Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2018, 11:22   #114
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Piękna Charlie pomału opadła na pościel i przewróciła się tak by móc spojrzeć na wampira.
- Wyjdę na bardzo zachłanną kobietę, mówiąc że chciałabym mieć cię tylko dla siebie? - Uśmiechała się, ale w jej spojrzeniu było trochę obawy. - Najchętniej związałbym cię i nie wypuszczała do nich wszystkich.
Spoważniał.
- Jeśli obawiasz się o kwestię Jessie po dowcipkowaniu bezsensownym to bądź spokojna. Charlotto, jeśli kocham cię, to nie po to, żeby na boku sprowadzać kochanki. Jeśli będziemy mieli wspólnie ochotę na większą zabawę w jakimś towarzystwie, czy to Florence, czy Sylwi, czy cokolwiek, zdecydujemy razem. Przyznaję, niekiedy sprawiłoby to mi przyjemność, ale tylko, jeśli będzie tak nam obydwojgu. Zresztą co ja ci tutaj będę mówił, sama wiesz. Charlie natomiast na pewno nie będę przed tobą nic ukrywał. Rycerz tak nie postępuje.
Ułożył się na wznak, właściwie częściowo w ubraniu, bowiem jedynie miał opuszczone spodnie.
- Myślę kochanie, że teraz ty mogłabyś zamiast mnie wiązać, oczyścić oraz umyć moją męskość, zaś później chciałbym, żebyś ją wzięła głęboko do ust, żebyś poczuła wystrzeliwaną krew na swoim języczku. Co ty na to? - chyba jeszcze chwilkę mieli, potem zaś trzeba było faktycznie ruszyć poszukać Boyla.
Charlie ucałowała go i usiadła na łóżku.
- Jak sobie mój pan życzy. - Mrugnęła do niego i podeszła do stojącej w pomieszczeniu komody by wziąć z niej misę z wodą. W większości sypialni były takie by goście mogli obmyć rano twarz. Gdy szła, wampir zauważył strużkę krwi spływającą jej po nodze, krwi którą prawdopodobnie wypełnił niedawno jej wnętrze. Przysiadła z nią na łóżku i pomału zaczęła obmywać męskość wampira i jej najbliższą okolicę.
- To trochę jak pierwszej nocy gdy się poznaliśmy, ale wtedy był to jedyny kawałek, którego nie obmyłam. - Uśmiechnęła się do niego.
Gdy skończyła, odłożyła misę na podłogę i pomału zaczęła lizać uniesiony już lekko pal. Nie brała go jeszcze ust, za to całowała i skubała delikatnie wargami.
- Uwielbiam to, moja najdroższa kochana - wampir odprężył się oddając jej zabiegom. Przynajmniej początkowo odprężył, bowiem później poczuł doskonale znane sobie napięcie. Męskość powoli unosiła się, pęczniała, kiedy dziewczyna zajmowała się nim tak słodko oraz tak obłędnie seksownie. Bawiła się nim niczym erotyczna niewolnica, albo erotyczna królowa, która sprawuje całkowitą kontrolę. Pewnie połączenie obydwu, stanowiące obłędnie ponętną kobiecą siłę. Czuł coraz mocniej prądziki przebiegające przez ciało, zaś rozkoszny pomruk coraz częściej wydobywał się z jego ust. - To bardzo przyjemne, najdroższa moja.

Piękna Charlie kontynuowała, a wampir czuł jak delikatna pieszczota powoli zmienia się w torturę. Prawie za każdym razem gdy jej język delikatnie przesuwał się po jego czubie miał wrażenie, że zaraz wystrzeli, ale to było za mało. Ghulica natomiast bawiła się nim dalej. Czasami w ogóle przerywała by się mu przyjrzeć z tym swoim rozmarzonym uśmiechem i po chwili wracała całując jakby delikatniej, ostrożniej. Oczywiście doskonale przedłużając przyjemność. Charlotta świetnie wiedziała, jakby bowiem nie było, znała świetnie, gdzie są jego wrażliwe miejsca, co lubi, co niespecjalnie oraz jak maksymalnie zwiększyć rozkosz czyniąc dłuższe przygotowania. Czuł jej języczek, który pieścił każdą partię żołądzi, szczególnie wrażliwe miejsce na dole. Wspaniałe usta całowały go, jednak także obejmowały. Nie mógł się już powstrzymać, żeby na miękkim łóżku nie zaczął poruszać biodrami. Swoje dłonie ułożył na jej główce, leciutkim naciskiem nakłaniając ją, żeby wzięła go coraz głębiej. W końcu udało mu się ją namówić. Charlie delikatnie rozchyliła swoje wargi i pomału wsunęła go do ust.
- Ach! - jęknął głośno. - Tak, cudownie to robisz - czuł, jak gwałtownie drży w jej ustach, jak pulsuje, zaś na jego czubeczku zbiera się krwawy śluz. Chyba Charlie to wyczuła bo possała go mocniej zachęcając do wystrzału. Właściwie nie trwało to długo, jego biodra ruszyły mocniej do przodu, zaś dłonie przytrzymały jej główkę - Ach! - jeszcze kolejne jęknięcie posłało pocisk prosto w jej gardło. Potem kolejny. Gaheris czuł rozkoszną plamę prze oczyma przez chwilę, aż wreszcie po kolejnym strzale powoli zaczął dochodzić do siebie. Jego narzeczona była niesamowita, odlotowa, fantastyczna, zaś jego potrafiła doprowadzić do niesłychanej przyjemności. Charlie spijała go bez pośpiechu. Pomału jakby delektując się każdą kroplą. Gdy skończyła zabrała się ponownie za “czyszczenie” jego męskości, starannie wylizując ją swym języczkiem.
- Ooooo kochanie, retyyyyy - westchnął ponownie. - Jesteś niezrównana - przyznał obecnie już faktycznie delektując się jej cudownym dotykiem. - Hm, pójdźmy później do Boyla, jednak uprzedzam, że planuję ciąg dalszy - uśmiechnął się do niej.
Charlie skończyła bez pośpiechu i spojrzała na wampira z uśmiechem.
- Ktoś mnie od jakiegoś czasu szkoli i to prawie codziennie. - Mrugnęła do niego. - Wobec tego uprzedzam, że nie ważne co się wydarzy, zaciągnę cię tu przed zmrokiem by się jeszcze tobą nacieszyć.
- Wzajemnie, zresztą dam się zaciągnąć bez większych problemów, bez mniejszych także, hm
- przytulił ją unosząc się oraz delikatnie całując. - Może ubierzmy się, bo im szybciej załatwiamy wszystko, tym prędzej powrócimy do naszych spraw. Najpierw Boyle, później zaś, zależnie co powie, może obydwie dziewczyny. Chyba już załatwiły - widać było że nie wie, jak to powiedzieć - swoje sprawy.

Gorąca ghulica przysiadła na łóżku i zaczęła poprawiać swoją fryzurę.
- Myślisz, że będą się “tym” zajmować tutaj. - Zerknęła na wampira z zaciekawieniem. - Nie wiem jak Anna, ale Florence wydaje się być momentami bardzo poważna, a już szczególnie jeśli chodzi o jej “profesję”. Jakoś… wątpię by chciała się zajmować takimi rzeczami teraz i to gdy nie jest u siebie.
- Nie wiem, po prostu nie wiem. Bardzo lubię naszą małą przyjaciółkę. Niczym kogoś bliskiego, bowiem ze świata wampirzego ona pierwsza uśmiechnęła się do mnie oraz przyjęła mnie, choć nie musiała. Wiem, że jest dziwna, ale też jest dla mnie kimś ważnym. Co do Florence, początkowo nawet pokłóciliśmy się, jednak później, cóż powiedzieć można iż pogodziłaś nas
- uśmiechnął się. - Naprawdę uczciwie trzeba powiedzieć, iż jest dobrym włodarzem Toreadorów. Lubię ją także, cenię opinię oraz uważam, że potrafiła zapewnić nam także miłe chwile - mówiąc wspomniane słowa Gaheris ubierał się. Właściwie nie miał wiele, ale zawsze coś. Stanął gotowy czekając na swoją panią.

