Lukas dopilnował, by żaden z przeciwników więcej nie wstał, a nawet gdyby, to żeby dość długo musiał szukać własnej głowy.
A potem ruszył za pozostałymi.
Przeklęty dom miał chyba wysokość solidnej wieży... albo też prowadził przez jakieś przeklęte wymiary, w których nie powinny przebywać normalne istoty.
Jakimś dziwnym trafem na schodach nic ich nie zatrzymało ni zaatakowało. Za to kolejne drzwi znów sprawiły paskudną niespodziankę.
- To chyba nudne, co? - rzucił w stronę pozostałych, gdy drzwi się zamknęły, a potem całkiem zniknęły.
Rozejrzał się dokoła.
Pomieszczenie nie podobało mu się w najmniejszym stopniu, a myśl o spędzeniu w tym miejscu przejmowała go dreszczem.
- Najchętniej rozwaliłbym tę czaszkę na kawałki - powiedział - ale boję się, że od niej może zależeć kwestia naszego powrotu do normalnego świata. Nie sądzicie, że to pozostało po naszych poprzednikach? - spytał, wskazując na ludzkie czaszki.
- Idziemy poszukać naszego gospodarza? - spytał, przenosząc wzrok na jedyne w tym pomieszczeniu drzwi. - Bo chyba nie wchodzi tu przez kominek...