Wątek: [Kult] Kąty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2007, 17:17   #125
Lorn
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Alan Moss

Uwolnienie się od ciążącej mu w kieszeni broni sprawiło mu znaczną ulgę. Tym bardziej, że jak się wkrótce okazało pistolet przydał się Jeremy’emu.
Z napięciem na twarzy obserwował całą jego walkę. Zacisnął pięści tak mocno, aż pobielały mu kostki, a palce wbite we wnętrze dłoni sprawiły ból. Rozluźnił się dopiero wtedy, gdy przeciwnik Jeremy’ego wylądował na podłodze z przestrzelonym kolanem.

Alan pomyślał, ze najlepiej będzie się nie wtrącać do przesłuchania. Wywieranie psychicznej, a tym bardziej fizycznej presji na innych nie leżało w jego naturze. Poza tym chyba wszyscy jego towarzysze, jak mu się zdało, mieli z tym człowiekiem osobiste porachunki do załatwienia. Alan zaś, na swoje szczęście, nie zdążył jeszcze paść ofiarą tej sekty.

Dopiero silny kopniak zadany rannemu przez Boba złamał jego bierna postawę i zdeterminował do działania.
- Nie! – zaprotestował Alan, ale było już za późno. Noga Boba wylądowała na twarzy obcego. Po słowach Jeremy'ego wiedział już, że sprawy zmierzają zupełnie w złym kierunku.– Poczekajcie! Złem nie można walczyć ze Złem. Rozumiem Wasze rozgoryczenie, ale nie możemy postępować tak samo jak oni. – podszedł szybko w stronę chłopaka stając pomiędzy nim, a Bobem i Jeremy’m.
– Czy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy do czego to prowadzi… Ten chłopak też był kiedyś dobrym dzieckiem, tak jak my wszyscy. Nie urodził się taki. Gwałt i zło, jakie mu zadali sprawiło, że dzisiaj znalazł się tutaj. W tym opuszczonym przez Boga miejscu, ale on jeszcze ma szansę. To nie jego wina, że go wykorzystali. Czy chcecie żeby z Waszymi duszami stało się to samo, co z tamtymi, dla których już nie ma ratunku?
Lepiej pomóżcie mi zatamować mu krew, bo zaraz będzie po nim. –
poprosił Boba i Jeremy’ego, gdyż stali najbliżej.
- Trzeba mu zrobić opatrunek i zabrać go do szpitala. – Spojrzał na chłopaka ze współczuciem, kucnął przy nim i zaczął tamować i opatrywać jego ranę, używając do tego obciętej nożem nogawki jego spodni. Następnie podciągnął mu mocno rękaw i złapał za nadgarstek próbując sprawdzić puls. Przy okazji obejrzał dokładnie jego rękę do łokcia.
– Słaby puls. – skomentował krótko i to samo powtórzył z drugą ręką. Miał nadzieję znaleźć tam jakieś tatuaże, cokolwiek, co pozwoli mu zidentyfikować sektę, do której niewątpliwie chłopak należał. W czasie udzielania mu pomocy mówił do niego.
- Widzisz jak Cię urządził Twój szef? Zostawił Cię tu na ofiarę, poświęcił Cię, bo mu na Tobie nie zależy. Na Twoje miejsce ma dziesięciu takich jak Ty, których wykorzysta, a potem pozwoli im zginąć. Teraz sam dobrze wiesz, kto tu jest ofiarą. Ale my nie pozwolimy Ci zginąć, zabierzemy Cię do szpitala. Będziesz żył. Będziesz miał drugą szansę na lepsze życie. – Położył dłoń na jego ramieniu starając się do niego dotrzeć i popatrzył mu w oczy próbując dostrzec w nim następującą przemianę, iskierkę nadziei, pierwsze dobre uczucie.
- Możesz to zrobić dla siebie, ale musisz spróbować się stąd wydostać. Wierzę, że możesz to zrobić, że możesz być inny, bez nich. – Alan próbował wzbudzić w chłopcu zaufanie i wiarę we własne siły. Do tej pory otaczało go tylko zło, jak więc mógł nauczyć się postępować inaczej… Miał nadzieję, że chłopak zrozumie, iż są też dobrzy ludzie, którzy nie pragną jego krzywdy, którzy chcą mu pomóc, że w ten sposób także można żyć, można nawet żyć lepiej.
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 02-07-2007 o 17:25.
Lorn jest offline