Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2018, 13:02   #127
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wieczór w chacie nie należał do szczególnie udanych, zwłaszcza że Anna wyła jak potępieniec, bezskutecznie próbując rozruszać towarzystwo. Dlatego też propozycja wspólnego noclegu, która wyszła od Thazara była miłą, choć zdumiewajacą odmianą. Nie żeby Tajga potrzebowała “kocyka”; magiczny płaszcz sprawdzał się znakomicie. Ale, jak to mówiła stryjenka, co kątem u nich mieszkała: “Faceci w łóżku są od tego, żeby grzać nam stopy”. A do stóp płaszcz nie sięgał.

- Czym chata bogata - powiedział Thazar, wyciągając manierkę, a której chlupotało jeszcze trochę płynu. - Ale nie wiem, jak czy to wino dobrze zniosło ostatnie dni.
- W taki upał to aż się prosisz o sraczkę.
- Tajga nieufnie powąchała zawartość bukłaka. - Moje może lepiej, jeszcze go nie otwierałam. - Wygrzebała z sakwy zalakowaną butelkę. Nie była pesymistką, ale ostatnie dni nie wróżyły im świetlanej przyszłości. Nie było więc co oszczędzać, nawet jeśli musiała się podzielić. Serdeczność Thazara była dość nietypowa; wcześniej nie dał się poznać jako człowiek lgnący do innych. Była ciekawa jaki jest prawdziwy powód zaproszenia.
- Może i racja... - Thazar obejrzał manierkę. - Jeszcze wczoraj dało się to pić, ale posłucham twej rady. - Schował pojemnik. - Jak ci się wiodło od chwili, gdy ruszyliśmy w różne strony świata?
- Tak sobie
- wzruszyła ramionami Tajga. - Co zlecenie to bardziej pechowe, a to chyba najbardziej. Zresztą tobie chyba też niesporo szło, skoro nająłeś się na tej łajbie?
- Mnie akurat ciekawość tu przygnała - odparł Thazar. - I, jak widać, ciekawość okazała się pierwszym stopniem do piekła. Czy też może półpiekła, bo tak mniej więcej oceniłbym te okolice. Są co prawda palmy, plaża i woda, ale nie tak bym sobie wyobrażał wymarzone miejsce na spędzenie paru miłych chwil w miłym towarzystwie.
Tajga wyprodukowała uroczy uśmiech i lekki rumieniec, choć w mdłym świetle i tak nie było wiele widać. Cóż ten czarodziej wyprawia? Podrywa ją? Chce z nią stracić dziewictwo przed śmiercią, czy co? Nie znali się zbyt dobrze, ale takie zachowanie…; z drugiej strony jednak podczas poprzedniego spotkania więcej czasu spędzał z Atheą. Kto wie, co wyprawiali po godzinach pracy?
- Ja chciałam głównie zarobić; nie interesowałam się widokami. Skoro tak, może podzielisz się ze mną ciekawostkami na temat tego miejsca? Wiesz co to za rasa, ten jaszczur? Albo ruiny czego mogą być w takiej dżungli? No bo chyba nie budowli elfów? - roześmiała się.
- Wiem trochę mało - przyznał się Thazar. - Okazja podróży pojawiła się, gdy już chciałem ruszać na północ, a potem do Cormyru. Słyszałem o wielkich gadach, latających wężach, inteligentnych jaszczurach. Takiego pewnie widzieliście. Ponoć są tu też yuan-ti. Może to ich robota, te budowle w środku dżungli... Pierwszy z brzegu marynarz w pierwszej z brzegu karczmie w Calimporcie powie ci więcej, tylko w co uwierzyć z tych opowiadanych po pijaku gadek? A że nie dżunglę chciałem zwiedzać, tylko Mezro, to i braki mam w edukacji. - Uśmiechnął się, czego w mroku Tajga raczej nie mogła zauważyć. - Ta chata to z pewnością nie budowla elfów, ale twoja obecność w pełni rekompensuje braki otoczenia - dodał z uśmiechem.
- W dobrym towarzystwie czas szybko mija - Tajga ponownie uśmiechnęła się uroczo, wzdychając w duchu z rezygnacją. Mag nie miał żadnych pomocnych informacji. Zresztą w ich sytuacji pomógłby jedynie teleport. W ostateczności mapa. Thazar nie miał ani jednego, ani drugiego. Ech. - Zbyt szybko. Musimy być jutro wypoczęci; nie wiadomo ile przyjdzie nam jeszcze wędrować. Zwłaszcza ty musisz być w pełni sił, jeśli by coś znowu nas zaatakowało. - Zrobiła minę wystraszonej kokietki, po czym roześmiała się, tym razem szczerze. W końcu pracowali razem, czarodziej dobrze wiedział, że w boju dziewczyna potrafi o siebie zadbać.
- W razie konieczności schowam się za plecami Edrika. - Thazar złożył żartobliwe zapewnienie. - To była sugestia, że mam ci dać spokój i się grzecznie położyć spać? - Uniósł brwi w kpiącym geście.
- A masz inne propozycje?
- Burza dokoła, kwintesencja romantyzmu, więc coś by się dało wymyślić... przy chęciach z obu stron - odparł.
- Nie wiedziałam, że masz takie… preferencje - zachichotała Tajga, wskazujac na towarzystwo rozłożone po chacie.
Thazar machnął ręką.
- Burza w pełni - powiedział. - Nikt nas nie słyszy, a i z widocznością są problemy. Przeszkadza ci w czymś taki klimat?
- Widzę, że masz doświadczenie w tych sprawach
- Tajga uśmiedchnęła się zalotnie. No, no, kto by pomyślał! Przeciwko widowni nic nie miała, a widać Thazar był wystarczająco wyposzczony, by również nie zwracać uwagi na resztę rozbitków. Albo widownia go podniecała; przynajmniej nie będzie miał problemu z gotowością. Ciekawe, że nie wybrał Jasmal, która tak się do niego łasiła. Tajdze to pochlebiało, nie mogła zaprzeczyć. I chyba to był główny powód, dla którego się zgodziła. - Skoro tak… - bardka pochyliła się w stronę mężczyzny, odpinając zapinkę magicznego płaszcza.

