Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2018, 17:12   #40
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Kiedy pozostali napastnicy zostali już zabici bądź dogorywali, Ingemar patrzył bez wyrazu, jak zszokowany bandyta, jego cel, kurczowo ściskając za drzewce oszczepu tkwiącego w jego trzewiach, pada na plecy w agonii. Powoli ruszył w jego stronę niczym zakuta w stal ciężka wojenna machina, niosąca śmierć tam, gdzie się pojawiła. Pełen pogardy spojrzał na niego z góry. Jego nadepnięciu na klatkę piersiową mężczyzny towarzyszył paskudny gruchot żeber, a wyszarpnięciu broni z jego brzucha - słaby okrzyk bólu.
Uniósł nieco zaskoczony brew, po czym mocnym kopnięciem przewrócił go na brzuch i zdecydowanie pchnął prosto w nasadę karku.
A wszystko to w przerażającej ciszy.
- No! Wydaje mi się, że zasłużyłem na nieco tego cholernego Cydru Taldorskiego! - zachowując się tak, jakby nic się właśnie nie stało, powiedział zadowolony z siebie, odkorkowując jedną z butelek zakupionych w Korvosie.


Gdy przekroczył próg “Czarnego Kota” od razu nabrał wrażenia, jakby mógł wyważyć drzwi i wydrzeć się w bliżej nieokreślony sposób, a spojrzenia, jakimi by ich obrzucono, byłyby dokładnie takie same, jak teraz. Rozejrzał się po zgromadzonych w środku typach spod ciemnej gwiazdy, mimowolnie głaszcząc dwa topory wiszące przy jego pasie, po czym ich najzwyczajniej w świecie zignorował, tym samym przekazując im niemą wiadomość: “nie boję się was”.

Gdy już się rozsiedli na spokojnie, wyciągnął na stół kolejną butelkę Cydru Taldorskiego i z uśmiechem przysunął go w stronę Jaelle.
- Hej, czarowniku. Ta twoja dziewucha jakaś taka blada. Głodziłeś ją czy co? - rzucił żartobliwie w stronę Darvana, w międzyczasie szukając kolejne jabłko w swoim plecaku. Gdy już je znalazł, co wcale łatwe nie było, zwrócił się do przestraszonej kobiety, kładąc przed nią piękny czerwony owoc - Hej, zjedz to! Żrę je od kiedy pierwszy raz znalazłem się w waszej krainie. Pomaga mi na nerwy. A ten napój jest nawet dobry, choć za lekki. Tobie może będzie pasować, haha! - zaśmiał się serdecznie na koniec, ignorując w ten sposób opresyjną atmosferę tego miejsca.

I wtedy też pojawił się krasnolud.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że będziemy musieli sprawdzić parę rzeczy, zanim się dogadamy ze szczegółami? - Darvan spojrzał na Gadkę. Może tamten mówił prawdę, a może nie. - Ale wstępną zgodę możemy wyrazić... - Uścisnął dłoń krasnoluda. - Gdzie cię w razie czego szukać?
- No i skąd mamy mieć pewność, że nadal nie pracujesz dla Tirany i po prostu chcesz nas wciągnąć w jakąś jej pułapkę - rzucił Falavandrel, mierząc krasnoluda wzrokiem. Jakoś mu się ten kupiec nie podobał.
- Jakie rzeczy? Jestem cenionym i poważanym kupcem w tym dystrykcie, możecie popytać moich przyjaciół. - Obruszył się Gadka. - Mój magiczny sklep jest na rogu Gorączkowej i Pół Kurczaka, nie sposób nie znaleźć. Poza tym, wszyscy na tej ulicy mają problemy z Rosomakami, wystarczy zapytać. - Na słowa Falavandrela zmarszczył krzaczaste brwi. - Nie pracuję dla tej wariatki, chcę żebyśmy pomogli sobie nawzajem. Nie chcę waszej krzywdy, tylko pomocy.
- To się z pewnością jeszcze okaże - mruknął Falavandrel i zamilkł, wpatrując się w krasnoluda. Przysłuchiwał się, co pozostali mają do powiedzenia.
- Rozejrzymy się - zapewnił Darvan - a przy okazji z odwiedzimy i Gorączkową, i Pół Kurczaka. Najpierw jednak jakieś lokum dla siebie musimy znaleźć. Spędzenie nocy w tym miejscu... Nie wiem, czy to najlepszy pomysł.
- Dwie ulice dalej znajduje się "Złoty Kufel", dobra gospoda, gdzie stołują się tylko ci, którzy są w stanie zapłacić za wejście. Pokoje są dobre i żarcie też. Nikt was tam nie zaczepi, właścicielka dba o jakość i kulturę w lokalu. Polecam. - Gadka spojrzał na Darvana. - Jeśli zostaniecie w "Czarnym Kocie" na noc, w najlepszym wypadku obudzicie się bez swoich rzeczy. Tak tylko uprzedzam.