Cudowna Charlie wstała z łóżka i ucałowała go.
- Wobec tego dajmy naszym wampirzycom nacieszyć się sobą. - Mrugnęła do niego.
- Idziemy, aczkolwiek nie wiem, gdzie jest, ale pewnie ktoś spośród służby będzie wiedział - otworzył drzwi oraz podał jej ramię na korytarzu pałacyku.
- Na pewno Gehry nam pomoże. - Charlie ujęła jego ramię. - Pewnie znajdziemy go na parterze w okolicach przestrzeni dla służby.
- Wobec tego chodźmy
- rzeczywiście majordom powinien wiedzieć, gdzie jest właściciel przybytku, słudzy powinni zaś doskonale wiedzieć, gdzie jest majordom.

Gehrego zastali na parterze, wydawał polecenia jakimś służącym. Ghul wydawał się być odrobinę zmęczony. Na ich widok dał znać służbie by rozeszła się do swych zadań, po czym skłonił się przed narzeczonymi.
- Państwo Ashmore, czy mogę jakoś pomóc?
- Dobry wieczór, szukamy lorda Boyla, czy mógłbyś nam wskazać, gdzie moglibyśmy go poszukać oraz oczywiście odnaleźć
? - po odpowiedzi po prostu chcieli ruszyć dalej, ostatecznie naprawdę musieli odbyć rozmowę dotyczącą Ventrue.
- Niestety nie mogę państwa tam zaprowadzić. - Gehremu było wyraźnie niekomfortowo z tego powodu. - Czy pozwolą państwo, że zaproponuję by państwo zaczekali w tym pokoju - wskazał na pobliskie drzwi? - Zaraz udam się i poproszę lorda by się zjawił.
- Oczywiście, chcieliśmy z nim porozmawiać jedynie
- wyjaśnił rycerz kierując się do wskazanego przez majordoma pomieszczenia. - Bardzo chętnie uczynimy to na tym właśnie miejscu - aczkolwiek ciekawy był, co się dzieje. Jednak magicy mieliby swoje tajemnice, których nie da się odkryć przeciętnym umysłem, stwierdził wewnątrz myśli oraz odpuścił sobie dywagacje.

Boyle nie kazał im długo czekać. Wkroczył do pokoju po kilkunastu minutach z tym swoim szerokim uśmiechem.
- Henry, Charlie. Mam nadzieję, że niczego wam nie brakuje. - Ucałował dłoń ghulicy, jako że nie miał okazji by zrobić to podczas narady w salonie. - Potwornie nieprzyjemna ta sytuacja. Biedny Peel dostanie skrętu kiszek ze zgryzoty.
Akurat Gaheris pomyślał, iż Peel ową zgryzotę likwiduje bardzo dobrym sposobem opierającym się na słodkich chwilach przy pięknej Rebecce, ale nie skomentował tego jedynie przygryzając wargę, aby nie parsknąć.
- Przepraszamy, że przeszkodziliśmy tobie w twoich zajęciach, ale właśnie mamy polecenie księcia, ażeby ustalić z tobą całą sprawę. Zresztą słuszne polecenie … - Gaheris wyjaśnił mu cały pomysł z Jessie, z reakcją jej na ewentualne przywołanie przez Tarquina, wspomniał udział obydwu wampirzyc, które niedawno pokłóciły się, ale później pogodziły oraz poinformował na temat wsparcia przez Peela całego pomysłu. Wszak książę stwierdził, iż wybroni to przed radą, zaś miał na temat Jessie ogólnie dobrą opinię. - Oczywiście wszystko opiera się na twoim pozwoleniu. Ani Peel, ani nikt nie wyobraża sobie takiego czegoś bez twojej akceptacji. Jednak może masz jakąś lepszą koncepcję. Przyznam bowiem, że trochę jest to gest rozpaczy, jednak powiększający nasze szanse. Przynajmniej tak uważamy - podsumował wypowiedź.

