Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2018, 13:34   #128
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Edrik

Rycerz szedł cały czas pod górę, nie przejmując się ciążącym mu ekwipunkiem. Jego ramiona, plecy i nogi coraz bardziej dawały o sobie znać, lecz mąż wiedział iż cel jest warty trudu jaki wziął na swoje barki. Góra, na którą się wspinał była wysoka, lecz zbocza wyglądały malowniczo i przyjacielsko. Wszędzie dookoła rosła soczysta trawa sięgająca kolan i jedynie kamienne stopnie schodów odznaczały się w tej, zielonej scenerii.
Edrik od czasu do czasu odwracał się za siebie i spoglądał na wzgórza i lasy oraz widoczne w oddali fale mórz otaczających wyspę. Szczyt był już tak blisko, a rycerz doskonale widział kamienną budowle postawioną na czubku góry. To była niewielka budowla, o charakterystycznym kształcie, którego Edrik nigdy dotąd nie widział. Kiedy dotarł na szczyt schodów, od razu skierował swoje kroki w kierunku zikkuratu. W wejściu nie chronionym przez żadne drzwi, panowała głęboka ciemność. Rycerz już miał wejść do środka, gdy nagle ujrzał mosiężny symbol helma leżący u progu budowli.


~***~

Edrik zbudził się tuż przed świtem, zalany potem na całym ciele. Wojak dyszał ciężko, ale sen, który miał wlał do jego serca nadzieję i dziwne poczucie spokoju. Uczucie towarzyszące mężczyźnie od wczesnego poranku sprawiało, że czuł obecność Helma. Czy sen był tylko przypadkiem, czy bóstwo odpowiadało na duchowe wezwania Edrika, tego nie wiedział nikt. Jedno było pewne - Edrik po raz drugi w ciągu zaledwie kilku dni poczuł obecność Helma; raz za sprawą znalezionego symbolu, a drugi raz w swoim śnie.
Sztorm w ciągu nocy zdążył przemieścić się dość daleko, by rankiem rozbitkowie widzieli jedynie ślady po jego obecności na plaży i między chatami. Był to kolejny dzień na tajemniczej wyspie. Nikt tutaj nie rozmyślał ani nie płakał po martwym mnichu i kapłance Suczej bogini. Żeby przetrwać musieli zająć się sobą i swoją przyszłością. Ogólny plan był dość prosty. Jasmal zajęła się zupą z żółwia, zaś pozostali zwyczajnie skupili się na przygotowaniach do dalszej drogi.

Nie sposób było stwierdzić jak daleka droga ich czeka. Brak map był tutaj jednym z kluczowych problemów. Na szczęście nie brakowało im motywacji i każdy z nich chciał dotrzeć do cywilizacji.
Nim czarnowłosa kobieta na dobre zajęła się przygotowywaniem posiłku na wyprawę Onaga zaczął rozglądać się za tajemniczymi śladami pomiędzy chatkami. Początkowo półork widział w nich ślady po pijanym marynarzu, lecz taki scenariusz wykluczył jego zdrowy rozsądek. Ślady, którymi pokierował się na południe plażą doprowadziły go na skraj wioski i nim zdecydował się podążyć za nimi dalej, jego wyczulony zmysł powonienia wychwycił pośród charakterystycznej po burzy świeżości trupi odór.
Onaga odwrócił się i ujrzał jak z chaty na skraju wyłaniają się cztery paskudne sylwetki gnijących ożywieńców.
Zombi człapały w jego kierunku ciągnąc za sobą leniwie kończyny. Teraz wszystko dla półorka poskładało się w całość a ślady, które widział idealnie pasowały do nieumarłych.

~***~

Jasmal nie miała wiele roboty przy zupie. Wystarczyła odrobina cierpliwości, odpowiedni kociołek i trochę zieleniny do kawałków żółwiego mięsa. Na szczęście chata, w której nocowali oferowała wszystko. Poprzedniego dnia Boro przytargał do domostwa kociołek z sąsiedniej chatki, a kominek tutaj był dostosowany do warzenia w kotle nad ogniem. Na poddaszu udało jej się odnaleźć spory zapas ziół i grzybów, które po błyskawicznej selekcji trafiły do zupy. Na koniec wystarczyło wszystko zmieszać z kawałkami mięsa żółwia i odpowiedni czas gotować nad ogniem.
Jasmal odetchnęła z ulgą, kiedy udało jej się zrobić wszystko i teraz wystarczyło czekać. Z zadowoleniem spojrzała na kocioł, kładąc ręce na biodrach. Czarnowłosa nagle poczuła drżenie. Drewniana podłoga pod jej nogami trzęsła się, choć przez chwilę Jasmal myślała, czy to nie przemęczenie lub niedożywienie tak nią trzęsie. Nic bardziej mylnego. Całemu zajściu towarzyszyły dziwne dźwięki spod podłogi, które szybko okazały się być chmarą ożywieńców próbujących wydostać się spod ziemi do wnętrza chaty. Jasmal zrozumiała, że to już nie żarty, kiedy jedna z desek uległa i pękła, a jej oczom ukazała się pożółkła kość ramienia żwawego szkieletora…


~***~

Pozostali ocaleńcy zajmowała się sobą na zewnątrz. Jedni omawiali plan dalszego działania, inni byli zaafaerowani śladami na ziemi tak jak półrok - Onaga. Thazar dostrzegł podobne ślady, prowadzące przez środek osady na północ, w kierunku dzikiej plaży. Mężczyzna szedł chwilę mijając największe domostwa, aż dotarł na skraj osady. W poszukiwaniach towarzyszyła mu chwilowo ciekawska Anka oraz natrętny Boro. Ciekawość szybko przerodziła się w strach, gdy ledwie kilkanaście kroków w głąb plaży ujrzeli kilkunastu ożywieńców. Czarodziej nie miał wątpliwości, że to zombi. Ich ciała otaczała chmara much, a smród gnijącego mięsa przywiany morską bryzą jasno potwierdzał podejrzenia maga. Mieli wiele szczęścia, gdyż ożywieńcy stali nieruchomo gapiąc się w horyzont. Żaden z nich nie zauważył rozbitków między domami. Nim w głowie Thazara pojawił się chociażby prowizoryczny plan działania, wraz z Anką usłyszał z głębi osady poruszenie. Coś się działo wewnątrz chaty, w której nocowali. Coś niedobrego...

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline