|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-04-2018, 21:32 | #941 |
Reputacja: 1 |
|
30-04-2018, 19:51 | #942 |
Reputacja: 1 | Bernhhardt niczym paw wkraczał do Grissenwaldu. Brakowało jedynie konia, ba Mości kapłan robił za muła pociągowego, ale nic to. Zwarzyć tego wyśmienitego humoru się nie dało. Bo po pierwsze, zdobyli dowody na swą niewinność. Bo po drugie, zniszczyli leże goblinów i splądrowali siedzibę wiedźmy. Bo po trzecie, zostali obwołani bohaterami miasteczka. Bo i ostatnie, nic się nikomu nie stało. Nawet najwięksi sceptycy musieli przyznać, że nie często los uśmiechał się w taki sposób do kompanii. Dlatego Zingger z przyjemnością przyjął zaproszenie na uroczystą kolację. Dał się wcześniej opatrzyć medykowi z magistratu. Pozwolił sobie również zaprosić na wieczerzę Pannę Dorotkę, której pomysł na życie i rezolutność przypadły kapłanowi do gustu. Z uśmiechem wymieniał toasty, mimo że po twarzy Lothara widział, że gotówka w twardej monecie lepiej przypadłaby mu do gustu jako nagroda. - Wiwat bohaterowie! - uniósł złocony puchar, co spowodowało, że zgromadzeni dostojni goście podjęli kolejny toast na cześć Pogromców Goblinów. - Jak ja lubię te peany... - przyznał się bezwstydnie na wpół zgorszonej, na wpół rozbawionej Pannie Knedlikovej. - Człowiek od razu się odpręża - to mówiąc przepił pucharu do grubego rajcy siedzącego na przeciwko. *** Dobry humor trzymał Mości Zinggera aż do dnia następnego, kiedy wybrał się w piękny poranek na plac targowy. Zamierzał kupić nowy przyodziewek. Przymierzał właśnie piękne ciżmy, gdy jakiś typek z gęby niepodobny do nikogo znowu zagaił do niego... niczym do Lieberunga? Berni przełknął ślinę. Zaskoczony był i nie wiedział za bardzo co odpowiedzieć. Kompanów nie było w pobliżu, więc zagrał va banque i odrzekł tamtemu. - Nie bój nic, gagatku. Gotówka przyjdzie gdzie powinna. Kastor to nie siwy dym słowa dotrzyma - i czym prędzej wrócił na barkę, aby podzielić się rewelacjami z kompanią. Sprawdził jedynie zawczasu, żeby jegomościa zgubić, choć po prawdzie, tamten zapewne wiedział, gdzie zacumowali. - Nie wiem jak oni nas, kurczę, znajdują. To jakaś sekta, która wszędzie sięga mackami. Wynośmy się czym prędzej. Odechciało mi się heroicznych eskapad w nieznane. |
04-05-2018, 07:41 | #943 |
Reputacja: 1 | Barka została załadowana z samego rana. Sól, zapakowana w pokaźne, dobrze zabezpieczone przed wilgocią worki zapełniła po brzegi ładownię łodzi, która pod obciążeniem zanurzyła się aż do namalowanej na kadłubie kreski. Można było wypływać. Po zjedzeniu śniadania, przy przygotowaniu którego Dorotka wykazała się tak charakterystycznym dla swej rasy kunsztem, najedzeni bohaterowie opuścili przystań w Grissenwaldzie i skierowali Syrenkę na wody Reiku, z powrotem ku Kemperbadowi, który miał być przystankiem w drodze do Jałowych Wzgórz. Pogoda podczas podróży nie dopisywała. Przez te kilka dni słońce właściwie nie wychylało się zza chmur, które gęstym, skłębionym kobiercem pokrywały niebo. Co jakiś czas padał deszcz, który dwukrotnie zamienił się w rzęsistą ulewę. Padało tak mocno, że załoga barki musiała cumować do brzegu i przeczekać, do czasu aż pogoda nieco się ustatkowała. W końcu jednak, w pochmurne i mokre popołudnie dopłynęli do Kemperbadu. Podczas podejścia do doków, zlokalizowanych u podnóża klifu mieli okazję przyjrzeć się potężnej śluzie usytuowanej między niemal pionowymi skałami, w miejscu gdzie Stir wpadał do Reiku. Aby dotrzeć do Jałowych Wzgórz musieli ją pokonać i przez kilka dni płynąć głębokim wąwozem Stiru, aby później skierować barkę do dopływu, jakim była Narn. Nie za bardzo jednak wiedzieli, czy i ta mniejsza rzeka była żeglowna. W Kemperbadzie, poza sprzedażą ładunku musieli więc zasięgnąć informacji o dalszych etapach podróży. |
04-05-2018, 12:50 | #944 |
Administrator Reputacja: 1 | Prawdziwe wakacje. Czy można było nazwać to inaczej? Woda sama niosła łódź i niemal nic nie trzeba było robić. Nawet do kuchni nie trzeba było zaglądać, a Axel śmiało mógł powiedzieć, że największym sukcesem wizyty w Grissenwaldzie było znalezienie i zatrudnienie panny Dorotki. I wychwalał jej zdolności pod niebiosa. Z powrotu do Kemperbadu był mniej zachwycony. Ostatnia wizyta pozostawiła parę średniej jakości wspomnień i świadomość pewnego rodzaju porażki w 'starciu' ze strażą miejską. Był co prawda ciekaw, jak sobie w końcu poradził pan Kugelshreiber, jednak nie była to ciekawość z gatunku "muszę się dowiedzieć". W sumie nie miał zamiaru zbyt wiele się ruszać z pokładu 'Syrenki'. Pannie Dorotce można było pomóc w kupnie paru rzeczy do kuchni, można było się ponownie rozejrzeć za prochem (a nuż sytuacja poprowiła się od ostatniego pobytu) - i to wszystko. Z pozostałymi sprawami kompani mogli sobie sami poradzić - no chyba że pomoc Axela byłaby niezbędna. Na przykład dla zadania szyku. |
04-05-2018, 13:16 | #945 |
Reputacja: 1 |
|
04-05-2018, 20:56 | #946 |
Reputacja: 1 |
|
05-05-2018, 13:39 | #947 |
Reputacja: 1 | Zinggera humor prysł niczym sen złoty. Spotkanie z fanatykami, tak nieoczekiwane, spowodowało, że zaczął baczniej zwracać uwagę na otoczenie. Jeśli tak łatwo mogli znaleźć go mieścinie wielkości Grissenwaldu, to Kemperbad był również w ramach ich możliwości. W ogóle sama świadomość, że w cesarstwie działa siatka szpiegów, kultystów i skurwysynów wszelkiej maści dawała do myślenia. - To nie może tak się ostać. Przy pierwszej lepszej okazji, trzeba będzie nadepnąć na parę odcisków - postanowił solennie kapłan. Dlatego gdy dobijali do Kemperbadu udał się ze swym problemem do kompanów. Szczególnie Axel, który nie miał nic do roboty, mógł mu pomóc. - Chłopcy - zaczął poufale Bernhardt. - Jako że nie mamy tutaj nic do roboty, to może zapolujemy na polujących na Kastora Lieberunga. Powoli mam dość tej paranoi prześladowczej. Gdzie się nie udamy, tam się pojawiają znienacka gagatki. Przejmijmy inicjatywę. Mogę być wabikiem na te złote rybki. Pochodzę na przykład po targowisku w Kemperbadzie, a Wy pofilujecie, czy ktoś mi ogona nie doprawia... A wtedy go łaps - uderzył pięścią w dłoń. - I na spytki. Macie jakieś inne pomysły? Był gotów na każdy racjonalny podstęp, byle wreszcie kogoś dopaść. |
05-05-2018, 14:48 | #948 |
Reputacja: 1 | - A ile ten cały Kastor jest im winien w ogóle? - zapytał Lothar - Dla marnych stu koron nie warto narażać życia w walce z jakąś tajną organizacją mającą szpiegów w całym Cesarstwie. Już lepiej byłoby zapłacić i mieć ich z głowy. Jedno zagrożenie dla Imperium naraz. Etelka i jej zakon demonologów jest teraz priorytetem. Chyba, że i jedni i drudzy to Ci sami... Ale nie sądzę. |
05-05-2018, 21:17 | #949 |
Reputacja: 1 | - A tak ze dwadzieścia tysięcy koron - odparł Bernhardt na pytanie Lothara. Ostatnio edytowane przez kymil : 06-05-2018 o 06:11. |
06-05-2018, 22:01 | #950 |
Reputacja: 1 | 2 Sommerzeit 2513 Było trochę dobrych wieści, a trochę złych. Złą było to, że Lotharowi ile by się starał, szukał i rozpuszczał wieści o ładunku, nie udało się znaleźć nikogo, kto byłby zainteresowany zakupem soli. Usłyszał jedynie mgliste deklaracje - może za tydzień, może za dwa... Dorotka była bardzo zadowolona z towarzystwa awanturników, tak więc z miłą chęcią przystała na propozycję zatrudnienia. Nie policzyła sobie dużo, bo zaledwie trzy szylingi tygodniowo. Axel z Bernhardtem połączyli przyjemne z pożytecznym i udali się do miasta. Axel miał zamiar kupić proch, a Berni rozglądnąć się za szpiegującymi go ludźmi. Tym razem