- Ła... - jęknęła Luna, z zaskoczenia cofając się i klapiąc na tyłek. Powinna zacząć jakoś zaznaczać te zaklęcia, albo co... ale nigdy nie było czasu porządnie się zająć księgą. Nic to, ważne, że miała swojego Wielkiego Obrońcę.
- Zniszcz ją! - krzyknęła z całych sił do żywiołaka, wskazując na harpie. Pal sześć kamonóżek, teraz trzeba było ratować siebie... i Yetara!