Thazar zwykle chętnie współpracował, gdy cel był słuszny, dlatego też z chęcią zabrał się za pomaganie Tajdze w pozbywaniu się górnej części garderoby. Ale Tajga do całkowitej golizny wcale nie była skora. Zimno, twardo, mokro, do tego jej za to nie płacą i niby ma się całkiem rozbierać? Nie ma głupich. Póki co filuetnie powstrzymała Thazara, zostawiając rozpięte tylko to co niezbędne i zabrała się za sprzączkę pasa od spodni, w międzyczasie całując mężczyznę w usta. Thazar na pocałunek odpowiedział z zapałem, z podobnym zapałem zajmując się biustem dziewczyny. Póki nie usłyszał zdecydowanego 'stop!', miał zamiar korzystać ze wszystkiego, czym Tajgę obdarzyła natura. Nie obdarzyła jej może zbyt hojnie, za to dziewczyna rekompensowała to wprawą, z entuzjazmem profesjonalistki doprowadzając Thazara na skraj. Cóż, smętny magus nigdy jej specjalnie nie pociągał, ale mężczyźni i tak rzadko kiedy zwracali na to uwagę gdy już zabrali się do rzeczy. Poza tym było ciemno. Kładąc się na posłaniu (ani myślała marznąć siedząc na górze) zastanawiała się jak mag zachowa się rano. Mag na pieszczoty odpowiadał pieszczotami - to całując piersi Tajgi, to sięgając między jej uda, by i jej dostarczyć przyjemności zanim od pieszczot przejdą do finału. Spodziewał się co prawda, że Tajga zechce być na górze, ale skoro taka pozycja jej nie przeszkadzała, to i on nie miał nic przeciwko temu, że może mu zmarznąć tyłek... profilaktycznie przykryty kocem. Fajerwerków nie było, ale Thazar narzekać nie zamierzał. Tajga była cieplutka, mięciutka w odpowiednich miejscach... i na tyle chętna, by nie mieć problemów ze skorzystania z ostatecznego zaproszenia.

Było to całkiem przyjemne, nie mogła zaprzeczyć, ale nudnawe, mimo że braki w technice czarodziej nadrabiał zapałem. “Można by to kiedyś powtórzyć w bardziej komfortowych warunkach. Może będą z niego ludzie”, pomyślała Tajga nim mocniej przyciągnęła mężczyznę do siebie, by skończył co zaczął i dał się jej wreszcie wyspać. We dwójkę i pod dwoma kocami było naprawdę ciepło. W innych okolicznościach pewnie postarałaby się bardziej, by zostawić nie tylko miłe wspomnienie, ale i nadzieję, na przyszłość. Ale okoliczności były jakie były, a jej na prawdę już chciało się spać. Tym bardziej, że nikt nie nalegał na warty.

- Dobranoc - powiedział Thazar gdy już było po wszystkim, okrywając ich kocami i przytulając się do dziewczyny.
- Tak, dobranoc, było cudownie - ziewnęła bardka, siląc się na zdawkowy komplement, i po chwili już spała.



Poranek był o tyle dobry, że nie zwiało ich z razem chałupą. I na tym dobre wieści się kończyły.
- Idziemy, idziemy - zgodziła się z Jasmal bez zbędnego filozofowania. Ruiny obejrzy chętnie, a i owszem, pod warunkiem, że wcześniej znajdą jakąś dogodną, cywilizowaną bazę i dowiedzą się, czy to się w ogóle opłaca. Póki co największym skarbem jaki mieli były resztki żółwia.

 
Sayane jest offline