Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2018, 15:43   #230
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Jeszcze wczoraj pod Przymierzem

Uścisnął mocno dłoń półelfki choć na nią nie patrzył. Był wściekły i każdy miejski hałas, zgiełk, śmiech, czy krzyk po prostu go wkurzał. Całe to miasto go wkurzało. Chyba nawet na Yarlę taki zły nie był gdy tamta zaprzepaściła szansę na uratowanie Narsa. Niech jej kopalnia lekką będzie. Ona przynajmniej jak głupstwa robiła to z popędliwości. A ta Elza? I w dodatku cały dzień tu zmitrężyli jakichś głupot wysłuchując i nadskakując piszpannom. Cały dzień!
- W nosie mam te ich pieniądze. A jak tę księgę znajdę to jak mi Tancerka miła, prędzej oddam ją Omarowi niż tej rogatej jędzy. Omarowi zaniosę! - krzyknął jeszcze do okna na piętrze gdzie jak dobrze liczył był gabinet Elizy - Jedno drugiego warte… Czekaj. Daj mi ten trzosik…
Chwycił złoto i zawrócił do portierni gdzie pracowała bodaj najmilsza dusza całego Przymierza i choć bardzo chciał nie miał serca się na niej wyżywać.
- Co to ma niby być? - zapytał mniszkę potrząsając trzosem - Jałmużna dla żebraka, żeby się odczepił?!
Alehandra spojrzała zdziwiona i zmartwiona.
- Źle wyliczyłam? - zapytała z wyraźnym zaniepokojeniem - Proszę pokazać. Przeliczę jeszcze raz.
- Co? -
Joris zawahał się.
- Monety. Z kwitu wynika, że kasa ma wam wydać sto sztuk złota za… - Pochyliła się, przesunęła kilka papierów i odczytała - usługi najemne.
- Z kwitu? -
myśliwy ponownie nie zrozumiał w jaki sposób jego oburzenie jest tu zupełnie niezrozumiałe.
- Z kwitu - Alehandra pokiwała głową i pokazała myśliwemu przekłuty skrawek papieru - O proszę.
W nosie miał to ichnie papierolubstwo i już chciał machnąć ręką, że w nosie ma ten kwit gdy nagle coś mu zaświtało.
- Mogę? - zapytał już grzeczniejszym tonem.
- W żadnym razie - zaśmiała się “mniszka”[/] - Jeszcze by was kusiło, żeby znów go wykorzystać.[/i]
Skinął głową na tę logikę, choć bynajmniej nie o to mu chodziło. Jego zamysł był zupełnie inny i znacznie bardziej karkołomny. No ale będzie musiał dać radę bez kwitu.
- Do widzenia - pożegnał się z kobietą.

Wyszedłszy ponownie na zewnątrz skinął już spokojniej Torice i Shavriemu.
- Możemy iść. Ale zahaczmy jeszcze o jedno miejsce.

***

Tartak był już właściwie zamknięty, ale zastali jeszcze kupca, który poganiał właśnie dwójkę młodocianych subiektów do sprzątania. Dookoła rozchodził się charakterystyczny zapach trocin i pyłu drzewnego. Joris wciągnął go głębiej do płuc. Lubił to wrażenie. Nie wiedział czemu, ale lubił.
Dostawa wysezonowanego drewna do Phandalin okazała się nie taka trudna do zorganizowania. Załatwić dało się wszystko. Rżnięcie (nie Zenobio, nie takie), heblowanie, transport, a nawet chwacką drużynę, co to chałupę w try miga postawi jeszcze w tym sezonie. Za jedyne tysiąc sztuk złota. Płatne z góry. Na pytanie, czy handlarz aby nie oszalał, ten wydął brzuch i uśmiechnął się rozbrajająco takim uśmiechem jaki serwuje się komuś kto właśnie odkrył, że na świecie istnieje dajmy na to magia. Mógłby zejść do ośmiu setek bez robocizny. I tyle. Joris wziął głęboki wdech i spojrzał na Torikhę.
- Przemyślimy sprawę.

***

Rankiem

Śniadanie jedli w milczeniu. Bo i za bardzo nikt chyba nie miał ochoty na żadne pogwarki. Joris jednak miał twarde postanowienie do nowego dnia podejść z nowym zapałem. Bogowie lubią rzucać kłody pod nogi, bo i co lepszego mają do roboty. Ale to nie znaczy przecież, żeby o każdą kłodę się jak ostatnia oferma potykać. Do tego czasem jakimś dziwnym kaprysem sami taką kłodę spod nóg zabierają (pewnie dlatego, że wiedzą ile kosztuje ilość kłód potrzebna do zbudowania domu). Tak jak i teraz kiedy to Trzewiczke niby to nigdy nic schodzi sobie z półprzytomną Turmaliną i kwitnącą Zenobią na śniadanie.
- Patrzcie - szturchnął Przeborkę i Shavriego - Znowu duchy jakichś minionych lat. Albo minionych dni. Tylko gorsze. Bo te coś posapują i mruczą, a tamte grzecznie milczały. Któż to się odnalazł!
Podniósł rękę by nic na razie nie mówili, tylko dosiedli się do stołu i dołączyli do śniadania.
- Zanim kto tu komu co wyrzucać zacznie, jedno nam mus ustalić. Bo bez tego każdy tutaj sobie rzepkę skrobię i jak humor ma to se wychodzi i szukaj wiatru w polu.
Tymi słowy uraczył rzecz jasna i Trzewika i Torikhę.
- Takoż i Stimy zniknij raz jeszcze na nas, a jak mi bogowie mili, po powrocie do Phandalin zjem rosół na Małgąsce ugotowany. - Najsampierw zaśmiał się jakoby to i żart miał być, ale zaraz spoważniał - Powiem wam jak rozwiążemy najbardziej palący problem głowy Shavriego. Nie wydamy Stimy’ego. Wrócimy do Omara i zgodnie z przyjętym przez co poniektórych zleceniem - zerknął na Przeborkę - oddamy mu te jego fanty. I powiemy prawdę. Żeśmy małego złodziejaszka nakryli w karczmie Fallen Tower i że choć fanty odzyskaliśmy to złodziej nam zwiał. Co więcej, powiemy, żeśmy pismo przy fantach znaleźli. Od niejakiej Elizy Starhold z jakiegoś Przymierza. A w nim instrukcje dla złodzieja stały. Że Eliza zleca mu przyglądnięcie się karawanie magów w Phandalin i ustalenie, czy nie są no… tymi no Czerwonymi tajskimi magami. Że Eliza zleca mu uzyskanie dowód jeśli takowymi magami są. I że ma kontynuować poszukiwania lustra Anglina w rejonie ruin zamku Cragmaw.
Odetchnął i napił się zsiadłego mleka. Jakkolwiek brzmiało to mało zrozumiałe i szalenie, wyglądało na to, że myśliwy poświęcił trochę czasu na przemyślenie tego. Co innego czy efekt tego myślenia był rozsądny.
- To ostatnie to jeszcze nie jestem pewien, ale jak zobaczyłem jak się chytre oczka Elizy zaświeciły jak o lustrze usłyszała, to się spodziewam, że i Omarowi się rączki spocą.
Zaśmiał się na wspomnienie denerwującej magiczki.
- Gdy niektórzy tu się obrażali o byle gówno, to my trochę wiedzy liznęliśmy w temacie waszego lustra i księgi bowgentla i w ogóle w tylu tematach, żem w całym życiu się tyle nie dowiedział o dziejach co wczoraj przez kilka kwadransy. Więc jeśli was owe magiczne precjoza interesują - zerknął na Trzewika i Zenobię - To może ustalmy już, że się nie rozdzielamy więcej jakkolwiek się komu przykro, czy niezręcznie zrobi, mhm? Nieee… jeszcze chwila. Zanim zaczniemy znowu dysputy prowadzić które do tej pory donikąd nas nie zaprowadziły, to dajcie mi skończyć. Póki mamy księgi, to… Trzewik je przeczyta. Jużem raz widział kapłana wędrownego co to każdy język mógł zrozumieć jak czar rzucił, a czytał prędko jak wicher. To i taki czar się na ciebie rzuci Stimy. Tori nałoży na cię ochronę przed złem i będziemy wiedzieć co w tych księgach jest. Bo może to ino bajki, a my tu z igły widły robimy. Po wtóre zrobimy z Tori, zaginioną dziedziczkę na zamku Cragmaw zanim i tę kupę kamieni ktoś zawłaszczy. Chłopcy Shavriego powinni nam odpowiedniego majstra od papierów wskazać. Aaaa… no i lusterko kupimy - odsapnął i spojrzał na łypiących na niego dziwnie kompanów - No. To się nagadałem. A teraz mówcie co i dlaczego się nie uda i co najważniejsze. Co zrobić zamiast.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline