Walka nie trwała długo i, sądząc po spojrzeniach widzów, przyniosła zwycięzcom nieco sławy. Ale i, zapewne, kolejne kłopoty, bowiem trudno było sądzić, by zdarzenie pozostało bez echa. Banda Sczarnich z pewnością miała i sojuszników, i wrogów, można się więc było spodziewać, że i jedni, i drudzy w jakiś tam sposób zareagują.
Darvan upewnił się, czy ten, który zapłonął najżywszym ogniem, na pewno rozstał się ze światem, po czym obrócił się do Jaelle.
Dziewczyna była blada jak śnieg, a kusza drżała w jej dłoni.
- Jaelle...? - Darvan był przekonany, że dziewczyna została ranna, czego on, w ferworze walki, nie zauważył.
Jaelle pokręciła głową.
- Wiesz, ja nigdy... Pierwszy raz...
Bez wątpienia był głupcem. Wszak powinien był się domyślić. Ale brak wiedzy czy inteligencji nie był usprawiedliwieniem. Wnet znalazł się przy Jaelle i objął ją. Tego jeszcze brakowało, żeby spadła...
- Już, spokojnie. Będzie dobrze - zapewnił ją.
To zdecydowanie było powiedziane na zapas. Pamiętał aż za dobrze, co czuł, gdy po raz pierwszy wysłał kogoś do piekła i bał się, że Jaelle czeka parę niespokojnych nocy.
- Jestem przy tobie - dodał.
Jaelle odpowiedziała nikłym uśmiechem i słabym uściskiem dłoni.
Gdy tylko znaleźli się w "Czarnym Kocie" posadził dziewczynę przy stole i postawił przed ną kielich wina.
- Pij powoli - poprosił po cichu, siadając przy niej.