| + Kerm i Feniu Grupka podróżnych, którzy rozsiedli się przy zestawionych stołach, sprawiła, że gospoda przestała być cicha i pustawa.
Hugo rzucił okiem na nowych gości 'Dzikiego Wina'. Wyglądali, jakby z niejednego pieca chleb jedli. Jednak nie oni go interesowali, tylko ów braciszek, co niby z Le Maisontal przyjechał.
Zatrzymał na moment Helenę, która biegała z zamówieniami. - Gdzie siedzi ten braciszek? - spytał. - Z La Maisontaal?
Helena uśmiechnęła się ciepło na widok Estaliczyka - zanim państwo przyszli Otto poszedł do swego pokoju bo zmęczenie go dopadło - rzekła ze smutną miną - pokój ma na przeciwko waszego więc na pewno uda wam się porozmawiać, a teraz niech pan wybaczy muszę wracać do pracy. - Dziękuję. - Hugo uśmiechnął się do dziewczyny, a potem spojrzał na Foggię. - To co? Pójdziemy porozmawiać z panem Ottem? - Jasne, szkoda, że go nie złapaliśmy na korytarzu, teraz znowu trzeba iść na górę - rzuciła Foggia, ziewnąwszy. Obrzuciła spojrzeniem grupkę, która pojawiła się w gospodzie, po czym ruszyła za Hugonem. Tamci ją nie interesowali.
Daleko nie mieli, więc po paru chwilach Hugo zastukał do drzwi, o których wspomniała Helena. - Chwilęczkę - odpowiedział z za drzwi zmęczony głos, a po kilku chwilach drzwi zostały odryglowane a ich oczom ukazał się mężczyzna w średnim wieku ubrany jedynie w spodnie. Ze zdziwioną miną spojrzał na Hugona, a później na Foggię najwyraźniej spodziewając się kogoś innego. Jednak uroda Tileanki przykuła jego uwagę, a uśmiech na jego twarzy mówił wszystko. - W czym mogę służyć - zapytał.
- Foggia, Hugo. - Hugo przedstawił swą towarzyszkę i siebie. - Brat Otto z La Maisontaal? - spytał. - Możemy zamówić kilka słów? Tutaj lub na dole? - zadał kolejne pytanie.
Foggia dorzuciła olśniewający uśmiech.
Przytaknął głową potwierdzając swą tożsamość
- Wybaczcie zmęczony jestem, chętnie z wami porozmawiam, ale najlepiej z samego rana - odparł - spotkajmy się przy śniadaniu, skoro świt bo w południe wracam do klasztoru. - Do śniadania jeszcze trochę zostało, a my nie zajmiemy dużo czasu, niech się ojciec zgodzi, przecież wyspać może się też jutro - rzuciła wesoło, posyłając mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i trzepocząc przy tym kilka razy rzęsami. Nie poznała jeszcze mężczyzny, na którego by to nie zadziałało.
Otto spojrzał na Foggie i powtórnie się uśmiechnął.
- Usiądź ze mną proszę - zaprosił kobietę do swej izby, po czym zwrócił się do Hugona. - Każ z łaski swojej by przynieśli nam wino, nie będziemy przecież o suchym pysku rozmawiać.
Hugo uśmiechnął się, nie do końca szczerze. Odpowiedź ograniczył do oszczędnego skinięcia głową. Wyszedł, zostawiając niedomknięte drzwi.
- Cóż ode mnie chcecie - zapytał Foggi, gdy byli sami. - Mam nadzieję, że nie pieniędzy bo takowych nie posiadam. - Nie, nie chcemy pieniędzy - powiedziała wesoło Tileanka, gdy braciszek wpuścił ich do środka. - Słyszeliśmy, że w klasztorze ma się pojawić bretoński mistrz szermierki. Chcielibyśmy zobaczyć go w akcji, może czegoś się nauczyć, może sparować z nim, gdy będzie okazja. Jeśli ojciec nie ma nic przeciwko, moglibyśmy się zabrać z ojcem jutro do La Maisontaal. Podróż przez góry nie jest przyjemna, wszędzie zagrożenia czyhają, a ja i mój przyjaciel wiemy, jak sobie radzić w ciężkich sytuacjach. - Uśmiechnęła się uroczo do mężczyzny. - Nie chcecie pieniędzy, to dobrze - Otto odetchnął z ulgą - ja od kilkunastu dni w już w podróży będę więc nawet jeśli pojawi się takowy szermierz to mnie nic o tym nie będzie wiadomo. - ciągnął - ale naszego brata Alberta odwiedzają różne osoby, jak on parające się bronią. - Zrobił krótką pauzę, by napić się wina. - Jutro w południe wyruszam, więc jeśli będziecie chcieli ruszyć ze mną to dobrze. Lubię spędzać czas w towarzystwie tak. - Braciszek ponownie zrobił chwilę przerwy - tak pięknych kobiet. W sumie to zgłodniałem, może warto by udać się na kolację w miłym towarzystwie. . - To świetnie, ojcze, bardzo się z Hugonem cieszymy - powiedziała wesoło Foggia, uśmiechając się do braciszka. Rzadko kiedy nie udawało jej się dostać tego, co chciała, lub o co prosiła i wiedziała, że to głównie dzięki swojej wyjątkowej urodzie, ale i sposobie bycia. - Zatem chodźmy na dół, kto wie, może jeszcze ktoś będzie zainteresowany podróżą do La Maisontaal, w grupie zawsze raźniej.
Po tych słowach ruszyli wraz z Hugo i ojczulkiem na dół. - Chodźmy zatem - mnich ubrał swe szaty i ruszył schodami w dół za dwójką zwadźców. |