Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2018, 15:42   #46
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Do głównej sali zeszła trójka osób. Na przedzie szła para ludzi o orientalnej, południowej urodzie, natomiast za nimi schodził ciężko sapiąc grubawy mnich na oko około trzydziestki. Gdy zeszli na dół jakaż była ich konsternacja gdy jedynym wolnym miejscem by spocząć była ława przy załączonych stołach przy których siedziało już kilkunastu podróżnych przedstawicieli różnych ras zamieszkujących Stary Świat.
Dieter siedział na brzegu ławy i z zapamiętaniem czyścił swoją powtarzalną kuszę, jego uwagę zwróciło pojawienie się trójki nowych postaci. Dwójka z nich wyglądała na wytrawnych wojowników a grubawy jegomość z wyglądu pasował do opisu człowieka który ponoć potrzebował zbrojnej eskorty i dobrze za nią płacił.
- Ryży, to nie ten mnich? - odezwał się półgłosem do towarzysza siedzącego nieopodal.
- Przynajmniej wiemy, że w ich klasztorze z głodu nie umrzemy - odszeptał mu niziołek tak, aby nikt poza ich małą grupką tego nie usłyszał.
- Pasuje do opisu jakie się tu szepcze od momentu kiedy się udomowiliśmy. W sumie to dzięki temu nie trzeba przeciągać i bawić się w podchody.- Lavina odpowiedziała cicho do siedzących przy stole po czym wstała i machnęła przyjacielsko na nowo przybyłych, by siedli z nimi. - Zapraszamy do nas.
- Dziękujemy bardzo. - Idący z przodu mężczyzna odpowiedział w imieniu całej trójki. - Miło z waszej strony. Tłok się tu zrobił nad podziw - dodał.
- Hugo von Reuss i Foggia de Armas Garritano. - Tileanka przedstawiła ich oboje.
Zajęli miejsca.
- Niestety nasz gest podyktowany jest nie tylko zwykłą uprzejmością. - Uśmiechnęła się przepraszająco kobieta. - Słyszeliśmy szepty o podróżnych zmierzających w stronę La Maisontaal, również podróżujemy w tamta stronę a jak już zdążyliśmy się przekonać na trakcie do Parravonu, bezpieczniej jest podróżować w większej grupie.
- Właśnie z bratem Otto - Hugo wskazał na mnicha - mieliśmy zjeść kolację i omówić kwestię ewentualnej wspólnej podróży.

François spokojnie usiadł na swoim miejscu, gdy ujrzał wcześniej zauważonych podróżnych i grubawego mnicha. Pokiwał lekko głową na słowa Hugo, i przywitał skinieniem głowy nadchodzącego wielebnego.

Sigrid przyglądała się nowo przybyłym z ostrożną ciekawością i chłonęła toczący się dialog, nie przerywając jedzenia pieczonego kapłona, w wybitnym jej zdaniem sosie grzybowym. Zawsze wychodziła z założenia, że roztropnie jest najpierw rozpoznać sytuację, zanim otworzy się gębę. Powitała jednak południowców i mnicha uprzejmym skinieniem głowy i szturchnęła dyskretnie Ryżego łokciem, odrywając niziołka od kolejnego kęsa pieczystego.

Ryży spojrzał się z oburzeniem na krasnoludzicę. Właśnie zastanawiał się, czy omlette du fromage jest lepszy, czy też omlette du jambon, próbując na zmianę jednego i drugiego. Problem z podróżowaniem z przedstawicielami innych ras polegała na tym, iż mieli zupełnie odmienne priorytety. Na przykład uganianie się za pracą i pieniędzmi zamiast rozkoszowanie dobrym jedzeniem. Z ciężkim westchnieniem (po raz kolejny!) odłożył sztućce i wytarł usta serwetką.
- W rzeczy samej, zjedzenie kolacji to iście wyśmienity pomysł. Kuchnia tutaj jest… jak to się tutaj mówi… prima sort? Ryży Marchwiowy, miło poznać - stanął na krześle i skłonił się nowo przybyłym. - Państwo pozwolą - rzekł siadając - iż będę uczestniczył w tej jakże frapującej rozmowie znad talerza czy dwóch, gdyż jedzenie, jak już wspomniałem...
- Dobrze słyszę? Szykuje się robota? - przerwała jego wywód Alane gdy podeszła do rozmawiającej grupy - Na czym miałaby ona polegać? - zapytała gdy przystanęła przy wolnym krześle.

Ryży wzruszył ramionami i pozwolił innym prowadzić rozmowę. Miała dla niego znaczenie zdecydowanie bardziej drugorzędne, niż poznanie tajników lokalnej kuchni. To czy i za ile dostaną pracę, to takie trywialne. Normalnie chętnie by ponegocjował, handlarska krew jego rodu krążąca mu w żyłach nie pozwoliłaby mu milczeć. Szybko zagryzł takie myśli kawałkiem omleta.
Tymczasem Dieter, który wydawał się zajęty głównie czyszczeniem swojej kuszy, nasłuchiwał rozmów toczących się przy pozostałych stołach. Gdzieś za jego plecami, po prawej, grupka bardziej sędziwych mieszkańców świergotała lokalną gwarą. Niewiele z tego rozumiał, niestety, tylko jakieś takie: „kel el sapel?” powiedział jeden. „Foczka” odpowiedział mocno pijany głos. „Tre bien... nom” westchnął jakiś rozmarzony głos. Łowca w duchu wzruszył ramionami, bo inaczej nie mógł przy konserwacji sprzętu. Niestety, chyba nic ciekawego się tu nie dowie. Musiałby się bretońskiego najpierw nauczyć.
 
Obca jest offline