, dając znać, że będzie miał na akolitkę oko.


NA ZEWNĄTRZ (ERICA, HANS, STEFFEN)

Gdy Steffen zaproponował Erice, by odeszli kawałek, ta rozejrzała się dookoła. Zauważyła kogoś, kto odwrócił wzrok i udawał, że nie patrzył się na kobietę, wracając do codziennych czynności. Spostrzegła również, że spod głównego wejścia obserwował ją Hans, również rozglądający się dookoła, ale wyraźnie zerkający co jakiś czas w stronę akolitki. Nagle podeszło do niego dwóch umundurowanych i uzbrojonych mężczyzn, jeden chwycił go lekko za ramię i skierował do holu, czemu łowca nie sprzeciwił się, unikając kłopotu jak nakazał Lothar. Zanim zniknął w budynku, rzucił porozumiewawcze spojrzenie Erice, jakby sugerował, że nie powinna się nim teraz przejmować. Z jakiegoś powodu akolitka nie miała problemu ze zrozumieniem przekazu, jakby czuła podskórnie, co miał na myśli kompan.

Erica stała teraz pomiędzy towarzyszem, którego oddelegowywano do holu, a niedawnym rozmówcą idącym powoli w przeciwnym kierunku, czekając na nią. Wydawało jej się, że żaden z pary mundurowych nie widział jej, skupieni byli wyłącznie na bezproblemowo kooperującym Hansie.


GRUPA W HOLU (GALNIR, HANS, ULLIANA)

Grupa miała chwilę na złapanie oddechu po tym jak uszczupliła się o Lothara, Hansa oraz Ericę. Na pierwszy rzut oka byli w znacznie lepszym położeniu niż przez ostatnie kilka dni obijania się po Averlandskiej dziczy, jednak kilka rzeczy wciąż ich martwiło. Uwaga elfki mogła mieć odbicie w rzeczywistości, na poparcie czego mieli zgromadzonych w holu ludzi. Zmarnowanych, brudnych i bez widocznego, większego dobytku, przykryci co najwyżej kocami. Wyglądali na przestraszonych, patrzyli z nieufnością i unikali kontaktu wzrokowego, trzymali się przyklejeni do ścian oraz siebie nawzajem w przypadku tych, do których uśmiechnął się bardziej Ranald, najwyraźniej pozostawiając przy boku kogoś bliższego.

Majordomus nie wyglądał na tak zabiedzonego, wręcz przeciwnie. Towarzysząca mu osoba również, chociaż nie wyglądała na członka dworu, bardziej ochroniarza często wpadającego w kłopoty kupca. Zbrojni, ekipa przy bramie i mijane po drodze pracujące osoby też raczej nie narzekali. Nadzieją pozostawało, że prawdę całej sytuacji pozna sigmaryta i podzieli się swoim odkrycie z resztą.

Nastała krótka dyskusja o rozdzieleniu się. Wychodziło, że każdy ma parę. Klaus zaproponował, że zostanie w środku, gdyż bolała go ugryziona noga, wprawdzie opatrzona, ale chłopak nie miał czasu na odpoczynek. Reszta skierowała się do wyjścia, które niespodziewanie otworzyło się i do środka wszedł Hans prowadzony przez dwóch mężczyzn. Mieli przy pasie miecze oraz sztylety, przyodziani byli w pasujące do siebie, skrojone na miarę mundury, dumnie prezentujące prowincjonalne barwy. Obu nienagannie ogolonych, chociaż lekko zaniedbanych, jakby od kilku dni nie mieli czasu na porządną toaletę. Jeden z nich odezwał się, mówiąc płynnym i dostojnym Reikspielem.

- Z rozkazu pana Hohmessingera, nie wolno tułać się po posiadłości.

- Proszę zdać cały dobytek - dodał drugi, wyraźnie czymś poirytowany - nikomu nieupoważnionemu nie wolno dzierżyć broni na terenie posiadłości. Cały, nie będziemy wszystkiego teraz przeszukiwać i sprawdzać, czy coś nie jest pochowane. O tam, pod kolumną, służba się resztą zajmie. A potem ustawcie się przed schodami, sprawdzimy was dokładnie.

- Tylko niech nikt nie mówi, że jest gościem hrabiego i należy mu się szacunek z tej okazji - kończył pierwszy, wyprzedzając dyskusje, których najwyraźniej już doświadczyli - Nie wyglądacie na takich, których normalnie by tutaj wpuszczono, więc nie wymądrzajcie się. Jest to specjalna sytuacja, hrabia Grunwald chroni swoich podatników, ale nie znaczy, że siada z byle kim do jednego stołu.

Oboje mundurowych, przybierając wyprostowaną, pewną siebie posturę, czekało na reakcję. Unrechtowi zaciskały się dłonie na rękojeści cepa, ale na razie jedynie czekał, oszczędzając reszcie pochopnych decyzji. Sessler wskazał rodzinie, by wykonali polecenie. Klaus wahał się, patrząc pytająco na Hansa, a Bianka wtulała się w rękę pastucha, przestraszona. Reszta osób w holu zerkała na zdarzenie, ale niczego nie wtrącała.