Magik zamyślił się na chwilę po wysłuchaniu Gaherisa.
- Rozumiem, że musiałaby tu jakiś czas zostać? - Boyle wyraźnie nie był pocieszony tym faktem. - Przyznam, że wolałbym by nie kręciła się między moimi gośćmi i służbą. Wierzę w umiejętności twoje, Florence i Anny ale to nadal jest Ventrue.
- Hm, mam pytanie, wobec tego może dysponujesz jakimś domkiem obok, może dla służby, albo coś, jakimś osobny? Moglibyśmy się przenieś
ć - wielu arystokratów miało dodatkowe miejsca tego typu, dlatego nie zawadziło spytać.
- Jest dawny domek stajennego. Obecnie nie trzymam już tylu koni i stajenni mieszkają w stajniach. - Wampir przyjrzał się im uważnie. - Myślisz, że to będzie dobre miejsce dla was. Dla Charlie? - Zerknął na stojącą obok kobietę.
- Nie jestem z cukru nic mi się nie stanie od odrobiny cięższych warunków. - Ghulica uśmiechnęła się i Gaheris wyczuł w tym uśmiechu dziwny magnetyzm.
- Doskonale, wobec tego za twoją zgodą, zdecydowane - pewnie Boyle prześle tam kogoś, aby przygotować całość do sensownego zamieszkania. Stanowczo ponadto podobał się Gaherisowi uśmieszek Charlotty. Korzystając obecnie z obecności czarodzieja spytał usiłując się dowiedzieć czegoś więcej. - Jednak ogólnie, co myślisz na temat tej idei. Jest szansa na udanie się takiego numeru, na utrzymanie Jessie w ryzach jakichś oraz czy udało się coś jeszcze odkryć? - Gaheris zadał sporo pytań, ale uznawał Boyla za bardzo mądrego oraz mającego znacznie większą wiedzę niźli on.
- Jednego jestem pewien mag musi być w mieście by podtrzymywać tą całą machinerię. - Magik rozejrzał się po pokoju, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. - A co do tej całej Jessie. Nie mam pojęcia. Wiem że te wasze różane sztuczki potrafią być bardzo skuteczne. Wybaczysz jednak ale i tak umieszczę w pobliżu kilku swoich ochroniarzy. Jakby nie patrzeć gościmy teraz na pokładzie rodzinę książęcą. Wolałbym by nic im się nie stało gdy są pod moją opieką. Jeśli Jessie zacznie wykonywać jakiekolwiek podejrzane ruchy każę ją zakołkować.
- Szczerze mówiąc byłbym wdzięczny za wsparcie. Igramy trochę z nieznanymi siłami. Przyznaję osobiście, że czuję się, jakbym poruszał się po omacku. Dlatego im więcej zabezpieczeń, tym lepiej. Liczymy po prostu na to, że się uda. Jeśli Tarquin wezwie ją … dajemy szansę mu popełnić błąd. Ostatecznie nawet Tarquin musi się kiedyś pomylić. Ale mam pytanie, skoro tamten magik podtrzymuje czary, czy dałoby się go namierzyć. Może zamiast Tarquina najpierw spróbować jego, choć pewnie to głupie pytanie, bowiem chyba tak czy siak tego próbujesz jakoś …
- Niestety na razie jestem skazany na czekanie aż aktywuje cokolwiek. Można by wysłać ludzi do Londynu by szukali “czegoś nietypowego” ale bądźmy szczerzy jakie to ma szanse powodzenia
? - Boyle westchnął ciężko, co było dosyć nietypowe jak dla wampira. - Wątpię by jeszcze raz wybrał się na dziewczynki, po tym jak go złapałeś.
- Szczerze mówiąc, wybierze się na pewno, tylko będzie bardziej ostrożny. Przynajmniej chyba … Wyglądał na takiego, który nie lubi sobie odmawiać owych przyjemności
- uzupełnił rycerz. - Jednak rzeczywiście, Londyn to Londyn, szukanie magika to szukanie mrówki wewnątrz stogu siana. Jednak wobec właściwie tego, ten plan z Jessie wypali może ... - chwile przerwał dopowiadając wreszcie - Oby, bowiem zwyczajnie nie wydaje mi się to wszystko zbytnio idące ku dobremu rozwiązaniu sytuacji.
- W takich chwilach nie ma dobrych rozwiązań
. - Magik uśmiechnął się, choć nie było w tym śladu radosności. - Poproszę Gehryego by trochę ogarnął tamten domek. Przed świtem powinien być gotowy. Zastanówcie się ile będziecie chcieli tu zostać, dobrze? Cieszy mnie bardzo wasza obecność, ale jak już wspominałem z uwagi na Jessie obawiam się o bezpieczeństwo księcia.

