Fortenhaf – dzień piąty, czas po północy.
To nie była spokojna noc w Fortenhaf. Bohaterowie zdawali sobie z tego sprawę i mimo zmęczenia postanowili działać. Opuścili względnie bezpieczną siedzibę i rozdzielili się na dwie grupy.
Erich, Lennart, Roel i Erna ruszyli do świątyni. Nikt ich nie śledził, nikt im nie przeszkadzał. Gdy stanęli przed sakralnym budynkiem mogło im się zdawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak gdy tylko wkroczyli przez rozwarte wrota do środka poczuli niepokój. Palenisko, wieczny ogień, który palił się nieprzerwanie w każdej świątyni Ulryka został zgaszony. Dochodził do nich stłumiony głuchy odgłos. Coś lub ktoś z pewnością było w podziemiach budowli. Gdy tylko zeszli do lochów ujrzeli demona, który siłował się z żelaznymi prętami blokującymi dostęp do celi z kapłanem. Krata choć
skrzypiała zdawała się powstrzymywać stwora. Niemniej kamień w których została osadzona zaczął pękać i się kruszyć.
W tym samym czasie Otto, Caspar, Svein oraz Oskar zadecydowali, że ważniejszym jest uwolnienie chłopów dziadygi. Pospieszyli więc w stronę garnizonu. Na ulicach miasteczka nie było widać żywego ducha. Żywi mieszkańcy Fortenhaf zapewne pozamykali się w swych domach. Z tego też powodu czwórce mężczyzn w bezpiecznej odległości towarzyszyły jedynie szczury. Jedna, czasem dwie lub trzy pary czerwonych oczu bacznie obserwowały ruchy grupy. Szczurołap czasem je dostrzegał, jednak nie mógł wiele przeciwko nim poradzić.
Mężczyźni dotarli w pobliże garnizonu, brama był uchylona, a raczej wyłamana. Nim wkroczyli na dziedziniec słyszeli na wołania i krzyki. Najwyraźniej miejscowa straż próbowała się zorganizować i stawić czoła dwóm pomiotom chaosu, które zostały wysłane zapewne w celu zabicia ich dowódcy, który niedawno na placu jawnie się im przeciwstawił.
Wewnętrzny plac był oświetlony kilkoma latarniami i pochodniami rozmieszczonymi na terenie garnizonu. Demony w ich blasku pokracznie kroczyły w stronę głównej budowli, a dziesiątka mężczyzn stanęła im na drodze. Próbowali równać szyk i zastawić się włóczniami. Jednak z każdym krokiem stworów do przodu, Ci robili krok do tyłu.