Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2018, 20:44   #90
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Lady Diana z kwaśną miną zapłaciła rajcy za szkody dokonane przez jej ludzi.
- Wracajcie do obozu, potem porozmawiamy. Teraz macie wykopać dwie dziury. Każda trzy jardy na cztery i trzy głębokości. Niech was nie interesuje po co one.
Rozkazała lodowatym głosem.

***

Tanis postanowił podpytać właściciela gospody „Pod Starym Dzikiem”. Garon Piwosz rozglądał się po gospodzie, do której powoli napływali klienci. Rajca przetarł spocone czoło i łysą czaszkę jedwabną czerwoną chustką. Usłyszawszy pytanie brwi podniosły się mu ze zdziwienia.
- Łowców niewolników? A cóż z tą burdą mają mieć wspólnego łowcy niewolników? Toż byli zwykli barowi chuligani. Tacy zawsze się zdarzają, a to była jedna z większych takich grup. Myślę, że na jakiś czas mamy z nimi spokój. Henno ich przywódca w rozróbach, na ciężkich robotach za obrazę szlachcianek. Być może teraz dwa razy pomyślą zanim rozpoczną bójkę w mojej karczmie. Pewnie z dekadzień minie, nim wyłoni się w tej grupie nowy lider, prowadzący ich do burd w mojej karczmie.
Po tych słowach uśmiechnął się.
- Może nawet na dłużej będzie spokój. Rację miał burmistrz mówiąc, że takim trza baby i dzieciaka by się ustatkowali. Mam nadzieje, iż szybko łowcom niewolników uda się tu sprowadzić chętne do osiedlenia w Oakhurst wolne kobiety. Żaden z kupców, z którymi wcześniej rozmawialiśmy nie miał takich możliwości. Brakowało im ochrony dla tylu ludzi.
Potem ściszonym głosem dodał.
- Chyba nie myślicie, że my tu nie mamy serca. Ten proceder jest tylko chwilowy. Serce mi się krajało jak widziałem te dzieci z obrożami, gdy tyle naszych umarło. - zamyślił się przez chwilę - Morowe powietrze. Sam dzisiaj kupiłem dwie dziewczynki. Nie mogłem postąpić inaczej. Jak tylko zobaczyłem ją na podeście, serce przeszył ból. Wyglądała zupełnie jak Tara, niedługo przed tym jak przyszło do nas morowe powietrze i ją mi zabrało, wraz z Tanią, moją ukochaną żoną. - szybko otarł załzawione oczy chustką. - Widok tej drugiej drugiej rudej kruszynka kurczowo ściskająca rękę Tary, takie nadam jej imię o ile się zgodzi, spowodowało, że serce niemal mi pękło na pół. Dobrze im będzie u mnie. Wychowam jak rodzone.
Otarł oczy. Popatrzył Tanisowi prosto w oczy.
- Myślałem, iż postaracie się o nagrodę za odkrycie i wyeliminowanie stwora zabijającego trzodę i ludzi. Burmistrz wspomniał o Was, jako o tych, którzy będą w stanie podjąć się tego zadania. Wprawdzie wspomniał też, że nie ma zaufania do paladynów i kapłanów Tyra, takich co to wtrącają się do działających praw, nie udowodniwszy wpierw swoje wartości. To o Was mówił lady Diano. Wycofać się ze zniszczenia kwiatu zła, sprowadzającego choroby nie przynosi Ci chwały Pani. Tym bardziej, iż dzięki twym mocom mogłaś wydanie pomóc w poszukiwaniach tego kwiatu. Hańba ci Pani i sromota. Wystawiłaś się na pośmiewisko całego miasta. Paladyn co to się boi śniegu i przez ten śnieg nie walczy ze złem.
Rajca uśmiechnął się się krzywo. Potem podszedł bliżej do Tanisa.
- Powiem Wam w zaufaniu, gdybyście się podjęli sprowadzenia kobiet. To jeszcze dzisiaj przekonał bym większość rady i Samego Vurnona, by natychmiast zdelegalizował niewolnictwo i z waszą pomocą uderzył na łowców niewolników. Owszem może nie jest to zbyt dochodowy interes dla poszukiwaczy przygód, więc nawet większą cenę za przewiezienie dla Was można by było przeznaczyć.

***

Sara pokiwała głową. Podała rakiety śnieżne. Kritha usłyszawszy rozkaz usiadła na koźle przy dziewczynie, jednak w jej ruchach widać było niepewność. Amberlie łatwo poznała, iż kocica wolałaby pójść z nią.
Służka lejcami dała znak brantowi. Po chwili zniknęła już w zadymce śnieżnej.
Chodzenie w rakietach śnieżnych było dla nie przyzwyczajonych do tego sprzętu bohaterów było mordęgą. Po klepsydrze byli już zlani potem, co przy tej pogodzie nie było bezpieczne. Po kolejnej klepsydrze dostrzegli przez zasłonę padającego śniegu, powalonego rotha, a przy nim uwijającą się postać. Zajęta wykrawaniem mięsa kobieta, dostrzegła bohaterów dopiero gdy podeszli niemal na wyciągnięcie ręki.
- Kim jesteście? Jestem Fera Szybka. Chcecie kawałek wątroby? Najlepsza jest jeszcze ciepła, z świeżo ubitego rotha. Dobra zwłaszcza w czasie takiej pogody.
Kobieta wyciągnęła w kierunku bohaterów parujący jeszcze kawałek wątroby.

Wtedy rozległo się z wszystkich stron wycie.
Po chwili z zamieci zaczęły się wyłaniać sylwetki ośmiu wilków nadbiegających ze wszystkich stron. Jeden z wilków był białym olbrzymem, przerastającym dwu a może nawet trzykrotnie inne wilki. Dzieliło je od drużyny tylko kilkanaście jardów.

***


Tymczasem w mieście reszta drużyny ruszyła do ratusza. Strażnicy widząc bohaterów, którzy uratowali Leę i nie tylko, wpuścili ich bez zatrzymywania.
- Do burmistrza i konstabla to prosto, kazali Was wpuścić gdybyście przyszli.
Potem odsunęli drzewcami halabard, łagodnie, lecz stanowczo, napierający tłum ludzi, torując drogę bohaterom do wejścia.
- Ludziska oni nie do skryby. Tylko w sprawie potwora. Spokojnie szanowny skryba przyjmie wszystkich.

Za zdobnymi drzwiami, znajdował się urządzony ze smakiem, acz wygodnie gabinet.
Środek pomieszczenia zajmował o olbrzymie biurko, z blatem intarsjowanym innym rodzajem drewna, w herb miasta. Za nim siedział lord Vurnon obok biurka na zdobnym krześle siedziała piękna kobieta. Tak piękna, iż musiał mieć sobie domieszkę krwi elfów, zdradzały ją zresztą szpiczaste uszy. Chroniła się pełnym pancerzem płytowym, widocznym nawet spod kasaka z herbem miasta. Za nimi w kominku wesoło trzaskał ogień. Nad kominkiem wisiał mapa okolic miasteczka. Na dwóch ścianach wybudowane były półki zapełnione księgami.
Burmistrz widząc wśród wchodzących paladyna Tyra Lady Dianę skrzywił się.
- Przybyliście, tak jak przypuszczałem, dowiedzieć się szczegół w sprawie potwora nękającego od jakiegoś czasu nasze stada oraz zabijającego pastuchów. Czekam zatem na pytania.


 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 25-04-2018 o 21:45.
Cedryk jest offline