Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2018, 22:01   #139
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Karawana Stirgan wyruszyła wczesnym rankiem, więc Berwin nie miał wiele czasu na odwiedzenie klasztoru. Salvadore oznajmił, że nie będą na niego czekać i wyruszają niezwłocznie, a Hraban będzie musiał dogonić tabor na własną rękę. W pośpiechu Berwinowi udało się spotkać z starym mnichem, ten jednak nie udzielił mu żadnych odpowiedzi, które mogły rzucić światło na niepokojące wydarzenia z cmentarza dla potopionych.

Minęły kolejne dwa dni, podczas których Stirganie posuwali się wolno na południowy zachód, do Dessau. Tam planowali zatrzymać się na cztery dni, aby festiwal mogli oglądnąć zarówno mieszkający na prawym brzegu rzeki Sudenlandczycy, jak i mieszkańcy Loningbruck i innych averlandzkich miejscowości z przeciwnego brzegu. Podczas nudnych godzin spędzanych w podróży, awanturnicy poza dyskretną obserwacją tajemniczego wozu, poruszali temat dalszej drogi do Karak Hirn. Wciągnięty w dyskusję Kroenert sugerował dotarcie w okolice Marschwaldu, a potem odłączenie się od Stirgan i przecięcie środkowego Sudenlandu tak zwaną Starą Kamienną Drogą do Hornfurtu i dalej, wzdłuż rzeki Hornberg w góry.

Dessau okazało się niewielką, dobrze utrzymaną wioską, nad którą ze swojej antycznej wieży, pamiętającej czasy cesarza Horsta Ostrożnego pieczę sprawował Freiherr Hergard Mengst. Była tu też przyjemna karczma "U Kuternogi", której ajentem był posiadający drewnianą nogę Ulli Deckerbrocker. Stirganie swój festyn urządzili na łące, nad strumykiem, nieopodal wsi. Widać z tego miejsca było wieżę, karczmę i prom do Loningbruck.

Impreza kręciła się doskonale i nic nie wskazywało na kłopoty. Ludzie przychodzili oglądać występy nie raz i nie dwa, co powodowało, że kabza seniora rodu nabijała się po brzegi. Trzeba było dokupywać jedzenia, a trunki sprowadzać zza rzeki. Wszyscy byli w doskonałych humorach...

Wszyscy poza trzema mężczyznami, którzy wjechali do wsi trzeciego dnia po południu. Wszyscy trzej byli ponurzy i rzucali baczne spojrzenia naokoło. Czerwone tuniki w jakie byli ubrani, jak i czapraki pod siodłami wierzchowców nosiły symbol czarnego kruka. Znak, że ponuracy pozostają w służbie boga umarłych Morra. Ludzie cofali się z bojaźnią, gdy mężczyźni przejeżdżali obok nich i nikt nie śmiał spojrzeć im w oczy. Jadąc rozdawali skromne ukłony na prawo i lewo i takim ukłonem został zaszczycony przyglądający się im Berwin, oraz przechodzący nieopodal Santiago. Trójka skierowała się do "Kuternogi".
 
xeper jest offline