Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2018, 07:57   #34
Moshanta
 
Moshanta's Avatar
 
Reputacja: 1 Moshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputację
Klepnięty przez Falavandrela koń zrobił, co do niego należało. Zarżał, a potem rzucił się wprost w stojących naprzeciw bandytów. Ci musieli odskoczyć, a zupełnie zaskoczeni takim obrotem spraw wystawili się na idealny cel. Elf dopadł do herszta bandy i nim tamten zdołał unieść miecz, ciął go przez kark, otwierając szeroką ranę. Krew buchnęła na wojownika, a mężczyzna zwalił się ciężko na ziemię.

Tymczasem Akiko w akrobatyczny sposób znalazła się za kolejnym ze złoczyńców i bez skrupułów zagłębiła ostrza swych mieczy w plecy zdezorientowanego mężczyzny. W tym samym czasie dłoń Darvana opuściły ogniste pociski, trafiając dwóch kolejnych bandytów, którzy w mig zajęli się płomieniami, wrzeszcząc wniebogłosy i wbiegając między zaskoczonych gapiów, którzy odsuwali się, by tylko nie zostać poparzonym. Jednego z nich ustrzeliła Jaelle. Trzeci z nich miał to szczęście, że zdołał zrobić unik i ogień otarł się o jego ramię, jednak Ingemar celnym rzutem oszczepem wysłał go na tamten świat.

Następny z rzezimieszków zatoczył się na moment, chwytając za głowę i stanął, nie wiedząc, co ma robić - musiał to więc być efekt zaklęcia rzuconego przez Iskrę. Jego niezdecydowanie wykorzystała Coyra, posyłając go na wieczny odpoczynek dwoma strzałami. Ostatni z bandziorów, który próbował uciec, poległ od strzał mniszki i bełtów Gwendy. Walka została wygrana, a oglądający ją ludzie po prostu wrócili do własnych spraw, zupełnie nie przejmując się trupami leżącymi na ulicy. Niektórzy nie zwracali na nie uwagi, inni tylko obrzucali obojętnymi spojrzeniami i szli dalej. Znieczulica miała się dobrze na ulicach Kaer Maga.


Po kwadransie od spotkania z bandytami dotarliście w końcu do "Czarnego Kota". Choć na zewnątrz słońce było niemal w zenicie, w środku karczmy panował gęsty półmrok rozbijany jedynie żółtawym światłem kaganków wiszących pod sufitem. Miejsce miało zapach przypalonego mięsa zmieszanego z wonią tytoniu i alkoholu, pełne było podejrzanych typów, którzy patrzyli na was jak na chodzące sakiewki, które można było z łatwością ograbić. Mimo to nikt nie próbował was zaatakować, zwłaszcza, gdy jeden z elfów szybko rozpuścił informację, że to właśnie wy wybiliście niedawno bandę od Sczarnich. Mając względny spokój, zabraliście się za rozpytywanie o Tiranę, które początkowo niewiele dało, jednak gdy w grę weszły pieniądze, gościom przy stolikach szybko wróciła pamięć i otworzyły się usta.


Dowiedzieliście się między innymi, że według tubylców Tirana to ktoś więcej, niż zwykła czarodziejka - niektórzy mówili, że trzyma w garści kilka gangów w mieście, a większość najtwardszych bandziorów woli prowadzić z nią interesy, niż mieć w niej wroga. Podobno raz podpaliła żywcem jednego z kupców, który się do niej przystawiał, nie kiwnąwszy nawet palcem. Inni twierdzili, że jest tak piękną kobietą, że mężczyźni wariują na jej punkcie i robią wszystko, co im każe. Niektórzy mówili, że swoje interesy prowadzi w Podmieście i tam się zaszyła. Dużo plotek, ale mało konkretów. Po godzinie takiego przepytywania mieliście dość i po prostu klapnęliście przy jednym z wolnych stolików w kącie sali, zamawiając pieczyste, kaszę i trzy butelki wina.

Nie minęło wiele czasu, gdy pojawił się przy was dość wysoki jak na standardy swojej rasy krasnolud w bogatych, kupieckich szatach. Cały rozpromieniony chwycił za krzesło stojące przy stoliku obok i przysiadł się do was.


- Witajcie, nieznajomi. Nazywam się Gadka Burtannon i jestem właścicielem magicznego sklepiku "Magiczne dziwności Gadki", który znajduje się przy ulicy Gorączkowej. Słyszałem, że szukacie Tirany i myślę, że i wy i ja znaleźliśmy się w sytuacji, gdy będziemy mogli sobie nawzajem pomóc. - Zakręcił wąsa spiętego zdobioną, złotą klamrą, rozejrzał się i kontynuował ściszonym głosem. - W ciągu ostatnich kilku miesięcy, Tirana pozbierała z ulicy niezrzeszonych nigdzie złodziei i bandziorów, zakładając swój własny gang Rosomaków. Pozwoliła im napadać na okoliczne biznesy, dzięki czemu miała procent od zrabowanych pieniędzy i fantów. To nie są jacyś poważani i liczący się w półświatku Kaer Maga bandyci, ale sprawiają mi problemy. Dużo problemów. Za "ochronę" żądają coraz to większych sum pieniędzy i niedługo pójdę z torbami, jeśli ktoś z tym nic nie zrobi... W przeszłości robiłem z Tiraną interesy, sprzedając jej odczynniki i inne komponenty do jej eksperymentów i wiem, gdzie rezyduje. Powiem wam, ale w zamian potrzebuję, byście uporali się z bandą Rosomaków. Słyszałem, że pięknie poradziliście sobie ze Sczarnimi, więc z tymi też nie powinniście mieć problemów. Tylko nie może to wyglądać, jakbym ja za tym stał. - Gadka uniósł wielkie dłonie na wysokość brody. - Niech to wygląda jak porachunki zwaśnionych gangów, albo jakieś inne zatargi, czy co tam wymyślicie... Po prostu dajcie im taką nauczkę, żeby przestali nękać uczciwych kupców, jak ja. To co, robimy interes? - Gadka uśmiechnął się szeroko spod wąsa, wyciągając dłoń do siedzącego najbliżej Darvana.

Uwagę Akiko i Falavandrela zwróciła jednak inna rzecz. Przy szynku, między innymi gośćmi dostrzegli bowiem zakapturzonego mężczyznę, który obserwował ich dom, a potem był przy ich walce z bandytami. Skończył właśnie rozmawiać o czymś z przysadzistym półorkiem i skierował się schodami na piętro, zupełnie nie zauważając, że elf i kitsune go obserwowali.

 
Moshanta jest offline