Wolfgang był w niezbyt dobrym humorze. Zneutralizowali gobliny nękające okolice miasta i obłowili się. Do tego przyłączyła się Panna Dorotka chcąc po dłuższym czasie sporządzić jakieś posiłki ludziom na poziomie.
Szli do miasta. Kompani zajmowali się wózkiem ze zdobytym bogactwem a krasnoludy jak to uparte bydlęta jedynie Dorotki rzeczy wzięli.
Dotarli do Grissenwaldu mając ze sobą gobliniego wodza. W mieście podjęto ich jak bohaterów, ale i to nie poprawiło humoru maga. Ten tylko myślał o zmyciu z siebie tego osadu z zarodników i gdy wreszcie wykąpał się i zmienił ubranie poczuł się lepiej. Zastanawiał się czy już odzyskał możliwość czarowania i to zaplątało jego głową. Podążał za kompanami jak cień.
Najedzeni i ogłoszeni bohaterami udali się na Syrenkę i czekali na powrót Lothara.
- Proponuję o świcie wyruszyć. Co myślicie by jeszcze ochłonąć i odpocząć w przyjaznym mieście?- Zaproponował kompanom.
Techler liczył, że po spędzonej nocy i po wypoczynku będzie mógł znowu korzystać ze swoich mocy. Rano miał się o tym przekonać wreszcie.