- Aaa… wiecie może, panie Gadka, jak wygląda któryś z Rosomaków? Pamiętacie kogoś? - wtrąciła się kitsune.
- Albo jak się ubierają, jakie mają tatuaże, czy czym tam się wyróżniają spośród innych oprychów - dodał Darvan.
Jaelle milczała. Napiła się trochę wina, a jej twarz nabrała nieco kolorów.
- Wielkie chłopy, wszyscy łysi, chodzą ubrani na czarno, zwykle w skórznie. Uzbrojeni w miecze i kastety, niektórzy noszą pejcze, czy tam bicze, nie znam się na broni. Żadnych dodatkowych znaków szczególnych, oprócz tego, że są łysi. Wszyscy. Jakby z jednej matki wyszli. - Burtannon zamrugał kilka razy. - No i tatuaże też mają, ale każdy ma inny, więc to chyba nie jest powiązane ze sobą.

Gwenda przysłuchiwała się rozmowie przyjaciół z kupcem, zajadając się świetnym jak na reputację miejsca mięsem z dobrze osoloną kaszą. Nie zamierzała się wtrącać, bo i tak pomogłaby temu krasnoludowi i dopiero odezwała się, gdy tamten wspomniał o lepszej karczmie.
- Myślisz, że mogłabym tam dać krótki występ? Jestem cenioną w Korvosie bardką, może udałoby się tutaj rozgrzać nieco serduszka tych wszystkich złych ludzi. - Uśmiechnęła się do kupca.
- Nie wiem, musiałabyś zapytać właścicielki, to przemiła starsza kobiecina - odparł Gadka. - I nie wrzucaj wszystkich do jednego wora, nie wszyscy w Kaer Maga są źli.
- Powiedz, znasz kogoś, komu Tirana mocno zalazła za skórę? - włączyła się Coyra, która do tej pory tylko się przysłuchiwała
- Jeśli takiego znajdziemy, to pewnie i tak niewiele będzie chciał mówić - sceptycznie wtrącił Ingemar, wzruszając ramionami - Przybysz rządzi tym przeklętym miejscem, psia jego mać
- Już ty byś na pewno go skłonił do współpracy, Ingemarze - odpowiedziała Coyra lekkim tonem.
Gadka zastanawiał się chwilę.
- Nie przypominam sobie nikogo takiego. Tirana wie, komu może narzucić swoją wolę i kogo stłamsić, a z kim należy współpracować lub utrzymywać neutralne stosunki. Już samo to, że większe gangi w Kaer Maga pozwalają jej Rosomakom działać w naszej dzielnicy świadczy o tym, że musiała się ułożyć z kimś na górze. A przynajmniej tak mi się wydaje na chłopski rozum.
- Inne gangi, powiadasz? - Ramas upił nieco wina, po czym kontynuował. - Możesz coś o nich powiedzieć?
- Chłopaków od Sczarnich już poznaliście, to ta rodzina trzęsie całym miastem. Dalej w hierarchii są bracia Angus, którzy zajmują się prostytucją i innymi podejrzanymi sprawami i banda Hargona Szalonego, która trzęsie kilkoma dzielnicami. Mnie jednak najbardziej interesuje, żebyście pozbyli się tych Rosomaków. Nikt po nich płakał nie będzie, a wręcz odetchniemy z ulgą... Wy się nimi zajmiecie, ja pokażę wam, jak dostać się do Tirany - powtórzył na koniec Gadka.
- Wychodzi w sumie na to, że najlepiej będzie przepytać któregoś z Rosomaków. Czy mają oni jakiś ustalony dzień w którym przychodzą do ciebie po zapłatę? - Akiko uznała, że warto by było poznać “grafik” gangu.
- Tak, przyjdą jutro z rana, tak po śniadaniu, dlatego chcę, żeby jutro sprawa była załatwiona. Jeśli chcecie, pokażę wam okolice mojego sklepu, żebyście mogli pomyśleć, jak to zrobić, nie mieszając mnie do tego - rzucił, marszcząc brwi.
Ingemar, jedzący jabłko za jabłkiem, wydał z siebie głośne “hmmm” nim się odezwał.
- Ja tam szczególnie na planowaniu finezyjnych akcji się nie znam, ale moglibyśmy wziąć ich między młot a kowadło. - Chrupnął kolejny owoc, chyba już trzeci od początku tej dyskusji. - Ja z Fal… Fla… Fale… Fff… Ja z Długouchym zablokujemy wyjście, gdy ci wejdą do środka. Pozostali wtedy będą w środku. Ewentualnie możemy na nich wypaść tak, jak wypadli na nas ci Szczazni czy jak im tam było. He-he-he.
- Falavandrelem… - naprowadził go elf. - Znamy się ponad trzy miesiące, a ty nadal nie umiesz zapamiętać mojego imienia. Dobrze, że chociaż w walce się przydajesz - stwierdził uszczypliwie wojownik. - Może być tak, jak Ingemar mówi. Przyczaimy się w środku, tamci wpadną, my odetniemy im drogę przy drzwiach i weźmiemy ich w dwa ognie. Będą bez szans. A jak macie inny plan, to z chęcią posłucham i się dostosuję. Możemy walczyć na ulicy, w sklepie tego krasnoluda, cokolwiek. I tak już gryzą piach. - Fal oderwał kawałek mięsa z udźca kurczaka i włożył do ust, czekając, co odpowiedzą pozostali.
- Jasne... - Darvan pokręcił głową. - [i]Nikt się nie domyśli, że właściciel sklepu maczał w tym palce. Pewnie to, że przy okazji starcia pół sklepu pójdzie z dymem, oczyści go z podejrzeń. Ilu ich zazwyczaj przychodzi? - zwrócił się go Gadki. - Biorą tylko złoto, czy również jakieś rzeczy ze sklepu?
- Zwykle sześciu, biorą tylko pieniądze, a jak ktoś nie ma, to mu trochę demolują sklep, żeby następnym razem miał/i] - odparł Gadka.
- Pff...! Błahahaha! - Ingemar wybuchnął szczerym śmiechem, klepiąc się po udach. Tak trwał przez jakiś czas, ledwie mogąc zaczerpnąć tchu
- A żeś się oburzył, elfie! - powiedział wesoło, ocierając łzy rozbawienia wierzchem rękawicy - Chopie! Nie moja wina, że długouchy mają takie dziwne imiona! Mogę ci dać jabłko na pocieszenie!
- Poza tym…
- popatrzył tutaj na Darvana. - Nikt się nie dowie, jeśli wszyscy nieproszeni goście będą martwi.
- Taaa... A przy okazji wszystkich świadków też wybijesz, prawda?
- zainteresował się Darvan.
- Za dużo myślisz i za dużo się przejmujesz, czarodzieju - powiedział Fal. - Nie planujemy napadu na bank Abadara, tylko pozbycie się kilku oprychów. Będą zaskoczeni, nie przewiduję większych problemów. A to, czy potem ktoś jeszcze będzie nachodził kupca, to już nie nasza sprawa - my wywiążemy się z umowy i on, mam nadzieję, również.
- Gwendo jakieś kołysanki znasz? Jakby ich tak uśpić, to można by potem przesłuchać. O, o, o! Jak się przebierzemy… Ejjj, ale przecież możemy to zrzucić na porachunki gangów. Huhuhu… mały przekręt, zrzucić to na inną siłę. Ej Gadka, powiedz kto ma, bądź miał, największe zatargi z Tiraną? Hmm? Wiesz co mi chodzi po głowie nie? - Błysk w oczach Akiko świadczył o tym jak bardzo spodobał jej się pomysł.
- Nie chcę, żebyście ich przesłuchiwali, tylko wyeliminowali - mruknął Gadka. - Mają zniknąć z naszej ulicy. Mówiłem już wcześniej, że możecie to zainscenizować jako porachunki gangów, wykrzyczeć na ulicy, że teraz “różowe źrebaki”, czy jak tam się nazwiecie, przejmują interesy Rosomaków. I mówiłem też, że Tirana nie miała z nikim zatargów a przynajmniej ja nic o takich nie wiem. Byłem od sprzedawania jej komponentów, nie zajmowałem się jej interesami. - Wyjaśnił kupiec.
Skupiona na posiłku, Gwenda tylko przysłuchiwała się wymianie zdań, w końcu jednak też postanowiła się odezwać.
- Znam nawet kilka kołysanek, Akiko! - Wyszczerzyła się. - Ale nie wiem, czy to dobry pomysł, skoro pan Gadka chce, żeby ich zabić. Jeśli już mamy udawać inny gang, to warto by było ujednolicić nasze stroje, a potem obejrzeć sklep. Jestem za pomysłem Ingemara i Falavandrela, żeby zasadzić się na nich u kupca, lub przed samym sklepem, jeśli są tam jakieś boczne alejki. No chyba, że wymyślicie coś innego, to nie ma sprawy. - Zakończyła, koncentrując się na posiłku.
- Czerwone czapeczki - mruknął Darvan. - Może zmienimy lokal - zaproponował - i tam dogadamy wszystkie szczegóły? Potem małe zakupy, zapoznanie się z miejscem akcji i cierpliwie poczekamy do rana?
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 30-04-2018 o 22:30. Powód: Lekki edit przy Jaelle. :>
Flamedancer jest offline