Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2018, 21:19   #19
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Kliknij w miniaturkę


Mili wyszła z samochodu i grzecznie przywitała mężczyzn. Gdy usłyszała przedstawiającego się Jonasa White, uśmiechnęła się nieśmiało, po czym spojrzała na niego smutnymi okrągłymi oczami

- Mr. White, bardzo miło mi poznać, brata sekretarza mojego wuja, który tak dużo mi pomógł w tym trudnym czasie - westchnęła boleśnie - oczywiście, chętnie z Panami porozmawiam, ale sami widzicie, że to nie jest najlepszy czas i miejsce na takie rozmowy…

- Ma pani rację to niefortunny moment. - przyznał Milli rację Jonas White. - Droga pani przejazd nie jest dobrym miejscem na spotkanie z tak uroczą osobą. A widzę pani się spieszy. Tak więc nie będziemy pani zatrzymywać.

Jonas uśmiechnął się przyjaźnie. Tymczasem drugi dziennikarz pomógł panu Norrisowi przekonywać kierowcę i już po dwu minutach droga była wolna.

- Kiedy i gdzie moglibyśmy się spotkać, aby spokojnie porozmawiać? - zapytał na odchodne Jonas White, który był znacznie mniej czarujący niż brat.

- możemy umówić się telefonicznie, na termin spotkania - powiedziała z lekkim wahaniem w głosie - samo Pańskie nazwisko otwiera panu drzwi w domu mego ojca. - zacisnęła oczy chcąc zapobiec napływowi łez - rozumiem, że chcecie Panowie porozmawiać o papie i jego osiągnięciach?

- Tak. Oczywiście. O wybitnych ludziach jak pani ojciec nie należy zapominać. Chcemy przypomnieć mieszkańcom jego dokonania, fundacje i akcje charytatywne. Ale widzę, że pani jeszcze nie otrząsnęła się z szoku. - sięgnął po chusteczkę do marynarki. Widząc, że Milli jest bliska płaczu zmienił ton z oficjalnego na przyjacielski.

- Przepraszam, że tak panią nachodzimy, ale naczelny wydał polecenia i chce mieć ten materiał jak najszybciej. To straszny choleryk. No, wie pani… A my nie chcemy wylecieć z pracy.

Mili mocno zacisnęła chusteczkę w dłoni, która drżała jeszcze gdy powiedziała
- mój papa nigdy nie pozwoliłby, ażeby ktokolwiek miał nieprzyjemności z jego powodu - pociągnęła nosem - a już na pewno nie wtedy gdy mógłby temu zapobiec… Oczywiście pomogę Panom, w takiej sytuacji. Nie ma potrzeby, aby dziś pojawiło się więcej nieszczęścia. Ile macie Panowie czasu? W czym mogę Wam pomóc?

White sięgnął do torby którą trzymał na ramieniu i wyciągnął plik notatek.

- Zrobiliśmy już research na temat instytucji i wsparcia jakiego udzielał pani ojciec. Mamy sporo suchych faktów. Chcielibyśmy dodać kilka ciekawszych informacji o inspiracjach, z jakich czerpał pani ojciec, może o motywach i pobudkach jakie kierowały jego uwagę na konkretne instytucje i zachęcały do dobroczynności. Wie pani nie każdy milioner dzieli się z potrzebującymi. Pani ojciec był kimś wyjątkowym i o tym chcemy napisać.

Drugi dziennikarz zerknął do notatnika i zanotował coś szybko małym ołówkiem:

- Co kierowało panem Blackwoodem gdy decydował się na fundację szpitala i uniwersytetu. Dlaczego akurat te instytucje. Przychodzimy do pani, bo tego nie mamy w materiałach prasowych i dokumentach, które przejrzeliśmy. Chcielibyśmy, jeśli nie ma pani nic przeciwko jakieś fakty mniej znane. Pani znała go najlepiej. Historie z życia wzięte, coś osobistego. Może coś lub ktoś skierowało go na drogę pomocy innym. Jakie to były wydarzenia życiowe, idee, książki?