Czyli grzecznie wypraszał ich.
- Dobrze, postaramy się jak najwcześniej znaleźć inne lokum. Bezpieczeństwo księcia stanowi podstawę, obecność zaś jego daje stabilność londyńskim wampirom. Jesteśmy naprawdę i tak bardzo wdzięczni za gościnę oraz oczywiście pomoc - wyjaśnił poważnie trzymając lekki ukłon, później ruszając do drzwi. Wszak mieli odwiedzić dziewczyny, które już może przestały się sobą zajmować wedle wiadomych ustaleń.
Po krótkich poszukiwaniach odnaleźli Florence w zajmowanej przez nią komnacie i to nie w towarzystwie Anny lecz Sylwii.
- Witaj, miło cię widzieć - ucałował dłoń seksownej dziewczyny, która także miała miejsce wewnątrz ich czworokąta seksualnych podniet. Sylvia uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi.

Córka starszej przyniosła informacje dotyczące domeny Torreadorów. Niestety elizjum było doszczętnie zniszczone, za to rezydencja samej Florence powoli odzyskiwała dawny splendor.
- Anna powinna być przy Jessie, chciała tam “chwilę posiedzieć” - Starsza podniosła się z zajmowanego przez nią miejsca za biurkiem. - Udało się wam wszystko ustalić?
- Jeśli masz … uf, ogólnie książę klepnął to, Boyle także. Zamieszkamy wprawdzie chwilowo w domku stajennego, zaś jak najszybciej musimy poszukać sobie jakiegoś innego lokum, jednak skórka może być warta wyprawki
- odpowiedział zastanawiając się, co Malkavianka wyczynia właśnie przy Jessie.
- Co mam? - Florence spojrzała na niego zaskoczona. - Nie udało się wam jeszcze nic znaleźć?
Charlie pokręciła przecząco głową.
- Hm… Skontaktuję cię z kimś, tylko… poważnie się zastanów ile jesteś gotowa na to wydać. - Starsza spojrzała na Gaherisa z lekko złośliwym uśmieszkiem. - Bo rozumiem że nasz rycerz jeszcze na siebie nie zarabia.
- Niebawem powinien dostać pierwszą pensję
. - Ghulica roześmiała się, a jej głos zabrzmiał tak dźwięcznie, że nawet zazwyczaj stoicka Sylvia zrobiła zdziwioną minę.
- No tak… idziemy? - Florence spojrzała na wampira.
Faktycznie miała rację. Nie zarabiał, czyli był dnem oraz pod tym względem tak się czuł. Dlatego właśnie jak najszybciej planował znaleźć coś dla siebie. Tylko kiedy? Bez przerwy albo wróg, albo seks, albo jeszcze coś innego. Ufff straszne ....
- Ja nie wiem, gdzie to jest - odparł wyjątkowo sztywno. - Oczywiście pójdę, jeśli zostanę poprowadzony tam, chyba że znajduje się tam, gdzie ją od razu zamknięto - dodał pytająco, bowiem może przenieśli ją lub cokolwiek.
- To chyba jedyne cele jakie Boyle ma w tym pałacyku. - Florence ruszyła przodem. - Fakt faktem Anna właśnie tam się udała. Podobno porozmawia ze służbą by dostarczono więcej krwi.
- Dobrze, jeśli pamiętam, sam muszę nieco krwi tam swojej wlać. Florence, jak powinniśmy dokładnie uczynić w kolejności? Pomyślałem sobie, ze oczywiście najpierw dostanie trochę pić, ale nie całkiem, tak, żeby była osłabiona, może wtedy będzie nam łatwiej umieścić wewnątrz niej wszelkie pragnienia?
- Brzmi rozsądnie. Spróbujemy napoić ją tylko tyle by nie obudziła się w niej bestia.
- Wobec tego chodźmy oraz załatwmy tą sprawę. Blondynka czeka
- ruszyli ku skołkowanej wampirzycy.
 
Kelly jest offline