Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2018, 21:51   #33
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Cholera, cóż za cyrk.

Znalazł tego gnoma, owszem. Otoczony ze wszystkich stron gapami, przechwalał się swymi wspaniałymi artykułami. Skakał, tańcował, raz nawet drzewo wyczarował, po czym co bogatsi ludzie w fikuśnych szatach zaczęli grzebać w jego pokrętnych towarach. Przez to wszystko było to najgłośniejsze miejsce w okolicy, a słychać go pewnie było jeszcze daleko na ulicy.
Nieco się zmieniło, kiedy stanął przed nim zakuty w stal potężny wojownik. Ingemar miał wrażenie, jakby sprzedawca skurczył się nagle jeszcze bardziej, niż jego postura na to w ogóle pozwalała. Nie miał za bardzo czasu wyjaśniać, że nie musiał się go obawiać, spieszyło mu się. “Chcę ptaka, łabędzia i wachlarz!” - zagrzmiał, nie będąc zbyt pewnym tego, czego tak naprawdę chciał. “To musi pan chyba pójść na inną część targu” - odpowiedział nieco zlękniony, rozglądając się na boki. “Psia jego mać, od ciebie miałem to kupić, więc dawaj mi ptaka, łabędzia i wachlarz!”. “... To będzie tysiąc sztuk złota”. “Ile?!”.

Targi zakończyły się ostatecznie na dziewięciuset pięćdziesięciu sztukach złota oraz dwóch jabłkach. Ale cel został osiągnięty! Absolutnie niepocieszony z powodu utraty swoich ukochanych owoców Ingemar skierował więc swe kroki w stronę domostwa, ponieważ nie miał najmniejszego pomysłu cóż zrobić ze swoim cholernym złotem.
Po drodze jednak zdecydował się kupić jakiś trunek na podróż, by nie musieć pić samej wody albo jakiegoś sikacza. Poza tym cóż jest lepszego, niż trochę mocnego piwa po ciężkiej walce? W Kaer Maga mogą mieć to jeszcze z jakimiś wymiocinami czy krwią zmieszane, lepiej było więc nie ryzykować. Ruszył więc w stronę zaufanej sobie gospody, niczym taran przepychając się między ludźmi…
I został przed nią zatrzymany.
“Cydr Taldorski! Produkowany z najlepszych taldorskich jabłek! W butelkach i w beczkach!” - wołała jakaś kobieta na wozie pełnym skrzynek. “A co to cydr?” - zapytał zdziwiony Ingemar, nie mając okazji nigdy o czymś takim słyszeć. “A niech pan spróbuje!” “...Ile macie tych skrzynek?” “Ponad dwadzieścia” “A beczek?” “Tylko nieco mniej” “Ile za cztery beczki i skrzynkę?” “...Dwadzieścia jeden sztuk złota“ “Biorę. Z dostawą do domu”.


Jak poruszać się po Kaer Maga?
Najlepiej twardo i pewnie. Choć i to nie zawsze pomagało.
Tu wszystko jest podejrzane - odpowiedział Coyrze, przypinając sobie drewnianą tarczę do przedramienia, by być gotowym do ewentualnej walki.
Dawno temu uważał, że południe jest dziwne, ale się do niego przyzwyczaił. Teraz, w Kaer Maga, czuł się jak wtedy, gdy pierwszy raz zobaczył grupkę gnomów i niziołków. Tyle istot w jednym mieście… Od razu czuć było problemy za rogiem.

I te się pojawiły wyjątkowo szybko. Bo jakże by inaczej? Zadziwiającym była ich obecność w zdawało się bardziej przyjaznej dzielnicy tego cholernego miasta. Przynajmniej tyle, że wszyscy “widzowie” się rozeszli, nie było więc problemu, że ktoś przypadkiem oberwie.
Sytuacja była prosta, po prostu trzeba było się obronić przed problemem.
Przysunął się czym prędzej do Coyry, zasłaniając ją przed znajdującym się nieopodal zbójem, i rzucił w niego oszczepem, wydając z siebie groźny ryk.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline