26-04-2018, 22:01
|
#39 |
|
Sala główna karczmy Dzikie Wino była przestronna, o prostym wnętrzu , pozbawiona wszelkiego rodzaju dekoracji. Wzdłuż jednej ze ścian stały stoły z ławami zdolnymi pomieścić około 20 osób. Przy stole tym siedziała grupka osób żywo rozmawiająca o różnych życiowych sprawach. Po przeciwległej stronie sali stały stoły zajęte przez miejscowych. Atmosfera w karczmie była przyjemna, a wręcz sielankowa. - Ależ owszem możecie się przysiąść - odparli zapytani siedzący przy długim stole ludzie, w staroświatowym. Rozmowy jednak prowadzili używając bretońskiego, podśmiechując się spoglądali to na kobiety, które przybyły wraz z tak liczną i jakże różnorodną grupą jak również na elfów, które często wzbudzały respekt.
Za szynkwasem stała wiekowa już kobieta, którą najpewniej znał bretończyk z racji uścisków jakimi się wzajemnie obdarzyli. Dwie służki pomagające Joannie - właścicielce w prowadzeniu karczmy widząc takie nagromadzenie gości zaczęły uwijać się jak w ukropie.
Bohaterowie zamówiwszy jadło i napitki, rozsiedli się wygodnie przy połączonych stołach i zaczęli dyskutować pomiędzy sobą. W tym czasie na stole pojawiły się wino, woda kasza oraz gulasz przedniego smaku, co nawet Ryży musiał przyznać. - Naszym kucharzem jest niziołek - wytłumaczyła Helena zbliżając się do niewysokiego gościa.
Joanna skrzętnie zapisywała, co komu zostało podane, by później móc każdego z osobna podliczyć. - Nie mam wystarczającej liczby pokoi by wszystkich was rozlokować, został mi się tylko jeden pokój z czterema posłaniami - rzekła Joanna. - Możecie za to przenocować w głównej izbie jak tylko klienci, spać do domów pójdą. - dodała
Goście jednak nie śpiesznie mieli się rozejść a to z uwagi na grajków którzy dotarli do karczmy i zaczęli grać skoczne piosenki. Wraz z grajkami do karczmy schodziło co raz więcej ludzi i krasnoludzkich kamieniarzy by napić się wina. Bretońskiego piwa nikt nie zamawiał - bo szkoda było by się otruć.
|
| |