- to proste - Mili uśmiechnęła się do swoich wspomnień - tatko kochał kochał tworzyć. Pamiętam gdy mama jeszcze żyła spędzał wiele czasu w swojej pracowni, pokazywał nam rysunki swoich wynalazków, ich prototypy.... Sprawiało mu to tyle radości, a jeszcze więcej gdy maszyna już działała, tak samo gdy ktoś mówił “Mr. Blackwood ale tego nie da się zrobić” a on sam podwijał rękawy koszuli i sam brał się za grzebanie w bebechach maszyny… niestety papa bardzo żałował, że w młodości nie dane mu było osiągnąć wyższego stopnia edukacji, wydaje mi się, że właśnie dlatego wspierał universytet aby młodzi ludzie mogli w pełni, nie wiem jak to powiedzieć, aby nie zabrzmiało to pretensjonalnie, realizować swe potencjały ku swej radości i dobru całej ludzkości. Papa wierzył, że największą tragedią tego świata jest fakt, że wielu ludzi nie odkryło co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Ot synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na flecie, ale starzeją się i umierają, nie widząc żadnego instrumentu muzycznego, więc zostają oraczami. Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. Bo nie mieli takiej możliwości, bo nikt się na nich nie poznał, nikt ich nie wsparł, nikt nie wyciągnął ręki i nie opłacił czesnego. Są ludzie którzy kochają pracę oficjalistów inni są w niej głęboko nieszczęśliwi i tak jest w każdym innym zawodzie. Sztuką jest sprawić aby każdy członek społeczności znalazł się na na odpowiednim dla niego miejscu, na którym będzie mógł swą wytrwałością przynieść sobie radość dobrze wykonywanej pracy i maksymalną korzyść dla społeczeństwa. W przeciwnym razie człowiek w nawet znajdujący zatrudnienie w dobrym miejscu i za przyzwoite pieniądze traci blask, a jego nieużywane przyrodzenie zdolności gasną, jak drzewo bez wody a to niszczy człowieka, a jak dodamy do tego trudności codziennego życia, wielu ludzi wtedy się załamuje… Myślę, że papa tak naprawdę nie pomagał ani uniwersytetowi ani szpitalowi, papa pomagał utalentowanym ludziom odnaleźć swą drogę, albo odnaleźć ją na nowo. Może papa czuł się winny, że nie mógł pomóc tak wielu ludziom na początku drogi, że wspierał ich tam gdzie mogę dostać drugą szansę? niewiem - Mili zawiesiła głos czekając na reakcję rozmówców.

Dziennikarze notowali przez cały czas, podczas gdy Milli opowiadała o swoim zmarłym ojcu. Byli zaciekawieni i chyba zadowoleni z jej wypowiedzi bo wymieniali czasem porozumiewawcze spojrzenia.

- Dobrze. Właśnie na tego typu wypowiedź liczyliśmy. - powiedział Adrien Brown, ale jego głos brzmiał szorstko mimo uśmiechu, którym próbował zamaskować grymas. Jakby coś go bolało i chciał już uciąć tą rozmowę.

- Wszystko w porządku. - Jonas White zauważył od razu tą zmianę tonu kolegi i grymas. - Już kończymy. - uspokoił Browna i na koniec zwrócił się z propozycją do Milli.

- Dziękujemy pani za te kilka słów. Widzę, że ma pani lekkość wypowiedzi. Może umówimy się jeszcze na rozmowę przez telefon. Słyszałem, że interesuje się pani samolotami czy to prawda? Chcielibyśmy zrobić materiał o kobietach pilotach. Zgodziłaby się pani na rozmowę na ten temat? Może w najbliższych tygodniach?


Po odpowiedzi na propozycję panowie dziennikarze w pośpiechu pożegnali się z Milli, która odjechała samochodem.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 29-04-2018 o 21:22.
Wisienki jest offline