jednak nikt nie interesował się kapłanem, ani za nim nie chodził. I ta część planu spaliła na panewce, natomiast Axel ze swojej części wyszedł obronną ręką, nabywając całkiem pokaźny woreczek czarnego prochu. Owocne okazało się też wypytywanie o Etelkę Herzen. Okazało się, że widziano ją w Kemperbadzie nie dalej jak pięć dni temu, gdy pojawiła się wraz z jakimś mężczyzną. Przez jeden dzień przebywali w mieście robiąc zapasy, aby potem konno udać się w kierunku wschodnim, wzdłuż rzeki Stir. W miejscu, gdzie niedawno stał Geflugelsalad, znajdowała się teraz osmalona ruina, a obok niej widniał pokaźnych rozmiarów krater, którego dno łączyło się z systemem kanałów miejskich, a te z kolei swoje wyloty miały na klifach, wysoko ponad lustrem wody. W niewyjaśnionych okolicznościach w wybuchu zginęło pięciu strażników miejskich, którzy nie wiadomo dlaczego znaleźli się w domu Kugelschreibera. O samym szalonym wynalazcy i jego pomocniku słuch zaginął... Lotharowi udało się zdobyć niskim kosztem mapę rzek okolic Kemperbadu. Dowiedział się też, że Stirem bez problemów dotrą do połączenia z Narn w miejscu zwanym Bliźniaczymi Wodospadami. Istniał tam system kilkunastu schodkowo ułożonych śluz, umożliwiający dalszą podróż Stirem ku Wurtbadowi. Natomiast sama rzeka Narn była żeglowna na niewielkim odcinku powyżej wodospadów, jednak nie było możliwości aby pokonać same wodospady. Śluza, przez którą można było wpłynąć na wody Stiru była horrendalnie droga. Opłata wynosiła dwadzieścia złotych koron i nie było sposobu aby stargować ją do niższej wartości. Ta opłata była jedną z przyczyn bogactwa Kemperbadu... Już po pokonaniu śluzy, barka znalazła się w wąskim wąwozie o stromych zboczach, dnem którego płynęła rzeka. Nawigowanie w takich warunkach było znacznie trudniejsze niż na otwartych wodach, toteż co jakiś czas Syrenka zaliczała boczne uderzenia o skały lub tarła dnem o głazy. Na szczęście bez szkód. Podróż w takich warunkach zajęła dwa dni, podczas których w wąwozie panował półmrok, a słońce pokazywało się tylko na krótką chwilę. Drugiego dnia podróży w górę rzeki, łódź minęła dwa potężne megalityczne słupy, wystające niczym zęby ponad krawędź kanionu. Na skałach wyryte były jakieś antyczne napisy w nieznanym języku i zatarte przez czas płaskorzeźby. Wolfgang wyczuł i zobaczył emanującą ze słupów moc, która skojarzyła mu się z wiatrem Ghyran, jednak nim nie była. Magiczny wiatr tworzył jakąś tajemniczą sferę, jednak nie mieli problemu z wpłynięciem do jej środka. Tego samego dnia, nieco później, natrafili na truchło konia, do którego wciąż przyczepione były pakunki. Wiedzeni ciekawością zabrali juki, w których znaleźli nie nadające się do niczego, zamoknięte jedzenie i ubrania i zabezpieczoną przed wilgocią mapę, na której ktoś zaznaczył Jałowe Wzgórza i lokalizację nadrzecznego semafora - tego samego, w którym awanturnicy stoczyli bój z ghulem. Narastający huk poinformował bohaterów, że zbliżają się do Bliźniaczych Wodospadów. Dwie wstęgi wody, jedna ze Stiru a druga z Narn opadały niemal sto metrów w dół, do rozległego basenu, otoczonego ze wszystkich stron wysokimi klifami. Cała ta misa wypełniona była rykiem spadającej wody i wiecznie unoszącą się w powietrzu mgiełką, która co jakiś czas podświetlona słońcem rozbłyskała kolorami tęczy. Cumowało tu kilka łodzi, czekających w kolejce do systemu śluz, który miał je wywindować sto metrów w górę, do właściwej przystani w górnej części Stiru, aby mogły kontynuować podróż rzeką. Po przeciwnej stronie basenu niż śluzy, znajdowało się molo i pływający dom, wraz z zakotwiczoną łódką. Nad brzegiem siedziało kilka osób, które zajęte były łowieniem ryb i wyplataniem koszyków. Ktoś z nich przyjaźnie pomachał do bohaterów. |