GABINET MAJORDOMUSA (LOTHAR)

Majordomus prowadził sigmarytę korytarzami domostwa, a uśmiech zniknął mu z twarzy tylko na moment, gdy spotkali dwójkę mundurowych, która niemal podskoczyła na jego widok.

- Gdzie byliście przed chwilą, że obu was było potrzebnych? - majordomus zapytał gniewnie - w holu czekają nowoprzybyli, wracajcie do obowiązków w tej chwili!

Obu ukłoniło się pokornie, przeprosiło i pognało, chociaż nie w korytarz z którego przed chwilą szedł Lothar. Może była krótsza droga do holu? Akolita nie znał układu domostwa, ale za chwilę dowiedział się, dlaczego prowadzony był pokrętną ścieżką.

- Przepraszam, że musiał duchowny widzieć to ziarno niekompetencji wśród straży pana hrabiego. Szlachetnie urodzeni, ale młodzi i jeszcze niepokorni, nie potrafią w pełni docenić, jaką przysługą jest tak bliska służba hrabiemu. Widząc, co dzieje się dookoła, może większą, niż... ale ach tak! Proszę spojrzeć - zmienił nagle temat, gdy stanęli naprzeciw drzwi, których skrzydła rozdzielały w poprzek pięknie wyrzeźbiony w drewnie Ghal Maraz po bokach którego widniały równie kunsztowne symbole gryfa oraz komety - Nie mogłem powstrzymać się przed tym, by pokazać kaplicę, którą pan hrabia nakazał zbudować na cześć Sigmara.

Uchylił drzwi, a oczom Lothara ukazała się sala w której na przeciwległej ścianie witała go mównica, po jej prawej stronie ołtarz na którym przygasały świece, a pomiędzy mównicą a wejściem znajdowały się dwie ławy. O tej godzinie niewiele światła wpadało do pomieszczenia, ale sigmarycie udało się zauważyć przejście z lewej strony ołtarza, być może prowadzące do prywatnej celi kapłana.

- Pusto tutaj, jak sam pan widzi. Nasz kapłan niestety był w podróży, gdy zwłoki wstały z ziemi i od tego czasu nie widzieliśmy go. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności odebrał nam duchowego przewodnika... Wróćmy może do szukania gabinetu. Proszę tędy.

Zamknął drzwi i wskazał kierunek.


***


- Delma, możesz spocząć - majordomus nakazał, gdy usadowił się wygodnie w gabinecie, a towarzysząca mu przez cały czas, jak się okazało po imieniu, kobieta usiadła na krześle, oparła łokcie na kolanach i spuściła głowę w takim samym milczeniu jak dotychczas - proszę również usiąść naprzeciw, będzie nam się wygodniej rozmawiało - poinstruował Lothara.

Majordomus wyciągnął chustę, którą wytarł przepocone czoło. Cała ta wędrówka wyraźnie go zmęczyła. Nie był w dobrej kondycji, za to wyglądał na takiego, który mógł sobie na taką niewygodę pozwolić.

- Musicie mi koniecznie powiedzieć, skąd przybywacie. Najpierw jednak, niech wyrażę to jeszcze raz, jak raduje me serce widok powiernika Sigmara w naszych progach. Niech... wybaczy pan, straciłem prawie głowę, nie poznałem pańskiego imienia! - skłonił się lekko, nie chcąc dodatkowo przemęczać - Jeremias Hohmessinger, majordomus panującego na tych ziemiach mości hrabiego Matthiasa von Grunwalda - przytoczył tytuł hrabiego, jakby miał służyć podbudowaniu własnego statusu.

Po wymianie uprzejmości, przeszedł do rzeczy.

- Każdy znajdzie u nas miejsce, by przeczekać potworne wydarzenia trapiące okolicę - Lothar nie był pewien, czy Hohmessinger zdawał sobie sprawę z rozmiaru tych wydarzeń - Ale są braki wśród wyspecjalizowanego personelu, brakuje naszego kapłana, medyk również zaginął, zawsze przyda się ktoś do ochrony... - wyliczał - jak tylko pana zobaczyłem, wiedziałem, że mogę wypełnić pustkę w jednej z tych funkcji! Tutaj wszyscy są bezpieczni, przejmiemy opiekę nad tymi, których przyprowadziliście, zdejmiemy z pańskich barków ten ciężar, przeczekają wraz z resztą z dachem nad głową i misją pełną jedzenia, ale kieruję prośbę, niech stopa umiłowanego stanie w kaplicy, przywróci porządek dnia w wierze Sigmara. Nasz kapłan zapewne nie obraziłby się, gdyby na ten czas urzyczyć jego izby, małe to miejsce, ale... przytulne - powiedział z lekkim, niezamierzonym grymasem.

Lothara nie mogła opuścić myśl, że majordomus nie zrozumiał jego kościelnego stopnia. Spojrzał na swoją szatę i trochę to rozumiał, była brudna, obdarta i ktoś nieobyty z kościołem Sigmara faktycznie mógł mieć problem z rozróżnieniem, czy to szaty akolity czy kapłańskie.
 
Avdima jest offline