Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2018, 10:54   #126
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ach przeciekał, ale przynajmniej trzymał się swojego miejsca i nie miał zamiaru nigdzie się z niego ruszać ku ogólnemu szczęściu. Szczęściu skutecznie tłumionemu za sprawą grzmotów i huczącego wiatru. Całe zaś domostwo trzeszczało, jęczało i jak tylko inaczej mogło skandowało swoje niezadowolenie z zastanej pogody. Niestety, ani ono, ani nikt z tych, którzy się w nim schronili nie dysponowało chociażby ułamkiem mocy pozwalającej przeganiać rozszalałe burze. Jedynym co mogli czynić były modlitwy, bądź skazane na porażkę próby snu.

odlił się więc i to żarliwie, lecz nie czynił tego w błaganiach o ratunek i opiekę dla siebie, czy swych towarzyszy niedoli, a składał je za swą córkę. Za dziecko, które spotkało niesłuszne przekleństwo i niedola, której nie była winna. Wpatrywał się więc w rycinę z zawieszonego na szyi medalionu. Szeptał błagania do Helma, by chociaż tego dnia wysłuchał go, by okazał łaskę jego córce i przełamał dręczącą ją klątwę. Mógł porwać jego duszę, mógł zostać wysłany na niemożliwą krucjatę, był gotów zrobić wszystko, byleby tylko ona wyzdrowiała.

zeptane przez niego słowa stawały się kompletnie niezrozumiałe, zlewały się w bezładny potok dźwięków. Głowę spuścił, a dłoń zacisnął na medalionie tak, aż knykcie pobielały. A burza trwała i trwała, jedynie co jakiś czas rozświetlając pomieszczenie błyskawicą ukazując cieniutkie strugi łez.

***

eszcz i wicher poczyniły wielkie zniszczenia, można by rzecz nawet, iż straszliwe. Pozrywane z domostw dachy, czy wręcz całe porozwalane całe budynki. Wszędzie walały się deski, kawałki gontu i wszystko to co walało się jeszcze jakiś czas temu wczoraj, a teraz zaśmiecało wszechobecne błoto i kałuże. W całej tej katastrofie ocalała jedynie chata, w której się skryli. Czyżby uśmiech losu, albo łaska bogów? Czyżby Helm wysłuchał jego modłów i postanowił wyznaczyć mu misję? Zaprawdę nie było to wykluczone, skoro dane mu było przetrwać bez szwanku ostatnią noc. Tylko, czy była to prawda? Czy Helm rzeczywiście miał zamiar poddać go próbie? Skąd miał mieć pewność, iż to właśnie czyni, czy też nie jest to zasługa jakiegoś mrocznego bóstwa, które ocaliło ich tylko po to, by dręczyć ich dusze kolejnymi katastrofami i nieszczęściami?

e, jak i wiele innych pytań kotłowały mu się w głowie, aż nie spuścił wzroku trzymany w otwartej dłoni medalion, na twarz wyrytą w jego wnętrzu. Jego odpowiedź. Jego odpowiedzialność. Jego cel, którego nie porzuci bez względu na to, czy pragnąłby tego sam Helm.

Bez względu na wszystko nie będziemy tkwić w miejscu. Trzeba nam iść przed siebie, a wówczas w końcu na coś trafimy. Może to być nasza zguba, albo ratunek. Tak czy inaczej lepsze to, niż siedzieć tutaj i czekać na śmierć – rzekł Edrik poważnie i z nagłym przypływem determinacji.
 
Zormar jest offline